1 Wspomaganie farmakologią wcale nie zaczęło się od sportu, choć właśnie w nim zrobiło największą karierę. Ale uwaga: tylko medialną. Informacja o pozytywnym wyniku olimpijskiego testu antydopingowego obiega cały świat. Kiedy po wspomagacze sięga przedstawiciel innego zawodu, globalna społeczność przejmuje się znacznie mniej. Profesor John Hoberman z Uniwersytetu Teksaskiego w Austin, autor książki "Testosteron Dreams: Rejuvenation, Aphrodisia, Doping" (Testosteronowe sny: odmłodzenie, afrodyzjaki, doping), jednym tchem wymienia rozdziały z historii dopingu: "Kierowcy długodystansowi na amfetaminie, górnicy żujący liście koki w Andach, wykonawcy muzyki klasycznej na betablokerach, policjanci i klawisze na sterydach, menedżerowie biorący prozak, metaamfetaminę czy kokainę dla dodania sobie zdecydowania, studenci zażywający przed egzaminem amfetaminę, kuracje przeciwstarzeniowe z hormonu wzrostu, w końcu niewinny red bull, kiedy mam w pracy ciężki dzień".

Reklama

2 W czasie II wojny światowej niemieckim żołnierzom masowo podawano stymulanty. "Drodzy rodzice, jest tu ciężko i mogę pisać tylko co 2-4 dni. Dziś chciałbym tylko poprosić o trochę pervitinu" - pisał w listopadzie 1939 roku Heinrich Boell, młody żołnierz Wehrmachtu stacjonujący w Polsce. Po latach został laureatem literackiej Nagrody Noba, zaś pervitin to leczniczy preparat z metaamfetaminy, opracowany w latach 30. przez laboratorium Tammler w Berlinie - dzięki niemu żołnierze byli pewni siebie, zawsze gotowi do akcji, nie odczuwali bólu, głodu, pragnienia ani senności. "Blitzkrieg był napędzany speedem" - napisano w niemieckim tygodniku Spiegel. Tylko przez trzy miesiące w pierwszej połowie 1940 roku wysłano na front 35 milionów tabletek metaamfetaminy. To było częścią planu, konieczną, aby piloci, marynarze i żołnierze piechoty mogli podołać nadludzkim zdaniom. Poza stymulantami dowództwo dystrybuowało także opiaty. Przynajmniej dopóki trwała wiara w zwycięstwo nad aliantami.

W późniejszych latach trwały prace nad cudowną tabletką wojny. Farmakolog Gerhard Orzechowski zaprezentował środek, ukryty pod kryptonimem D-IX, który potem testowano w najmniejszych łodziach podwodnych. Zawierał 5 miligramów kokainy, trzy pervitinu i pięć środka przeciwbólowego na bazie morfiny. "Gdyby dziś złapano dilera z tak silnym środkiem, wysłano by go do więzienia" - informował Spiegel.

Alianci też nie walczyli tylko siłami natury. Amerykańscy piloci w czasie bitew II wojny często brali benzedrynę. Pięćdziesiąt lat później w Zatoce Perskiej popularnym środkiem wśród sił powietrznych była inna pochodna amfetaminy - dexedryna. W 2005 r. włoska policja wykryła stosowanie na dużą skalę sterydów przez amerykańskie siły w Iraku. Ćwiczenie na siłowni należy tam do najpopularniejszych zajęć. Podobno jedną z nich żołnierze urządzali sobie nawet w wyłożonej wysokimi lustrami sali w pałacu Saddama Husajna.

