Z Rogerem, jego siostrą Cibele i matką dziennikarze spotkali się w warszawskiej restauracji Chłopskie Jadło. Piłkarz Legii od początku pobytu w Polsce pokochał naszą kuchnię, ale wciąż odkrywa jej uroki. O wszystko pyta swoją tłumaczkę i przyjaciółkę, Agatę, a jeśli już coś wie, szybko tłumaczy bliskim. "To ogórek kwaszony, to smalec - nie przepadam, wolę żurek" - śmieje się od ucha do ucha.

Reklama

Matka jest z niego dumna. "Od dziecka wiedział, czego chce. Wspierałam go tak, jak mąż (tata Rogera nie żyje - przyp. red.). Wiedziałam, że któregoś dnia spełni się jego marzenie. Piłka jest w jego życiu, po Bogu i rodzinie, najważniejsza - ona pozwala mu się identyfikować z waszym krajem" - mówi "Faktowi" Lucia.

Kiedy ich sąsiedzi w Brazylii dowiedzieli się, że Roger został Polakiem, nie kryli zaskoczenia. "Wszyscy dzwonili z gratulacjami. Pytali, czy o tym wiemy" - śmieje się Cibele. "To pokazało się na wszystkich portalach internetowych w Brazylii". A mama dodaje: "Wszyscy uważali, że zrobił słusznie".

Obie kobiety są zaskoczone Polską. Pozytywnie. "Wasz język jest bardzo trudny i już miałam z tym przejścia, ale jakoś się dogadałam. W Polsce są bardzo sympatyczni ludzie, a Warszawa to ładne miasto. Stadion Legii też mi się podobał" - mówi Lucia, która z córką obejrzała spotkanie Pucharu Polski Legia - Zagłębie Lubin.

Reklama

"Na meczach bardzo się denerwuję. Gdy na boisku ktoś go uderzy, to wiem, że on niekiedy udaje (śmiech), bo trzeba zyskać trochę czasu, ale jak leży na murawie, to serce matki zawsze drży". Cibele zmienia temat: "Ładne tu macie dziewczyny. Brat ma dobry gust. Lubi wysoką jakość (śmiech). Jest dyskretny. Zawsze dużo czasu zajmowało mu, zanim przedstawił mamie nową dziewczynę. Tata, kiedy jeszcze żył, powtarzał, że Roger ożeni się z Polką. Nawet wymyślił jej imię - Zwanowiska. Nie zdążyliśmy go zapytać, skąd taki dziwny pomysł".

Dla matki Roger nadal jest oczkiem w głowie. Mówi o nim jak o swoim największym skarbie. "Zawsze był grzeczny, troskliwy, czuły. Teraz też jest taki, ale urósł sporo" - śmieje się Lucia. "Nigdy nie psocił. Raz zdarzyła mu się tylko przygoda - w Brazylii są na dachach domów takie pojemniki z wodą, która się grzeje. Wszedł tam z innymi dzieciakami, bo był ciekawy. Kąpali się w tym zbiorniku i trzeba było go później wyczyścić. On tylko patrzył".

"Grzeczny?! Kiedy miałam sześć lat, a on osiem, chciał mnie przydusić!" - wspomina Cibele. "To prawda. Wróciłam do domu z zebrania i zastałam Cibele płaczącą i całą czerwoną. Nie mogła oddychać. Ale Cibele zawsze była tą gorszą, psuła mu zabawki, a on wtedy płakał. On jej niczego nie psuł. W salonie zrobili sobie boisko do gry w piłkę i tam szaleli" - opowiada.

Reklama

"Kiedyś był wielką beksą. Kiedy miał roczek, poszliśmy na zastrzyk. Po nim tak się wystraszył, że przestał mówić. Czasami płakał bez powodu i wtedy zdarzyło mi się dać mu klapsa. Gdy był już dorosły, tylko raz widziałam go płaczącego - jeszcze kiedy grał w Corinthians. Dostał czerwoną kartkę i płakał na boisku. Innym razem były urodziny jego taty, strzelił gola i zaśpiewał sto lat do kamery. Nie rozpłakał się, ale jako mama czułam, że w środku płacze".

"Pojedziecie na Euro 2008, żeby dopingować Rogera?" - pyta "Fakt". "Chciałabym, ale to nie będzie możliwe. Nie będę miała urlopu, bo pracuję w Ministerstwie Pracy".

"Ja przyjadę! Jak Roger pozwoli..." - Cibele patrzy na brata. "Ale jak będzie Euro w Polsce, to na pewno tu będziemy. A teraz założymy sobie telewizję kablową" - kończy dumna mama.