20-letnia Świątek wygrała 16. mecz z rzędu w cyklu WTA, co jest jej najlepszym wynikiem w karierze, a tegoroczny bilans poprawiła na 25-3. Ostatni pojedynek przegrała 16 lutego z Łotyszką Jeleną Ostapenko w 1/8 finału zawodów w Dubaju.
W drodze do finału bez straty seta
W sobotę tenisistka z Raszyna stanie przed szansą na szósty zawodowy triumf, a piąty w cyklu WTA. W poprzednim sezonie zwyciężyła w Adelajdzie i Rzymie, pod koniec lutego wygrała turniej w Dausze, a dwa tygodnie temu w Indian Wells. Jej największym sukcesem pozostaje wielkoszlemowy tytuł z Paryża z 2020 roku. Jedyny finał imprezy WTA przegrała w debiucie na tym etapie w Lugano w 2019 roku.
Polka w najbliższy poniedziałek oficjalnie zostanie liderką światowego rankingu. Zajmie miejsce Australijki Ashleigh Barty, która w ubiegłym tygodniu - w wieku niespełna 26 lat - ogłosiła zakończenie kariery i poprosiła o wykreślenie z listy WTA.
W drodze do półfinału na Florydzie, gdzie 10 lat temu zwyciężyła Agnieszka Radwańska, nie straciła ani jednego seta, a najwięcej gemów - sześć - oddała doświadczonego Czeszce Petrze Kvitovej w ćwierćfinale. Mimo to siedem lat starsza Amerykanka spędziła na korcie dużo mniej czasu, gdyż w dwóch poprzednich rundach jej rywalki skreczowały na wczesnym etapie rywalizacji.
105 minut na korcie
W pierwszej partii Świątek wypracowała sobie przewagę, przełamując podanie Peguli w 18-punktowym trzecim gemie. Powtórzyła to w siódmym, po którym odskoczyła na 5:2, a zaciśnięta pięść zdawała się mówić: "mam to". Chwilę później przypieczętowała sukces w secie po 44 minutach od wyjścia na kort.
W tym okresie grała za szybko, za dokładnie i zbyt intensywnie, by córka amerykańskiego miliardera Terry'ego Peguli, właściciela hokejowego klubu NHL Buffalo Sabres i grających w futbolowej lidzie NFL Buffalo Bills, mogła dotrzymać jej kroku.
Rozstawiona z numerem 16. reprezentantka gospodarzy, która w połowie lutego dotarła do najwyższej w karierze 14. pozycji listy WTA, m.in. dzięki skutecznym serwisom udanie zaczęła drugą odsłonę. W czwartym gemie, trwającym długo także ze względu na interwencję ochrony, która na wniosek sędzi usunęła z trybun przeszkadzającą zawodniczkom grupkę mężczyzn, pokusiła się o pierwsze w meczu przełamanie i wyszła na 3:1.
Polka błyskawicznie odrobiła stratę, ale równie szybko zrobiło się 2:4, gdyż popełniała dużo więcej niewymuszonych błędów niż w początkowych fragmentach spotkania, a Pegula - widząc słabszą dyspozycję i mniejszą regularność rywalki - skupiała się na utrzymaniu piłki w korcie i stwarzała Świątek okazje do pomyłek.
Podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego "wróciła do gry" dwoma długimi i najbardziej efektownymi tego wieczora na Hard Rock Stadium, z którego korzystają głównie futboliści Miami Doplhins, akcjami. Zrobiło się 3:4, kilka minut później trzecim w meczu asem Świątek przypieczętowała wyrównanie, a po chwili kompletnie wybita z uderzenia Amerykanka już przegrywała.
Wydawało się, że takiej okazji, by szybko zakończyć pojedynek, Polka nie zmarnuje. Choć było już 0:30, to później miała dwa meczbole, ale nie wygrała czwartego gema z rzędu i znów był remis (5:5).