Reklama

Towar zamawiano przez internet - przez strony na serwerach w Słowenii, na Litwie i w Polsce. Zanim paczki trafiły do Iraku, przechowywano je w Trieście, gdzie trafili na nie karabinierzy. Trudno było je przeoczyć - w sumie chodziło przynajmniej o pięć milionów dawek. Amerykanie oszacowali wartość przesyłek na 2,4 mln dol. miesięcznie. To samo działo się w Afganistanie i innych wojskowych misjach na Bliskim Wschodzie.

czytaj dalej



Reklama

3 Czy naprawdę trzeba komuś tłumaczyć pragnienie zdobycia magicznej substancji, która zapewni przewagę nad rywalami? Doping w sporcie musi być tak stary jak sama rywalizacja - z pewnością niejedną jego formę można by znaleźć w igrzyskach starożytnych. Rozróżnienie, czym wolno się wspomagać, a co ze sportowca czyni oszusta, przyszło znacznie później. Pierwszy przypadek dopingu u olimpijczyka zdarzył się na igrzyskach w Saint Louis w 1904 roku, wiele dziesięcioleci, zanim wprowadzono pierwsze testy antydopingowe (rok 1966) i zanim walka z dopingiem przybrała zorganizowaną formę (dopiero w późnych latach 90.).

Maratończyk Thomas J. Hicks biegł napędzany myślą o mistrzostwie, a także sporymi ilościami brandy, białkami kurzych jaj i strychniną, które podawał mu trener. Pewnie tylko dzięki temu udało mu się dotrzeć do mety maratonu rozgrywanego w ekstremalnych warunkach - mimo 30-stopniowego upału i gęstego kurzu wzbijanego przez samochody podążające za zawodnikami. Dobiegł pierwszy, ale nigdy nie było mu dane cieszyć się z mistrzostwa. Na mecie zobaczył innego biegacza, Freda Lorza, który właśnie pozował do zdjęć jako zwycięzca z Alice, córką prezydenta Roosevelta. Lorz mówił potem, że chciał po prostu zrobić rywalom kawał (większość trasy pokonał samochodem). Hicks, chociaż z zawodu był klaunem, nie wykazał się poczuciem humoru i natychmiast zakończył sportową karierę.

4 Na początku lat 70. grupa rodzin tworzących włosko-amerykańską mafię, która w pełni kontrolowała handel narkotykami, wpadła na perwersyjny w swej genialności pomysł na stworzenie nowego biznesu - sterydów. Sfinansowali pierwsze filmy z aktorami wyglądającymi jak kulturyści - pisze włoski ekspert w dziedzinie dopingu Alessandro Donati. "Nie tylko zarobili na kasowym sukcesie filmów, ale jeszcze wypromowali image, w tamtych czasach uważany raczej za groteskowy, faceta z przesadnie wielkimi mięśniami. O tamtej pory aktorzy i inne gwiazdy show-biznesu opierali swoje przygotowanie zawodowe na kombinacji treningu i hormonów anabolicznych".

Nie, wcale nie chodzi o "Conana Barbarzyńcę" z Arnoldem Schwarzeneggerem, który zresztą nigdy nie zaprzeczył, że brał legalne wtedy sterydy. Mafia miała maczać palce w pornograficznej produkcji z 1972 r. "Behind the Green Door", klasyku swojego gatunku. Mówioną rolę miał napakowany futbolista amerykański Ben Davidson, który 10 lat później pojawił się w "Conanie". Według włoskiego badacza tak zbiegły się wyścielone miliardami dolarów drogi kulturystyki, pornografii, handlu sterydami i zorganizowanej przestępczości. Przez lata 70. i 80. mafia władała niepodzielnie na tym rynku.

Oczywiście sterydy już wcześniej były obecne w siłowniach. Przynieśli je tam faceci z armii. Kiedy w latach 70. powoli rodził się kult ciała, chętnie zdradzali swoje sekrety kulturystom, sportowcom czy artystom scenicznym - na przykład co wziąć, żeby wreszcie efektów ich ćwiczeń nie trzeba było oglądać bez lupę. Doping pomaga być sexy i pozwala osiągnąć to na skróty. Firmy farmaceutyczne szybko zwietrzyły interes. W tamtej dekadzie receptę na sterydy anaboliczne wciąż można było dostać od lekarza. W USA stały się lekiem ściśle kontrolowanym dopiero w 1991 r., długo przez podobnymi regulacjami w innych krajach. Ale skala zjawiska sprawiła, że czarny rynek sterydów rozkwitł znacznie wcześniej.

