Po tym, jak kilka dni temu Australijka Ashleigh Barty ogłosiła zakończenie kariery, dość niespodziewanie otworzyła się szansa dla drugiej dotychczas w rankingu Świątek, by błyskawicznie dostać się na sam szczyt. Po przeliczeniu wszystkich punktów okazało się, że już pierwszy wygrany mecz w Miami zapewni jej pozycję liderki.
Wychodząc na kort w piątkowy wieczór czasu lokalnego zdawała sobie sprawę z rangi pojedynku, ale nie była z tego powodu kłębkiem nerwów.
Przez ostatnie kilka dni byłam świadoma, że pojawią się myśli o tym, przed jaką stoję szansą. I kiedy to nastąpiło po prostu to zaakceptowałam. Ufałam, że wypracowanie sobie tylu metod na utrzymanie koncentracji pomoże mi w tym, żeby te myśli nie wybijały mnie z rytmu meczowego. I faktycznie, na korcie te myśli pojawiały się rzadziej. Zresztą udało mi się też przekonać samą siebie, że kort jest taki sam jak zawsze. To na pewno pomogło - powiedziała Świątek.
Symboliczny gest ze strony organizatorów
Pomogło na tyle, że nie miała problemów z pokonaniem 42. w świecie Golubic, która w dwóch wcześniejszych pojedynkach sprawiła jej sporo kłopotów. Pierwszego seta wygrała po 48 minutach gry 6:2, a w drugim nie dała ugrać Szwajcarce choćby gema.
Jestem bardzo dumna z siebie, że dałam radę temu bagażowi, jaki przez musiałam dźwigać przez ostatnie kilka dni. Udowodniłam sobie, że znowu mentalnie zrobiłam super robotę. Cieszę się także z tego, że utrzymałam poziom gry z Indian Wells - oceniła.
Po zakończeniu spotkania z Golubic na korcie pojawili się dyrektor Miami Open James Blake oraz była amerykańska tenisistka i liderka listy WTA Lindsay Davenport. Wręczyli Świątek bukiet kwiatów, które miały symbolizować zmianę warty na prowadzeniu w rankingu.
Te chwile, gdy Lindsay Davenport i James Blake oficjalnie wręczali mi kwiaty zostaną ze mną do końca życia. To była mieszanka wielu emocji. Gdyby ktoś kilka lat temu popatrzył na mój tenis i powiedział, że niedługo będę pierwszą rakietą świata, szczerze mówiąc nie pomyślałabym, że to jest możliwe i uważałabym tę osobę za zbyt dużego optymistę. Ale ewidentnie zaistniała sytuacja pokazuje, że kontynuowanie dobrej roboty popłaca - wyznała podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego, którą do końca zeszłego roku prowadził Piotr Sierzputowski.
Skoncentrować się na kolejnym meczu
Świątek przyznała też, że choć całe życie ciężko pracowała, aby być numerem jeden i był to jej cel w sporcie, to wydawało się jej, że pozycja liderki rankingu to miejsce, do którego zwykli zawodnicy nie mają dostępu.
Po Indian Wells czułam, że to może być mój kolejny cel w tym sezonie i na pewno to jest niesamowite, że zdarzyło się tak szybko. Teraz będę potrzebować czasu, żeby to wszystko przetrawić i odpowiednio sobie ułożyć w głowie - podkreśliła 20-latka.
Na razie "wirtualna" liderka WTA koncentruje się na najważniejszej w tej chwili sprawie, czyli kolejnym meczu. O awans do 1/8 finału w niedzielę powalczy z Amerykanką Madison Bregle (59. WTA).
Kolejne godziny na korcie pozwolą mi przyzwyczaić się do tutejszych warunków, bo nie miałam na to dużo czasu. Chciałabym się skupić w kolejnym meczu, żeby być agresywną i grać aktywny tenis, więc będę kontynuować to, co robiłam przez ostatnie miesiące. Wiem też, że Madison gra w zupełnie innym rytmie niż pozostałe zawodniczki w tourze i będę musiała być na to gotowa - podsumowała raszynianka.