Czternasta para igrzysk olimpijskich w Pjongczangu chce na stałe zadomowić się w tym sezonie w ścisłej światowej czołówce.
- Z pierwszego startu w tym sezonie w Oberstdorfie nie jestem zadowolony, bo tam było sporo błędów technicznych. Musieliśmy po tych zawodach zmieniać nieco całą konstrukcję programów, ale to na jakim etapie jesteśmy teraz i jaki poziom prezentujemy bardzo mnie cieszy. Ostatnie wyniki są bardzo dobre - podkreślił łyżwiarz urodzony w Charkowie.
Para zajęła m.in. drugie miejsca w challengerach w Tallinnie oraz Zagrzebiu. W stolicy Estonii zanotowała bardzo dobry wynik punktowy - 178,43.
- Jeżeli na zawodach zrobimy to, co prezentujemy na co dzień na treningach - o miejsca nie musimy się martwić. To kwestia przygotowania psychicznego, a ja sądzę, że w tym aspekcie jesteśmy mocni. Ostatnio dobrze zbieramy się podczas startów. Super byłoby to zrobić przed świętami jeszcze raz, podczas mistrzostw kraju w Budapeszcie - wskazał Spodyriew.
Formułę mistrzostw Polski w połączeniu z rywalizacją z zawodnikami z Czech, Słowacji oraz Węgier zawodnik toruńskiego Axla uważa za słuszną, a nawet chciałby dodania kolejnych państw, bo byłoby to w jego ocenie jeszcze ciekawsze. W kuluarach pojawiał się w poprzednich latach pomysł dołączenia do zawodów Austriaków.
- Nie widzę jeszcze rozwoju łyżwiarstwa figurowego za nami w Polsce. Przykro mi, ale tak jest. Zobaczę to - tak myślę - za jakieś pięć lat. Potrzebne są nasze jeszcze lepsze wyniki oraz sukcesy, żeby zachęcać kolejne dzieci do treningów, żeby ich rodzice uwierzyli w to, że z tej dyscypliny można żyć, coś w niej osiągnąć - podkreślił Spodyriew.
Dodał, że nowa czołówka światowa dopiero "narysuje się" po igrzyskach.
- Jedne zawody wygrywają ci, a drugie inni. Każdy walczy jak najlepiej umie o to, żeby wskoczyć do czołówki i zadomowić się w niej na dłuższy czas. My też nie odpuszczamy i walczymy - powiedział.
Natalia Kaliszek także zgodziła się ze stwierdzeniem, że ten rok jest nieprzewidywalny i trzeba poczekać na najważniejsze zawody, żeby zobaczyć, gdzie oni sami są w światowej hierarchii.
- Ten rok jest dużą niewiadomą. Na mistrzostwach Europy i świata będzie jeszcze dużo niespodzianek. Trwa wielka roszada. Dobry poziom prezentuje sporo par, które przeszły do seniorów z kategorii juniorskich. Jest porządna walka o czołówkę. Par na naszym poziomie jest bardzo dużo. Wszyscy zrobili krok do przodu. Każdy walczy, żeby wepchnąć się do czołówki - oceniła Kaliszek.
Przyznała, że ambicje sportowe ma bardzo wysokie i oczywiście z tyłu głowy są marzenia o medalach najważniejszych imprez, ale jej zdaniem myślenie o tym w trakcie przygotowań czy treningów przynosiłoby tylko odwrotny do zamierzonego efekt.
- Staramy się czyścić programy, jechać tak, żeby mieć jak najmniej błędów. Jeżeli na zawodach będziemy w stanie pokazać to, co już umiemy, to miejsca i punkty będą bardzo dobre - stwierdziła.
Europejski czempionat odbędzie się w drugiej połowie stycznia w Mińsku, a mistrzostwa świata w japońskiej Saitamie potrwają od 18 do 24 marca.