czytaj dalej



5 Świat potępia doping, ale on wcale nie wyklucza sukcesu, co świetnie obrazuje przykład Davida Jenkinsa, szkockiego mistrza Europy w biegu na 400 m i wicemistrza olimpijskiego z Monachium 1972 w sztafecie. To tylko niektóre jego tytuły, jak okazało się wiele lat później, zdobyte na sterydach. Brał je jak wielu sportowców. Ale był jednym z niewielu, którzy chcieli też na nich zarobić.

Kiedy jego kariera sportowa dobiegła końca, przeniósł się do USA i rozpoczął w Meksyku produkcję sterydów przeznaczonych na amerykański rynek. Okazało się, że robił tam interesy m.in. z panamskim dyktatorem, generałem Manuelem Antoniem Noriegą. Może właśnie dlatego agenci CIA mieli na niego oko. W 1988 r. udowodniono mu przemyt o wartości od 70 do 100 milionów dolarów i skazano na 7 lat odsiadki w więzieniu na pustyni Mojave. Składając zeznania, Jenkins przyznał, że jako sportowiec stosował doping. Nie było jeszcze wtedy w zwyczaju odbierania medali, wykreślania oszustów ze sportowych annałów, dlatego biegacz wciąż w nich figuruje. Z wyroku odsiedział raptem 9 miesięcy, po czym wrócił do okołosportowego biznesu. Wiele nauczył się na błędach i tym razem postanowił działać legalnie. Wszedł w spółkę z Danem Dushainem ps. Sterydowy Guru i otworzył produkcję sportowych suplementów pod szyldem Next Nutrition. Odżywka proteinowa, którą Jenkins własnoręcznie skomponował w swoim garażu, stała się rynkowym sukcesem. Można ją kupić do tej pory.

O tym, że Jenkins nie wstydzi się przeszłości, świadczy slogan reklamowy jego batonu energetycznego Detour: "Pomyśl o tym: snickers na sterydach. Ma takie same pyszne składniki: karmel, orzeszki, czekoladę i właściwości odżywcze, którym nie dorówna żaden baton proteinowy w historii". Na użytek jednego z kulturystycznych portali przebadano ten smakołyk w laboratorium. "Nigdy nie wierz reklamie" - pisze autor artykułu i wylicza, że produkt zawierał znacznie mniej protein, a więcej cukru i tłuszczu, niż podano na etykiecie.

6 Los Angeles 1984 uważane są za ostatnie niewinne igrzyska. Cztery lata później wybuchła era sterydów, zapoczątkowana przez spektakularną aferę sprintera Bena Johnsona w Seulu. "To był kluczowy moment dla wizerunku sportowców. Od tamtej olimpiady zaczęto patrzeć na nich podejrzliwie" - mówił profesor Hoberman.

Kilka miesięcy po igrzyskach w Los Angeles doktor Robert Kerr, endokrynolog z niewielkiego San Gabriel w Kalifornii, w wywiadzie dla New York Timesa przyznał, że przepisywał sterydy zawodnikom z 20 krajów, wielu późniejszym medalistom. "To zdumiewające, ilu ich było, na pewno ponad tuzin" - chwalił się. Kolejne jego wyznania są jeszcze ciekawsze. "Jestem tylko jednym z wielu setek lekarzy, którzy przepisują sportowcom hormon wzrostu" - mówił w 1984 r.

