Na 1500 m walczyła w sobotę. Tuż po starcie biegła z tyłu stawki, ale szybko przesunęła się do przodu, by uniknąć ścisku i walki na łokcie, do której często dochodzi w hali. Polka jest krucha, filigranowa, więc w takiej przepychance jej szanse byłyby niewielkie.
Chojecka lubi biegi rozgrywane w szybkim tempie, więc w Birmingham nie zamierzała czekać na ataki innych. Sama uciekła rywalkom na długo przed metą. Biegnące za nią Rosjanki: Natalia Pantelejewa, Olesja Czumakowa były bezradne. Polka wygrała bardzo pewnie, w czasie 4.05,13 min. "Tempo tego biegu było dla mnie perfekcyjne" - mówiła na mecie. "Nie na tyle szybkie, by poprawić najlepszy wynik tego roku. Ale najważniejszy i tak jest złoty medal. W końcu przyjechałam tu po niego."
Na świętowanie nie było czasu, bo dzień później startowała na 3000 m. Chciała wygrać, żeby obronić tytuł zdobyty przed dwoma laty w Madrycie. Stała przed wielką szansą, by przejść do historii lekkoatletyki, bo do tej pory nikt nie zdobył w halowych mistrzostwach złotego medalu na 1500 i 3000 m. I szansę wykorzystała. Bardzo długo prowadziła Joe Pavey, której Chojecka się obawiała. Trzecia biegła bardzo groźna Marta Dominguez. Pavey osłabła, a Polka zaatakowała na dwa okrążenia przed metą. Dominguez próbowała ją gonić, ale było to zadanie ponad jej siły.
Chojecka uzyskała czas 8.43,25. Została gwiazdą mistrzostw Europy, ale wie, że o medale światowych imprez będzie o wiele trudniej. W lutym w Stuttgarcie na tym samym dystansie padł halowy rekord świata. Etiopka Meseret Defar uzyskała 8.23,72.
Walkę o złoto w Birmingham zapowiadała także tyczkarka Anna Rogowska. Na mistrzostwa nie przyjechała rekordzistka świata Jelena Isinbajewa i Polka chciała wykorzystać jej nieobecność. "Jeżeli w pierwszej próbie pokonam 4,70, mogę mieć złoto" - zapowiadała Rogowska. "Ale kto wie, czy nie skończy się na rekordzie Polski."
Skończyło się na medalu brązowym. Rogowska pokonała 4,66, o 6 cm mniej od jej najlepszego wyniku tego sezonu. Przegrała z Rosjankami: Swetłaną Feofanową (4,76) i Julią Gołubczykową (4,71). Dla Rogowskiej brązowy medal to porażka, dla Darii Onyśko ogromny sukces. Polka niespodziewanie była trzecia w biegu na 60 m. Uzyskała ten sam czas co czwarta Brytyjka Jeanette Kwakye (7,20), o jej zwycięstwie decydowały tysięczne części sekundy.
Nikłe nadzieje na medal mieliśmy jeszcze w dwóch ostatnich konkurencjach mistrzostw: sztafetach 4 x 400 m. Obydwie były osłabione kontuzjami. Sztafeta męska długo biegła w czołówce, ale straciła na ostatniej zmianie. Przed metą i tak mogła wywalczyć brązowy medal, bo Rosjanin, potrącony przez Niemca, prawie się przewrócił. Niestety, Piotr Klimczak nie potrafił tego wykorzystać. Po zawodach Niemców zdyskwalifikowano, dzięki czemu Polacy przesunęli się na trzecie miejsce. Sztafeta kobiet była czwarta.
Nie ma mocnych na Lidię Chojecką. Polka bez problemów zdobyła w Birmingham dwa złote medale (w biegach na 1500 3000 m). Te mistrzostwa musiały się skończyć jej sukcesem. Była faworytką na obydwu dystansach. Przed wylotem do Birmingham mówiła DZIENNIKOWI, że po zgrupowaniach w RPA jest w wielkiej formie i chce walczyć o złoto. A nawet dwa. Słowa dotrzymała.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama