Robert Radwański, ojciec i trener tenisistek, zupełnie jak papa Williams, meczu córek nie obejrzy. Tej decyzji nie podjął jednak sam - zrobiły to za niego władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, odmawiając mu wizy.

"Miałem już bilet lotniczy, ale przepadł. W niedzielę w Paryżu wsadziłem Agnieszkę samą do samolotu. Wszystkie cztery aplikacje dla naszej rodziny składaliśmy razem, jakimś cudem tylko mnie wizy nie przyznano" - tłumaczy Radwański. Jak się dowiedzieliśmy w polskim konsulacie, formalności wizowe leżały w gestii organizatorów turnieju. Wizy nie przyznano także tenisistce z Izraela, Shahar Peer, ale tę decyzję można przynajmniej wytłumaczyć politycznie.

Radwański przypomina, że przed rokiem też potraktowano ich w Dubaju nieprzychylnie. Agnieszka w sobotę grała wtedy półfinał w Dausze, nocą przyleciała do Dubaju, a w niedzielę musiała grać dwa mecze kwalifikacji. Była już w pierwszej dwudziestce WTA, ale na liście zgłoszeń liczył się ranking sprzed kilku tygodni. Dzikiej karty jej nie przyznano.

Typowanie zwyciężczyni w ich pierwszym zawodowym meczu wydaje się proste - w spotkaniach sióstr z czasów juniorskich Agnieszka prowadzi 4:0. Ale ona dotarła do Dubaju w ostatniej chwili, do tego jeszcze z anginą, której nabawiła się w zimnej paryskiej hali. Świetnie zaaklimatyzowana w ciepłych krajach Urszula (przed Dubajem grała w Tajlandii) może więc zrobić niespodziankę. Poza 60 pkt WTA stawką meczu jest nieco ponad 10 tys. dol.

Radwański o meczu swoich córek mówi krótko: "Zagrają najlepiej, jak umieją, bo obie bardzo potrzebują punktów rankingowych".







Reklama