Wtedy w mediach ciągle toczyła się dyskusja, czy to rzeczywiście szkodliwe. Dominowały jednak opinie sprzeczne z poglądem Kerra, który zapewniał, że w swojej praktyce nie spotkał się z żadnymi efektami ubocznymi podawania hormonu. Sportowcy dalej go zażywali, zresztą dlaczego mieliby przestać? Nie istniały żadne testy wykrywające w ludzkim organizmie tę substancję powodującą błyskawiczny przyrost masy - nie było jej nawet na olimpijskiej liście środków zabronionych. Problemem była jedynie jej mała dostępność. Wtedy nie wiedziano jeszcze, jak syntetyzować hormonu wzrostu, odzyskiwano go tylko w bardzo ograniczonych ilościach z martwych ciał dawców.

Ale razem z popytem pojawiły się nowe źródła. Niestety krowi czy małpi hormon nie dawał efektu przy stosowaniu go przez ludzi, co nie przeszkadzało zbijać na nim pieniędzy na czarnym rynku. "Prawie wszystko, co da się kupić, to nic więcej niż pokolorowana woda" - mówił Kerr, który jednak cieszył się, że utrudniona dostępność eliminuje przynajmniej niebezpieczeństwo przedawkowania. Po przedwczesnej śmierci znanej sprinterki Florence Griffith Joyner, wielokrotnej medalistki z Los Angeles i Seulu, Kerr przyznał, że ona także była jego pacjentką.

czytaj dalej



7 W latach 90. na dopingową scenę wkraczają Rosjanie. Upadek potęgi włosko-amerykańskiej mafii uosabia postać Ralpha Dolsa, policjanta, który ożenił się z córką mafijnego klanu Gambiano. Dużo pakował w siłowni i był stałym konsumentem anabolików, które rozprowadzał wśród kolegów z firmy. W 1995 r. zrezygnował z Włochów i został klientem Rosjan.

Jedna z amerykańskich stron poświęconych kulturystyce opublikowała w tym samym roku wywiad z Danem Duchainem, czyli Sterydowym Guru. "W Ameryce sytuacja jest specyficzna, większość sterydów pochodzi z Rosji. Są przemycane przez tamtejszą mafię z Brighton Beach. Nie powiem złego słowa na towar od tych imigrantów. Jakość jest doskonała, a ceny rozsądne. Można kupić hormon wzrostu po 35 dolarów za jednostkę, a gdzie indziej trzeba płacić 80" - wyjaśniał.

Brighton Beach, czyli rosyjska dzielnica nowojorskiego Brooklynu, nazywana też Małą Odessą, nie potrzebowała lepszej rekomendacji. Prawie 70 mafijnych klanów działających na terenie Rosji i byłych republik wytwarzało lub przejmowało, a potem szmuglowało do Ameryki tony sterydów czy hormonu wzrostu. Można znaleźć między nimi tropy prowadzące do dawnego aparatu władzy, który świetnie funkcjonuje w nowej rzeczywistości. "Długo byliśmy nieprzygotowani, żeby stawić czoła organizacjom kryminalnym z Europy Wschodniej, które składają się ze świetnie wyszkolonych ekspertów w dziedzinie korumpowania rządów, urzędników czy środowisk przemysłowych. Te organizacje zatrudniły byłych agentów KGB, opanowały nowe technologie produkcji i na coraz większą skalę angażują się w nielegalny obrót sterydami czy ecstasy" - pisał w 2001 r. dowódca kanadyjskiej jednostki do walki z narkotykami.

Rosyjska mafia od dawna przygotowywała się do światowej ekspansji, trzymała rękę na pulsie dopingowych trendów. W 1992 r. w Worcester w stanie Massachusetts policja aresztowała biochemika z Uniwersytetu w Bostonie i byłego agenta KGB, który na parkingu restauracji Dunkin' Donuts usiłował przekazać tajemniczy pakunek. W środku znajdował się przepis na lek na bazie EPO, który umożliwiłby produkcję substancji na czarny rynek. Naukowiec chciał sprzedać ją Rosjanom za 300 tysięcy dolarów. Odbiorcą okazał się podstawiony agent FBI. Ale EPO wkrótce i tak trafiło do Rosji.

