Kilka dni temu na konferencji prasowej Beenhakker zasugerował, że jeśli nie będzie zadowolony ze zmian, które niebawem mają zajść w PZPN, to nie wyklucza wyjazdu z Polski. Jak się dowiedzieliśmy taka decyzja może być podyktowana nie tylko sympatią do prezesa Michała Listkieiwcza. Holenderski szkoleniowiec znalazł się na pierwszym miejscu wśród kandydatów na nowego trenera reprezentacji Meksyku!

Reklama

Beenhakkera miał Meksykanom polecić Hugo Sanchez, który był gwiazdą Realu Madryt, gdy "Królewskich" prowadził właśnie Holender. W marcu tego roku Sancheza zwolniono z funkcji trenera meksykańskiej kadry. Zastąpił go Jesus Ramirez, ale tylko tymczasowo. Jorge Vergara, działacz Meksykańskiej Federacji Piłkarskiej, potentat filmowy i jeden z najbardziej wpływowych ludzi w tamtejszym futbolu, powiedział kilka dni temu, że zamierza znaleźć odpowiedniego trenera dla drużyny narodowej w ciągu najbliższego miesiąca. Zaznaczył, że nic nie chce robić na siłę. Jeśli będzie trzeba, to poczeka do końca Euro 2008 - aż kilku utytułowanych, mówiących po hiszpańsku selekcjonerów zostanie zwolnionych, albo po prostu zrezygnuje z pracy...

Meksykańskie media już od marca śledzą każdy krok Vergary. Beenhakker wymieniany jest przez nie jako najbardziej prawdopodobny kandydat na następcę Sancheza. Kilka dni temu jedna z meksykańskich gazet przeprowadziła wywiad z Beenhakkerem. Selekcjoner biało-czerwonych o pracy w szesnastej reprezentacji świata (według rankingu FIFA) wypowiada się z dystansem - czytamy w "Dzienniku".

"Bardzo miło wspominam Meksyk, mam tam wielu przyjaciół" - powiedział Holender. "Na razie nie myślę jednak o żadnej przeprowadzce, koncentruję się na przygotowaniach do Euro. Przed nami mecz z Niemcami. Poza tym dobrze mi w Polsce, tutaj mam spokój. Siedzę teraz przed telewizorem i analizuję mecze" - powiedział Leo.

Reklama

Kontrkandydatami Beenhakkera są między innymi Javier Aguirre, Jose Pekerman, Luiz Felipe Scolari i Marcello Lippi. Kolejność nieprzypadkowa. Aguirre - 49-letni szkoleniowiec Atletico Madryt - pochodzi z Meksyku, poza tym odnosi jako takie sukcesy w lidze hiszpańskiej. Vergara wolałby jednak Beenhakkera, bo ma do niego spory sentyment. Meksykański bogacz jest właścicielem Chivas Guadalajara klubu, w którym Holender pracował przed dziesięciu laty.

Wczoraj udało nam się dodzwonić do siedziby meksykańskiej federacji. Powiedziano nam jedynie, że gdyby Beenhakkerowi sezon kończył się w maju, a nie pod koniec czerwca, to byłby dla nich najpoważniejszym kandydatem.

"Czy wiem, że znajduję się na liście następców Sancheza? Nie wiem. Jeszcze nikt się ze mną nie kontaktował w tej sprawie. Wiem tylko, że zwolniono go zbyt pochopnie" - mówił Beenhakker w meksykańskiej gazecie.

Reklama

Holender dodał też, że jest kiepsko zorientowany w tym, co dzieje się teraz w tamtejszej piłce. I rzeczywiście chyba tak jest, bowiem zwolnienie Sancheza trudno nazwać pochopnym. W ostatnich miesiącach pracy przegrał m.in. z Gwatemalą i zremisował z Kanadą. Jego drużynie brakowało jakiejkolwiek strategii. Poza tym nakazał, aby reprezentanci Meksyku zaczęli grać w czerwonych strojach (tradycyjne, zielone koszulki, według niego za bardzo zlewały się z kolorem murawy). Za jego dymisją głosowali wszyscy przedstawiciele pierwszoligowych drużyn (w Meksyku to kluby oficjalnie zwalniają i zatrudniają selekcjonera!).

Beenhakker, zdaniem Vergara, to zupełne przeciwieństwo Sancheza. Ma sukcesy, jest szanowany i wystarczająco poważny. Nie pozwala sobie na żadne bezsensowne fanaberie. No i jest świetnym strategiem. Dlatego Vergara chce zaproponować Beenhakkerowi dwa razy lepszy kontrakt od tego, jaki Holender podpisał z PZPN. 1,5 - 2 mln euro rocznie plus premie (Leo zarabia obecnie około 800 tys. euro). Co na to Michał Listkiewicz?

"Trener Beenhakker przedłużył niedawno umowę, zgodnie z którą poprowadzi polską reprezentację w eliminacjach do mistrzostw świata w RPA. Nie wyobrażam sobie, aby było inaczej" - mówi prezes PZPN.

Jak udało się nam dowiedzieć, w kontrakcie Beenhakkera nie ma żadnej klauzuli, która określałaby wysokość kary, jaką Holender musiałby zapłacić za przedwczesne zerwanie kontraktu.

"Czy Beenhakker może przedwcześnie zerwać umowę?" - "Dziennik" pyta Listkieiwicza.

"Jeśli taka będzie jego wola, to co ja będę mógł zrobić? Nic. Z szacunku dla niego i za to, co zrobił dla naszej piłki, pozwolę mu odejść" - odpowiada Listkiewicz. "Ale nadal wierzę, że Leo zostanie z nami na lata. Już raz Węgrzy chcieli go nam zabrać i nie udało im się. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie".