W tej samej imprezie Pyrek była 3. Ciekawe czy światowa federacja lekkoatletyki (IAAF) zabierze Niemce srebro i przyzna Polce?
"Yvonne skończyła się wraz z końcem mojej kariery sportowej. Teraz jestem Balian! 20 grudnia przeszedłem pierwsze zabiegi hormonalne. Chirurgiczne, w tym najważniejszy, przyszycie penisa, jeszcze przede mną" - chwali się Balian.
Bardzo umięśniona, z chłopięcymi rysami twarzy i króciutko ostrzyżona Buschbaum wyglądała przy innych zawodniczkach jak kulturystka. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że to silny tyczkarz. Przypominała postać z NRD-owskiej fabryki, produkującej sportowych mutantów multimedalistów. Nic dziwnego, że rekord życiowy miała bardzo dobry (4,70 m). To drugi rezultat Niemiec w tej dyscyplinie.
Kariera Buschbaum nie przebiegała jednak harmonijnie. Jej ciało coraz bardziej się buntowało. W 2007 roku z powodu przedłużających się kontuzji postanowiła zakończyć karierę. Właśnie wtedy postanowił(a), że już nie chce nazywać się Yvonne, ale Balian. Imię wybrał(a) na cześć bohatera filmu "Królestwo niebieskie" - nieszczęśliwego kowala, który stracił żonę i syna oraz był bliski utraty wiary w Boga.
Buschbaum chciał wystartować w igrzyskach olimpijskich w Pekinie i poprawić swój rezultat z Sydney (6. miejsce). "Teraz przyjmuję jednak serię zastrzyków z testosteronem, po których praktycznie wszędzie rosną mi włosy. Ciało bardzo swędzi, ale nie żałuję decyzji. O Pekinie już nie myślę, bo testosteron jest zabronionym środkiem i przyłapano by mnie na dopingu" - mówi Balian.
Po zakończeniu kuracji Balian być może powróci do sportu. W 2012 roku będzie miał dopiero 32 lata. Czy zostanie rywalem naszych tyczkarzy podczas igrzysk olimpijskich w Londynie?