Świątek ponownie błyskawicznie otrząsnęła się z niepowodzenia, przełamała podanie przeciwniczki i dając upust swojej radości głośnym okrzykiem wyszła na 6:5. Tej szansy już nie wypuściła i po 105 minutach gry zameldowała się w finale.
Polka przed szansą wejścia do elitarnego grona
Była to druga potyczka tych tenisistek. Pierwszą wygrała Amerykanka, a było to w 2019 roku w Waszyngtonie, w turnieju WTA, który przyniósł jej jedyny dotychczas tytuł w karierze. Później Pegula dość regularnie docierała do dalekich etapów zmagań tego cyklu, dwukrotnie była też w ćwierćfinale wielkoszlemowego Australian Open i systematycznie przesuwała się w górę światowego rankingu.
Mecz od początku był niezmiernie intensywny, rywalka grała wspaniale, była na korcie wszędzie, praktycznie każda piłka do mnie wracała i bardzo jej gratuluję tego występu. Starałam się walczyć z pokusą, by próbować jak najszybciej zakończyć mecz, skupiałam się na kolejnych punktach, pojedynczych zagraniach, najbliższych akcjach – skomentowała Świątek.
W Miami, gdzie przed rokiem odpadła w 3. rundzie (1/16 finału), zdobyła już 650 punktów do rankingu światowego, w którym w poniedziałek oficjalnie obejmie prowadzenie, oraz zarobiła 646 tys. dolarów. Jeśli wygra turniej, te wskaźniki urosną do, odpowiednio, 1000 pkt i 1,23 mln premii.
Tenisistka z Raszyna jest też o krok od dołączenia do "Sunshine Double Club" - elitarnego grona tenisistek, które zwyciężyły w jednym sezonie w rozgrywanych po sobie turniejach w Indian Wells i Miami. Dotychczas dokonały tego jedynie Niemka Steffi Graf w latach 1994 i 1996, Belgijka Kim Clijsters w 2005 oraz Białorusinka Wiktoria Azarenka w 2016 roku.
Poza nimi w obu finałach w tym samym roku były jeszcze tylko inne sławy tej dyscypliny: Monica Seles, Serena Williams, Martina Hingis, Lindsay Davenport i Maria Szarapowa.
W spektakularnym osiągnięciu Polce może przeszkodzić już wyłącznie Osaka. Była liderka światowego rankingu pokonała w półfinale rozstawioną z numerem 22. Szwajcarkę Belindę Bencic 4:6, 6:3, 6:4. Japonka posłała 18 asów serwisowych, co jest rekordem w kobiecym tenisie w tym roku.
Będzie to 11. w karierze finał mieszkającej na stałe w USA Osaki (ma siedem tytułów), ale pierwszy od triumfu w Australian Open 2021, jednego z czterech zwycięstw w Wielkim Szlemie. Później miała kłopoty natury psychicznej, zmagała się z depresją, opuściła sporą część poprzedniego sezonu i do turnieju w Miami córka Japonki i Haitańczyka - określana z uwagi na liczne kontrakty reklamowe "najbogatszą sportsmenką świata" - przystąpiła jako 77. rakieta globu.
Jej jedyna konfrontacja ze Świątek miała miejsce w sierpniu 2019 roku w 1/8 finału imprezy w Toronto. Osaka wygrała 7:6 (7-4), 6:4 i choć odpadła w ćwierćfinale, to kilka dni później wróciła na fotel liderki rankingu WTA.
Najpierw ją podziwiałam, później zostałyśmy przyjaciółkami, spędziłyśmy razem trochę czasu. Tamto spotkanie było jednym z przełomowych w mojej karierze, bo walczyłam jak równa z równą z zawodniczką z samego szczytu. Kibicowałam jej i wiedziałam, że kiedyś wróci do świetnej dyspozycji. W finale sentymenty i nasza relacja pójdą na bok, a na kort wyjdę, żeby wykonać zadanie i wygrać - podkreśliła Świątek.
Ich mecz w sobotę o godz. 19 czasu polskiego.