Cezary Kowalski, Artur Szczepanik: Chcielibyśmy porozmawiać o kondycji polskiego futbolu. Co jest genezą całego zła?

Janusz Basałaj: Wszystko zaczęło się na początku lat 90., kiedy zmieniał się system gospodarczy. Od tego czasu w Polsce zmieniło się wszystko, tylko nie piłka. A to dlatego, że zostali tam ci sami ludzie, którzy wcześniej działali. Oni nie chcieli odejść, straciliby znaczenie, pieniądze itp. Nie bez przyczyny mówi się o PZPN jako o leśnych dziadkach. Nowi, którzy dochodzą do głosu, cały czas są tam marginalizowani albo nie mogą się rozwijać. A przecież, jak mówił towarzysz Gierek, o wszystkim decydują kadry.

Reklama

Czemu kolejne rządy nie reagowały na taki stan rzeczy?

Żałuję, że władze nie wywierają odpowiedniego nacisku na PZPN. Piłka to nie tylko biznes, ale zdrowa narodowa rozrywka, tak jak w Niemczech czy Holandii. U nas piłka nie jest religią, ale namiętnością - podobnie jak tam. Państwo myśli, że futbol sam się wyżywi, i specjalnie nie pomaga. Gdyby nie Euro 2012, to ze stadionami nadal byłoby krucho. Brakuje jakiegoś zsynchronizowanego systemu, takiego jaki wprowadziła Turcja. Tam wybudowano stadiony, dla klubów wprowadzono ulgi podatkowe itp. Sterował tym rząd. PZPN nie ma żadnego pomysłu na polską piłkę, ale ma wszystko w nosie, bo ma potężnego protektora w postaci FIFA. Rząd nic nie może im zrobić, bo wszystkie interwencje będą zablokowane. To rozzuchwala ludzi w związku.

Reklama

Klubowa piłka też leży. A to chyba nie jest wina związku?

W klubach jest tak: przeżyć do pierwszego, skasować pieniądze za prawa telewizyjne, za bilety i nic więcej nas nie interesuje. Nie ma wizji długofalowej. Nikt nie myśli o budowie wielkiego klubu, tylko o tym, jak przeżyć. Tak jak biedna rodzina. Są oczywiście wyjątki: Legia, Lech, Wisła. Pozostali egzystują po to, żeby zapłacić faktury.

Ale tu powinna być większa rola was - firm wykładających wielkie pieniądze na piłkę. Dlaczego po tym, jak pojawił się Canal+, nie było wielkiego przełomu? Dlaczego nie pilnujecie, na co idzie kasa, którą wykładacie?

Reklama

Trudno sobie wyobrazić, żeby Canal+ czy Orange robiły audyt w klubach. Dyrektor Jacek Okieńczyc nie weźmie teczki i nie pojedzie sprawdzić, jak są wydawane pieniądze. Walczyliśmy o światła, dachy, podgrzewane boiska, i to udało nam się od klubów wyegzekwować. Nie ma na świecie telewizji, która w kontrakcie zawrze takie ustępy: 20 proc. na szkolenie, 20 na bazę, 30 na transfery, 10 na premie. U nas prawa telewizyjne kupuje się szybko i agresywnie. Rynek telewizyjny w Polsce przeżył prawdziwy wybuch. Kluby są tym rozzuchwalone. Do tego dochodzi nadwyżka płac. Płacimy 2 - 3 razy więcej niż w Czechach czy na Słowacji. Trenerom też. Dla nich u nas jest prawdziwe eldorado, choć ich reprezentacje grają lepiej od naszej. Nie ma systemu, który nauczyłby kluby racjonalnie wydawać pieniądze. Dzisiaj klub z kontraktu dostaje 6 - 7 mln zł rocznie i może się z tego utrzymać. Odra Wodzisław nie potrzebuje marketingu, nie musi pozyskiwać nowych sponsorów, nie rozbudowuje stadionu. Kluby popadły w samozadowolenie. Przyszedł dobry wujek Canal+ i dał gotówkę. Francuzi, jak tu weszli, to chcieli tę ligę zrobić na wzór francuskiej, ale od 15 lat im się to nie udaje.

Jesteśmy naprawdę taką ziemią obiecaną dla potentatów medialnych?

Ostatnio o ligę stoczyliśmy wielki bój. W Polsce mamy pięć platform cyfrowych - najwięcej w Europie. Polacy lubią oglądać telewizję, bo co mają robić w listopadzie, kiedy o czwartej robi się ciemno? Już się nie pije tak wódki, bo rano trzeba wstawać do pracy. Canal+ wszedł do Polski tylko dlatego, że z badań wyszło Francuzom, iż Polak lubi siedzieć przed telewizorem. Dobry partner medialny to ideał. Jest solidny, przewidywalny, punktualny, nie nawala i jakoś to się kręci.

