Przed rokiem kwalifikacje, dziś rozstawienie - tegoroczny US Open to dla pani chyba zupełnie inny turniej?

Na pewno jest mi łatwiej. Trzy mecze w kwalifikacjach na twardych kortach to wielki wysiłek, który porządnie czuć w nogach. I to zanim naprawdę zacznie się rywalizację w turnieju. Dziś, żeby obronić punkty sprzed roku wystarczy mi przejść jedną rundę. Oczywiście mam nadzieję, że będzie lepiej. Poza kortem różnice są niewielkie. Dostałam dodatkowy identyfikator i szafkę w szatni razem z innymi rozstawionymi. Samochody, którymi dowożą mnie na korty, nie różnią się od tych sprzed roku. Na specjalne traktowanie może liczyć tylko czołówka, na przykład Henin. Poza tym panuje demokracja. Czakwetadze jest 6. na świecie, a wczoraj musiała trenować na połowie kortu, to samo Nalbandian, czy Safin. Panował wielki tłok, zawodnicy bili się o miejsce na korcie, a w tym samym czasie na połowie z nich odbywały się zabawy dla dzieci.

Reklama

Czy rywalki zaczęły traktować panią poważniej?
Na pewno znają już moje nazwisko. Mój wiek nie ma dla nich znaczenia, bo wiedzą, że to nie żadna juniorka, ale zawodniczka na progu trzydziestki WTA.

Jak pani ocenia przeciwniczkę z I rundy, Akiko Morigami?

Znam ją z turniejów, ale nigdy jeszcze z nią nie grałam. Wiem, że gra oburęczny bekhend i forhend, i że jest dobra.

W III rundzie może pani trafić na Marię Szarapową, która niedawno zaprezentowała dziennikarzom specjalną czerwoną sukienkę na US Open. A jaki strój pani przygotowała na Szarapową?
W ogóle nie wiem, o co chodzi. Nic nie słyszałam o żadnych pokazach i zupełnie mnie to nie interesuje. Zresztą nie myślę jeszcze o kolejnych meczach. Muszę najpierw wygrać ten pierwszy.

Reklama

Lubi pani amerykańskie turnieje, ten cały zgiełk, atmosferę pikniku?

Ameryka to rzeczywiście zupełnie inny świat. Na początku wszystko mnie tu szokowało. Choćby olbrzymie porcje jedzenia w restauracjach. Colę podaje się tu prawie w wiadrach. Ale jestem w USA już chyba ósmy raz i trochę do tego przywykłam.

W Nowym Jorku nie można ograniczać się do tenisa.
To prawda. Przyznam, że bardzo spodobał mi się Macy's na Manhattanie - podobno największy dom towarowy świata. Nasz hotel znajduje się kilkadziesiąt metrów obok, więc miałyśmy okazję z mamą i siostrą dobrze go zwiedzić. Są tam ubrania moich ulubionych projektantów - w jednym stoisku potrafiłam spędzić półtorej godziny, ale zrobiłam fantastyczne zakupy.

Michał Przysiężny pokonał w kwalifikacjach Łukasza Kubota i zagra w turnieju głównym. Komu pani kibicowała?

Łukasza znam od roku, a Michała widzę tu po raz drugi w życiu. Wcześniej przywitaliśmy się tylko na jubileuszu PZT. Po prostu cieszę się, że Polak zagra w turnieju głównym singla.