"Dziennik" informował już, że Telewizja Publiczna nie pokaże meczów reprezentacji Polski w finałach mistrzostw Europy 2008, bo nie chce zapłacić 10 milionów euro. Jednak w poniedziałek przedstawiciele Polsatu zaszokowali swoim stanowiskiem - TVP być może rzeczywiście nie przeprowadzi transmisji, ale... zapłacić i tak będzie musiała. Zdaniem prawników Zygmunta Solorza-Żaka szefowie z Woronicza mają do wyboru tylko dwa warianty: wydać 10 milionów euro i wykorzystać prawa do piętnastu spotkań Euro 2008, albo... po prostu wyrzucić 10 milionów w błoto. Czyli tak naprawdę stoją pod ścianą.
"Intensywnie szykujemy się do samodzielnego pokazania meczów Euro 2008, ale w świetle prawa porozumienie między Polsatem a TVP zostało zawarte. Przedstawiciele Telewizji Publicznej dodatkowo chcieli parafować umowę w obecności notariusza, ale nie stawili się. To jednak niczego nie zmienia. Odsyłam do artykułu 72. Kodeksu Cywilnego. On w stu procentach definiuje, kiedy dochodzi do zawarcia umowy. Sprawa jest jasna - nam należą się pieniądze, a im prawa do piętnastu meczów" - twierdzi Marian Kmita, szef sportu w Polsacie.
Pierwszy paragraf przywołanego artykułu brzmi: "Jeżeli strony prowadzą negocjacje w celu zawarcia oznaczonej umowy, umowa zostaje zawarta gdy strony dojdą do porozumienia co do wszystkich jej postanowień, które były przedmiotem negocjacji". Wedle Polsatu, treść porozumienia ustalono 14 grudnia, a zawarto je 6 lutego. Od tamtej pory - zdaniem ludzi Solorza-Żaka oczywiście - sprawa jest zakończona. "Dlatego naszym zdaniem Telewizja Publiczna kupiła prawa do pokazania 15 spotkań. Jeśli na czas nie wpłynie do nas pierwsza rata, skierujemy sprawę do sądu i będziemy domagali się egzekucji" - twierdzi Kmita.
Co wówczas? Sąd raczej nie rozpatrzy sprawy przed czerwcowymi finałami mistrzostw. I to w zasadzie byłby scenariusz marzeń dla Polsatu - miałby turniej na wyłączność, a zarazem po wyroku sądu dostałby pieniądze, jakich oczekiwał. Na aż tak wielki błąd TVP nie może sobie pozwolić. Można podejrzewać, że dziś do wertowania kontraktów ruszą prawnicy Telewizji Publicznej, a w najbliższych dniach jej przedstawiciele zmiękną i gorączkowo będą próbowali wrócić do rozmów. Jednak zdaniem Solorza-Żaka jakiekolwiek zmiany w treści wynegocjowanej umowy są niemożliwe. 10 milionów euro i ani jednego eurocenta mniej.
Polsat nie ma żadnych wątpliwości. "Pan Solorz jasno powiedział, że zakończyliśmy negocjacje i nie mamy zamiaru do nich wracać. To właśnie było w naszym komunikacie. Po prostu wszystko ustaliliśmy i kolejne spotkania nie są potrzebne" - oświadcza Kmita.
Strona Polsatu nie czeka na kolejne spotkania także z innego powodu - prowadzącego ze strony TVP rozmowy wiceprezesa telewizji Pawła Farfała. Ten młody działacz Ligi Polskich Rodzin, mówiąc oględnie, nie wzbudził szczególnej sympatii. Można usłyszeć, że "to narodowościowiec, w jego gabinecie po środku wisi krzyż, z lewej strony godło Polski z 1918 roku, a po prawej portret Romana Dmowskiego, jest dziwny, rozmowy z nim nie należą do przyjemności". Ale na to wszystko, jak i na niejednoznaczną przeszłość Farfała, machnięto by ręką, gdyby momentami nie zachowywał się tak, jak w biznesie nie przystoi.
Przypomnijmy, że zdaniem Farfała 10 milionów euro za 15 meczów to zbyt dużo. Ale co ciekawe, Polsat początkowo proponował TVP zakup praw do transmisji z Euro 2008 za 5 milionów euro. Ta oferta została odrzucona. Potem cena wzrosła do 7,5 miliona euro i znowu na Woronicza nikt nie wyraził zainteresowania. Sytuacja jednak diametralnie się zmieniła, gdy polscy piłkarze wywalczyli pierwszy w historii awans i w dodatku w grupie trafili na Niemców. Z biznesowego punktu widzenia to prawdziwa żyła złota. Można się spodziewać, że spotkanie obejrzy co najmniej 12 milionów Polaków, a może nawet więcej. Nic więc dziwnego, że cena za pakiet oferowany przez Polsat poszła w górę. Sam Solorz-Żak zapłacił za wszystkie mecze turnieju 15 milionów euro.
A dlaczego połowa spotkań miałaby kosztować TVP więcej niż połowa sumy wydanej przez Polsat? Ponieważ TVP dostałoby wszystkie najatrakcyjniejsze spotkania - mecze Polaków oraz między innymi finał. "Ktoś na Woronicza przespał moment, w którym można było zapłacić mniej" - można dziś usłyszeć.