Marta Mikiel: Historyczny dla polskiego tenisa awans Agnieszki na 8. miejsce światowego rankingu przyszedł trochę niespodziewanie...
Robert Radwański*: Pomogła nam słabsza dyspozycja Serbki Jeleny Janković, którą Agnieszka przeskoczyła. My bardziej obawialiśmy się tego, że nas wyprzedzi Chinka Na Li, ale ona w Dubaju skreczowała. Agnieszka nie broniła tam żadnego wyniku, dotarła aż do półfinału. Dzięki temu nie tylko udało się obronić pozycję, ale nawet awansować. Ale już w następnym turnieju w Indian Wells zaczynającym się 10 marca sytuacja się odwróci. Janković, która jest tuż za nami w zeszłym roku, odpadła tam na samym początku, to samo zresztą w kolejnej wielkiej imprezie w Miami. Agnieszka musi dobrze grać, bardzo się pilnować, żeby nie zaliczyć żadnej wpadki.
Dobrze być w czołowej ósemce na początku sezonu, ale chyba jeszcze lepiej sezon w ten sposób zakończyć?
To by nam gwarantowało normalny start w turnieju mistrzyń, bez szalonej gonitwy w ostatnich tygodniach. Dotychczas Agnieszka grała tam dwa razy, ale tylko jako rezerwowa. Utrzymanie ósmego miejsca to ważny cel. Ale na koniec sezonu to trzeba być w trójce. Teraz dzieli nas od tego tylko pięć pozycji. Oczywiście trochę żartuję, ale jak się awansuje, to ambicje rosną. I uważam, że przy całkowicie wyleczonej ręce Agnieszki coś z tych planów będzie.
Niestety na razie ręka jeszcze w pełni sprawna nie jest. Od zabiegu minęło cztery miesiące. W każdej chwili może być nawrót dolegliwości. Między innymi dlatego trochę inaczej planujemy ten sezon. Być może Agnieszka będzie grała głównie duże obowiązkowe turnieje. Jako zawodniczka z czołowej dziesiątki może jeszcze zagrać jeden mały w półroczu. Jak dotąd go nie wybrała i niewykluczone, że z tego zrezygnuje. Chcemy ograniczyć się do 20 startów w sezonie.
Agnieszce jako ósmej zawodniczce świata będzie łatwiej zdobyć wreszcie kontrakt na odzież?
Bardzo możliwe, ale to nie jest pytanie do mnie, ale do wielkich firm, które świadomie godzą się na wielomilionowe straty, bo właśnie tak wychodzą na współpracy wyłącznie z pośrednikami. Łatwo policzyć, jeśli firma współpracuje z kilkoma setkami zawodniczek i każda z nich ma swoją agencję menedżerską. To jest patologiczny układ. Zresztą jeśli ktoś jest inteligentny, to widzi, że cały układ finansowy na świecie jest patologiczny. Banki oszukują się nawzajem, firmy prowadzą kreatywną księgowość, cuda się dzieją.
czytaj dalej
Czyli z waszych negocjacji z agencją menedżerską, o których pisaliśmy pod koniec roku, nic nie wyszło?
Oczywiście, że nie, zresztą dokładnie tego się spodziewałem. Nie mogliśmy się zgodzić na ich warunki. Nie traktowali nas jak poważnych partnerów, ale jak byśmy pochodzili z jakiejś republiki bananowej. Albo jakby tu po ulicach chodziły białe niedźwiedzie. Nikt nas nie reprezentuje, nadal działamy sami.
Ula wraca po kontuzji trochę wcześniej, niż planowaliście?
Od poniedziałku zaczyna trenować raz dziennie. Tak jak zakładaliśmy, spróbuje zagrać pod koniec marca w Miami. Teraz rusza się symbolicznie, to pierwszy kontakt z piłką od Australian Open. Pierwszy prawdziwy trening planujemy w Indian Wells. Oczywiście jeśli nie będzie bólów.
To brzmi trochę bardziej optymistycznie niż jeszcze miesiąc temu.
Kręgosłup to taka kontuzja, że niebezpieczeństwo nigdy nie minie. W zawodowym cyklu gra się głównie na twardych kortach, a to nie tylko nie sprzyja leczeniu, ale wręcz naraża na kontuzje. Trzy czwarte tenisistek ma z tym problem. Ale trzeba z tym żyć. Obudować to mięśniami, brzuch powinien być jak skała. Co zrobić, sport zawodowy to już dawno nie równa się zdrowie.
Robert Radwański dyplomowany trener po krakowskiej AWF, od początku zajmuje się karierą córek, dwóch czołowych polskich tenisistek, Agnieszki i Urszuli Radwańskich.