Kogo broni FIFA? 56 działaczy, piłkarzy i sędziów podejrzanych (pięciu z nich jest tymczasowo aresztowanych) o udział w aferze korupcyjnej? Takich działaczy, jak Eugeniusz Kolator, pierwszy wiceprezes PZPN, odpowiadający za sprawy organizacyjne piłkarskiej centrali? To jego podpis decyduje o przyznawaniu klubom licencji, nanoszeniu poprawek do statutu PZPN, czy rozdziale pieniędzy z Canal+. I właśnie Kolatorowi, pozostającemu w cieniu prezesa Listkiewicza, ze szczególną uwagą przygląda się prokuratura.

Teoretycznie zakres obowiązków wiceprezesa Kolatora obejmuje tzw. sprawy organizacyjne. Jednak od dnia podpisania przez PZPN umowy z Canal+ (lipiec 2000 r.) na sprzedaż praw do transmisji telewizyjnych z meczów I ligi, Kolator uaktywnił się również na polu finansowym. Zaczął nawet decydować o kolejności spłacania (i wysokości kwot) licznych wierzycieli GKS Katowice. Rzecz jasna z pieniędzy pochodzących z Canal+, a rozdzielanych między klubami w centrali PZPN. Sprawa wyszła na jaw dwa lata temu, kiedy doniesienie do prokuratury w Katowicach złożył jeden z szefów firmy windykacyjnej "Indos", reprezentującej pominiętych przez Kolatora wierzycieli. Pierwszy wiceprezes PZPN, w sposób niezgodny z prawem, próbował wyręczyć komornika. Wedle kodeksu karnego jest to przestępstwo zagrożone karą do 5 lat pozbawienia wolności (sprawa w toku).

Parę dni temu, podczas zebrania zarządu PZPN, Kolator przekonał kolegów, by ponownie wybrali go szefem Komisji Licencji PZPN. A przecież do jej działalności zastrzeżenia mieli kontrolerzy Ministerstwa Sportu. Wykryli oni wiele nieprawidłowości przy przyznawaniu licencji Widzewowi Łódź, Lechowi Poznań, a ostatnio także nowemu klubowi powstałemu z połączenia Lecha Poznań i Amiki Wronki oraz Wiśle Kraków! Zdarzały się przypadki łamania podstawowych wymogów licencyjnych. Na przykład działacze Wisły przed rozpoczęciem obecnego sezonu nawet nie wypełnili niezbędnego wniosku!

Dlaczego Kolator chce dalej brnąć w ten interes? Odpowiedzi trzeba szukać w szwajcarskim mieście Nyon, gdzie mieści się siedziba UEFA. Kilka lat temu europejska federacja za priorytet uznała ujednolicenie licencyjnych przepisów, zwłaszcza w krajach kandydujących do Unii Europejskiej. UEFA przeznaczyła na ten cel spore pieniądze, finansując - za pośrednictwem krajowych federacji - także ludzi odpowiedzialnych za uporządkowanie licencyjnego bałaganu. Kolator dopiero niedawno, przed sądem w Łodzi (pozwał tam Jana Tomaszewskiego) przyznał się, że jako szef Komisji Licencyjnej otrzymuje wynagrodzenie. Że prezes Listkiewicz, owszem, wypłaca mu premie, ale wyłącznie z puli UEFA. Dotychczas Kolator utrzymywał, że pracuje społecznie...

Dowolna interpretacja obowiązującego w Polsce prawa przy Miodowej bywa normą. Oto wiceprezes Kolator, zatwierdzając poprawki wprowadzone do poprzedniego statutu związku, zapomniał dopilnować wykreślenia bardzo ważnego zapisu. Gwarantował on ustępującym władzom PZPN zachowanie dożywotnich mandatów wyborczych z głosem stanowiącym. Sprawa trafiła do prokuratury, bo ten statut został zarejestrowany przez sąd z podejrzeniem tzw. wymuszenia poświadczenia nieprawdy (za to też grozi więzienie!). Spór prawny o to, czy doszło tu do przestępstwa, trwa. Nikt jednak nie wątpi, że wiceprezes Kolator, nieuważnie czytając znowelizowany statut przed jego sądową rejestracją, nie dopełnił elementarnego obowiązku!

Dopóki jednak szefowie FIFA trzymają nad PZPN parasol ochronny, wiceprezes Kolator nie musi się obawiać o utratę "społecznej" posady.

To zdumiewające, że tyle zamieszania w polskim futbolu był w stanie zrobić skromny człowiek z Karczewa, na co dzień... pracownik Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego.











Reklama