ROBERT PIĄTEK: Czy transmitowanie igrzysk olimpijskich w Vancouver będzie opłacalne dla TVP?
WŁODZIMIERZ SZARANOWICZ: To jest jedna z najdroższych imprez sportowych, ale przynosząca też zwrot w postaci wpływów reklamowych, a także udziałów w widowni, dzięki czemu wydatki można zbilansować. W ostatnich latach sport pokazywany przez TVP zawsze miewał od 8 do 14 miejsc w rocznych zestawieniach 20 programów o najwyższej oglądalności - z filmami i serialami włącznie. Do tej pory najwyższa zanotowana oglądalność to 14,5 miliona widzów podczas konkursu na dużej skoczni w 2002 r. w Salt Lake City. Podczas igrzysk udziały transmisji w całej widowni telewizyjnej sięgają 70 proc.

Reklama

Jest to więc ogromny potencjał. Czy TVP w pełni go wykorzystuje?
Tak, i świadczą przytoczone wyniki oglądalności. Konkurencja na czas igrzysk będzie biedna, praktycznie może się zwijać. O tym, jak ważne są igrzyska, świadczy fakt, że reklamuje nas nawet platforma n. Programy TVP są obecne na tej platformie, dlatego postanowili reklamować nasze transmisje z Vancouver.

Czy podczas tegorocznych igrzysk jest szansa wyrównać 14,5 mln oglądalności z Salt Lake City?
Hipotetycznie tak, choć wydaje mi się, że dzisiaj zbudowanie takiej widowni graniczyłoby z cudem. Naszym marzeniem jest od 8 do 10 miliona widzów podczas największych wydarzeń tych igrzysk.

Ale to nie będzie największe sportowe przedsięwzięcie TVP w historii?
Nie, bo zawsze zdecydowanie większym są letnie igrzyska. Jednak w całej skali podobnych przedsięwzięć jest niewiele. Należały do nich np. wizyty Ojca Świętego, gigantyczne wydarzenia, zwłaszcza że TVP musiała wziąć na siebie cały ciężar organizacyjny. Ze sportowych imprez porównywalne są tylko mistrzostwa świata w piłce nożnej, jednak nawet zimowe igrzyska są zdecydowanie większym wydarzeniem.

Reklama

czytaj dalej



Dla zbilansowania kosztów zakupu licencji i produkcji telewizyjnej niezwykle ważna jest sprzedaż reklam. Jak ona przebiega?
Nie jest to moje pole zainteresowania, oczywiście poza efektem finalnym. Są sprzedawane różne pakiety, bardzo ważne są te złote pakiety w prime timie, a tak się szczęśliwie składa, że w tym czasie będziemy mieli wszystkie wydarzenia z Justyną Kowalczyk, Adamem Małyszem, Tomaszem Sikorą. Kwestią jest, na ile reklamodawcy będą chcieli przy tych gorących wydarzeniach być. Wiele zależy od wyników. Jeśli na przykład w swoim pierwszym starcie na 10 km Justyna Kowalczyk zacznie od medalu, zwłaszcza złotego, to reklamodawcy chętnie przystąpią do dogrywek.

Reklama

Czy można spodziewać się jakichś nowinek technicznych?
Będziemy mieli trzy ekipy reporterskie, które mają za zadanie śledzenie naszych czołowych postaci przez cały czas, a także przekazanie atmosfery igrzysk olimpijskich. Spora część naszych relacji będzie pokazywana w technologii HD. To jest ten świat telewizyjny o wyższej jakości, który ma coraz większe znaczenie, a sport oglądany w tym standardzie ma zupełnie inny wymiar. Jeśli chodzi natomiast o inne nowinki, to dziś w świecie sportu trudno coś wymyślić. To jest fantastycznie funkcjonująca machina działająca od wielu lat. MKOl wie, że ma największą globalną imprezę, największą widownię i największych reklamodawców. Cóż więcej trzeba im do szczęścia? A nam trzeba tylko sukcesów sportowych.

Uda się uniknąć takich sytuacji, jakie miały miejsce w Turynie, gdzie trener Justyny Kowalczyk przeganiał wścibskich reporterów?
Zakładam, że wszystko odbędzie się bardzo profesjonalnie. W końcu nie pracujemy przeciwko zawodnikom, tylko żeby im pomoc, pokazać ich sukces, docenić ich wysiłek i zbudować przyjazną atmosferę. Bardzo duży nacisk kładę na to, żeby nie było żadnego rozliczania zawodników. Przecież zawodnik zawsze chce wygrywać. Jeżeli przegrywa, to on czuje największe rozczarowanie i gorycz. Sprawą jego wewnętrznej uczciwości jest to, czy zrobił wszystko, żeby marzenie o zwycięstwie się spełniło. Nie jest naszym zadaniem wchodzić jego w duszę.

*Włodzimierz Szaranowicz, szef redakcji sportowej TVP, komentator telewizyjny. W Vancouver będzie komentował rywalizację skoczków narciarskich