To może metoda: wysadzić w powietrze i zaorać?

Stan wojenny tylko wkurzył społeczeństwo i je podzielił. W PZPN wojna też nic nie da. Szlachetne gesty czwartej władzy czy jeszcze szlachetniejsze kibiców mogą tylko śmieszyć. Byłem na Stadionie Śląskim i słyszałem, jak jeden z szefów związku, patrząc na wielki banner „Koniec PZPN”, powiedział: chyba raczej koniec kibiców, bo nie przyszli na stadion. Nie widzę możliwości reformy w tej grupie, która rządzi związkiem.

Zadowalacie się tak przeciętnym produktem jak ekstraklasa?

Liga to nic innego jak jedna wielka zmowa sponsorów i mediów. Tak jest w całej Europie. We Włoszech wszyscy mówią, że to superliga, ale każdy,kto był na meczu Serie A, wie, że to nie jest coś na ekstrawysokim poziomie. Ale media i sponsorzy umówili się - promujemy produkt, mówimy, że jest świetny. U nas obowiązuje klasyka z „Gazety Wyborczej” - ta liga jest do niczego. No i OK, ale kto broni zrobienia z niej dobrego produktu? Poza tym ciągle rośnie frekwencja. Ludzie chcą tej rozrywki.

Czy Euro 2012 to może być kopniak do zmian w polskiej piłce?

Oczywiście, bo dzięki temu powstaną piękne stadiony. Z telewizyjnego punktu widzenia to robi wielką różnicę. Jak robimy mecz na nowych obiektach w Kielcach czy Lubinie, to ten obrazek wygląda świetnie. Nawet drużyna Smudy nie musi dobrze grać, bo sama otoczka robi widowisko. Na mecze zacznie przychodzić więcej ludzi, bo u nas ludzie lubią chodzić na piłkę, ale na dobre stadiony. Zobaczymy, co będzie z pieniędzmi na piłkarzy. To można rozwiązać, inwestując w młodzież, ale skaut w Polsce nie może już kojarzyć się ze skautem piwnym. Ci, którzy wyszukują talenty, powinni być dobrze wynagradzani. Bobo Kaczmarek, który jest w tym najlepszy w Polsce, nie pracuje jako skaut, bo mu się nie chce harować za grosze i czeka na kolejną szansę w klubie. Korupcji łatwo nie zwalczymy. Inne rzeczy można jednak poustawiać profesjonalnie.

A jak stadiony będą puste?

W Lubinie na ten mały ładny obiekt chodzi teraz więcej ludzi niż na stary dożynkowy stadion. Za parę miesięcy nowy stadion będzie miała Legia i na meczach z Wisłą, Widzewem, Lechem czy na derbach na pewno będzie on pełny. Trzeba jednak pamiętać, że utrzymanie tych stadionów to duży wydatek. Kluby powinny myśleć o bazie treningowej i szkoleniu, a stadiony zostawić miastom. To mógłby być jakiś obowiązujący w całym kraju model.

Czy idea okrągłego stołu nie pojawiła się za późno?

Dla mnie to jest tylko chwytliwe hasło PR-owskie. Budowanie wizerunku Canal+, który mówi: „My mamy piłkę”. Słusznie, choć zapomniano przy tym o Orange - my też pokazujemy ligę. Okrągły stół w Polsce kojarzy się z debatą, która przyniosła konkretne rozwiązania. Ja się boję, że 5 grudnia odbędzie się jedynie prezjazd PZPN. Ale czy do tego, co tam się wypracuje, dostosują się delegaci na zjazd związku 20 grudnia? Wątpię. Już kiedyś przeżyliśmy wstrząs - i to większy - w 2002 r., kiedy Canal+ o połowę obciął wydatki na ligę. Ale wszyscy to i tak łyknęli. Kluby nie protestowały, PZPN też nie. Wtedy wydawało się, że ten wstrząs czegoś kluby nauczy, ale nie, nic. Do pierwszego starczy i jest dobrze. W ogóle gdybyśmy awansowali do mistrzostw świata, to nie byłoby żadnej debaty. Co najwyżej przyszedłby Leo Beenhakker i się pomądrzył. My działamy impulsywnie. Jak Polak na kacu, który albo leje żonę, albo szuka piwa. Teraz wszystko zebrało się do kupy - klęska w pucharach, przegrane eliminacje, zadymy na Legii, Listkiewicz we Wrocławiu. Polski kibic może mieć kaca.