8 EPO to wynaleziony w USA lek o kluczowym znaczeniu dla współczesnej medycyny. Stymuluje produkcję czerwonych krwinek u pacjentów z chorobami nerek, nowotworami i anemią. Wygląda jednak na to, że począwszy od lat 90., wytwarza się tego specyfiku pięcio-, a może sześciokrotnie więcej, niż potrzeba go pacjentom. 'To zjawisko tłumaczy tylko zaangażowanie zorganizowanej przestępczości' - twierdzi Donati. Opiera swoje szacunki na pewnym wydarzeniu odnotowanym przez kroniki policyjne w 1999 r. w stolicy Cypru Nikozji. Z hurtowni tamtejszej firmy farmaceutycznej skradziono 4,65 mln fiolek z EPO. To wystarczyłoby do leczenia pacjentów w całej Europie przez rok. Złodziei (czy też ciężarówek ze złodziejami) nikt nie zauważył, chociaż samo przeładowanie towaru musiałoby trwać dłuższy czas. Bez problemu opuścili wyspę. Sprawy nie udało się wyjaśnić, policja cypryjska odkryła jedynie, że zamówienie na kradzież złożyła prężnie działająca w tym regionie organizacja przestępcza, a całość towaru miała trafić na czarny rynek. Organy międzynarodowe nie włączyły się do sprawy, chociażby po to, aby wyjaśnić, czy towar był jakoś szczególnie ubezpieczony i dlaczego warta setki milionów euro ilość EPO w ogóle znalazła się na małej śródziemnomorskiej wyspie w słabo strzeżonej hurtowni. "Doskonale wiadomo, że ta substancja powinna być przechowywana w niskiej temperaturze i nigdy przez długi okres. EPO musiało być przeznaczone do szybkiego zużycia, ale przez ilu pacjentów i w którym kraju?" - zastanawia się Donati.

czytaj dalej



9 Internet zdemokratyzował dostęp do dopingu, pisze Donati. Ale czarnorynkowe dochody wcale się nie rozproszyły. W 2005 r. specjalna jednostka Departamentu Sprawiedliwości rozbiła indyjską organizację Bansalów. W ramach operacji "Cyber Chase" w ciągu 48 godzin aresztowano 20 osób w ośmiu miastach USA, a także m.in. w Kostaryce, Bombaju i Nowym Delhi. Wartość procederu oszacowano na 139 milionów dolarów, z czego 35 milionów dotyczyło dopingu.

Policja w Filadelfii zaczęła się przyglądać działalności pary Hindusów, Brija Bhusana Bansala i Akhila Bansala. Od połowy 2003 r. ich organizacja sprzedawała około 2,5 miliona dawek sterydów miesięcznie. Przemycała je z Indii, by potem ze Stanów rozsyłać je w świat przy wykorzystaniu ponad 200 internetowych aptek.

Zajęto 41 kont bankowych w USA, na Cyprze, w Indiach, Singapurze, Irlandii i kilku małych wyspiarskich krajach azjatyckich, na których było ponad 8,6 milionów dolarów. Udało się także zabezpieczyć substancje farmaceutyczne o wartości 5,8 milionów dolarów.

10 Szacuje się, że na świecie doping przyjmuje niemal 15 milionów ludzi, w tym sportowcy, kulturyści, żołnierze, milicjanci, ochroniarze. Podstawą do tych wyliczeń były ilości nielegalnych środków konfiskowanych rocznie - pięć ton sterydów, pół tony testosteronu, po sto tysięcy fiolek EPO i hormonu wzrostu oraz około miliona dawek innych substancji. Przyjmuje się, że to 0,7 proc. prawdziwej skali zjawiska dopingu (wskaźnik różni się w poszczególnych krajach, zależnie od przepisów i sprawności organów ścigania). Wynika z tego, że rocznie obraca się na świecie około 700 tonami sterydów anabolicznych, od których rosną mięśnie prawie 15 milionów ludzi. Regularnych użytkowników EPO może być nawet 500 tysięcy.