"Jest jeszcze Patryk Dudek. Myślę, że któryś z nich wygra” - dodał szkoleniowiec.
Historia sprawia, że GP we Wrocławiu już chyba zawsze będzie wyjątkowa. To właśnie na Stadionie Olimpijskim w 1995 roku został rozegrany pierwszy turniej nowej formuły wyłaniania mistrza świata na żużlu. Dla polskich kibiców wspomnienie jest tym bardziej miłe, ponieważ zwyciężył wówczas Tomasz Gollob.
Sobotnie eliminacje będą 15. w historii GP rozgrywanymi na Stadionie Olimpijskim. Z Polaków poza Gollobem raz wygrał Maciej Janowski i aż trzy razy Bartosz Zmarzlik. W rozmowie z PAP Cieślak powiedział, że ci dwaj ostatni są dla niego głównymi kandydatami do zwycięstwa w sobotę.
„Pierwszy prowadzi w klasyfikacji generalnej, a drugi jedzie u siebie. Z tej dwójki stawiam na Bartka, bo jest bardziej odporny i prezentuje wysoką formę ostatnio w lidze. Jest też oczywiście jeszcze Patryk Dudek, który dobrze ostatnio sobie radzi w Grand Prix i absolutnie nie można go skreślać. Mamy trzech świetnych zawodników i myślę, że któryś z nich zwycięży w sobotę. Polscy jadą u siebie, będą mieli za sobą kibiców i powinni to wykorzystać” – wyjaśnił.
Z biało-czerwonych we Wrocławiu pojedzie jeszcze Paweł Przedpełski, a także pochodzący z Rosji i posiadający polski paszport Gleb Czugunow. Ten pierwszy w sześciu wcześniejszych turniejach zgromadził zaledwie 22 punkty, a dla drugi dostał dziką kartę i będzie to dla niego pierwszy start w tegorocznym cyklu.
„Nie będę ukrywał, żałuję, że nie jedzie Dominik Kubera. Moim zdaniem to on powinien dostać dziką kartę, a nie Gleb Czugunow, który jest zupełnie bez formy. Dawanie mu dzikiej karty na tego typu zawody jest działaniem przeciwko dobru polskiego żużla. Szkoda, bo fajnie byłoby zobaczyć Dominika ścigającego się w GP. W zeszłym roku podczas dwóch turniejów w Lublinie dwa razy był na podium” – skomentował Cieślak.
Tegoroczne wyścigi cyklu GP są wyjątkowe, bo na razie brak zawodnika, który wygrałby choćby dwa turnieje. Po jednym zwycięstwie mają Zmarzlik, Dudek, ale też Duńczyk Anders Thomsen, Australijczyk Max Fricke, Słoweniec Martin Vaculik i Brytyjczyk Daniel Bewley. Drugi w klasyfikacji generalnej Leon Madsen tylko dwa razy stawał na podium, a w sumie trzy razy pojechał w ścisłym finale.
Według Cieślaka, to sprawia, że trudno wskazać, kto poza Polakami, może pokusić się o zwycięstwo na Stadionie Olimpijskim.
„Po kontuzji wraca Martin Vaculik, jest Daniel Bewley, który prezentuje ostatnio bardzo wysoką formę i jedzie u siebie. Trzeba pamiętać o Taiu Woffindenie. Na pewno nie jest jeszcze w formie, w której chciałby być, ale zna doskonale tor. Madsen na pewno też nie odpuści. Obejrzymy ciekawe zawody, a wygra ten, który będzie w sobotę najszybszy i myślę, że będzie to jednak któryś z Polaków” – dodał.
Chociaż Zmarzlik wygrał w tegorocznej edycji tylko jedną eliminację, ma 22 punkty przewagi nad Madsenem. Jak zauważył Cieślak, to daje zapas jednego turnieju i biorąc pod uwagę, że po Wrocławiu pozostaną tylko trzy turnieje, aktualny wicemistrz świata zwyciężając na Stadionie Olimpijskim i słabszym występie Duńczyka, będzie już niemal pewny złotego medalu mistrzostw świata w sobotę.
„Jeżeli Bartek wygra, a Madsen będzie poza finałem, to tylko jakiś kataklizm może mu odebrać złoto. Bartek nie ma w tym roku sprzętu, który by robił różnicę i nie widać u niego w tym aspekcie przewagi w porównaniu z konkurentami, którzy są tak samo szybcy. Bartek robi różnicę umiejętnościami i duchem walki” – powiedział Cieślak.
Duńczyk ma dziewięć punktów przewagi nad Dudkiem, ale później różnica między trzecim a szóstym miejscem wynosi zaledwie pięć oczek. Jeden turniej, a nawet jeden bieg może spowodować wiele zmian w czołówce.
„Nie ma co, czeka nas fajne ściganie we Wrocławiu. Walka o medale wchodzi w decydująca fazę i nie ma już miejsca na wpadki” – krótko ocenił trener.
Stadion Olimpijski tradycyjnie wypełni się do ostatniego miejsca i właściwie jedynym zmartwieniem organizatorów może być pogoda. Od soboty do środy we Wrocławiu padało niemal bez przerwy i tor jest mocno zmoczony. Prognozy na kolejne dni są już bardziej optymistyczne, ale w sobotę może znowu pojawić się deszcz.
„To, że padało przez kilka dni, to nie jest aż tak wielki problem, bo było ciepło. Gorzej, gdyby było zimno i by padało. Woda szybko wyparuje i jestem spokojny o stan toru, na pewno będzie dobrze przygotowany” – podsumował.
Początek ścigania we Wrocławiu w sobotę o godz. 19.
Autor: Mariusz Wiśniewski