Rozumiem sportowców, którzy zmieniają barwy narodowe. I nie mam nic przeciwko temu, żeby Brazylijczyk Roger Guerreiro zagrał w barwach Polski na mistrzostwach Europy. Mam własne doświadczenia w tym temacie. Choć byłem w zupełnie innej sytuacji niż Roger. W Polsce w 1988 roku nie był możliwości zrobienia kariery w boksie. Dlatego zdecydowałem się na wyjazd do Niemiec. Tam miałem o wiele większe szanse, by coś osiągnąć w swojej dyscyplinie sportu. I chciałbym podkreślić, że nie żałuję swojej decyzji. Zresztą po latach wróciłem do Polski i teraz walczę pod biało-czerwoną flagą. Dla mnie to było naturalne. Wiem, że przez niektórych byłem potępiany, nazwany zdrajcą. Nawet jeszcze dzisiaj słyszę takie opinie, ale nie przejmuję się nimi - mówi Michalczewski na łamach "Dziennika".

Reklama

Boksując jako Niemiec zostałem amatorskim mistrzem Europy, a potem, gdy przeszedłem na zawodowstwo, zdobywałem dla Niemiec pasy mistrza świata. Karierę kończę jednak jako Polak. Wróciłem do naszego kraju i tutaj zarabiam na życie. W dzisiejszym świecie to normalne, że ludzie zmieniają obywatelstwo. I nieważne, czy robią to z powodów politycznych, ekonomicznych, czy dlatego, że bardziej podobają im się na przykład Wyspy Bahama niż własny kraj. Leo Beenhakker trafił w sedno, gdy powiedział byśmy wyszli z drewnianych pudełek. Mamy XXI wiek i to jest normalne, że ludzie emigrują jak chociażby nasi rodacy na Wyspy Brytyjskie. Polska niestety w wielu sprawach jest zaściankowa. Szczycimy się że jesteśmy krajem katolickim, że mieliśmy papieża Polaka, który tyle mówiło tolerancji dla innych. Ale gdy widzimy ciemnoskórego sportowca, to plujemy na jego widok albo nawet wyzywamy go od czarnuchów. Jak to możliwe? Gdzie tolerancja, gdzie próba zrozumienia innych? Jak można krytykować kogoś że wybrał inny kraj, albo zastanawiać się po co nam kolejny ciemnoskóry w reprezentacji Polski?

To dla mnie normalna sytuacja. Jeśli Beenhakker widzi w Rogerze dobrego piłkarza, a on sam chce grać dla naszego kraju, to nie powinno być żadnych innych przeciwwskazań. Holender zna się na piłce i na pewno ma ważny powód, by spróbować zgarnąć Rogera. Przeszkadzanie mu w tym, to jest sabotaż. Przecież Roger od kilku lat mieszka w Polsce. To nie jest królik nagle wyciągnięty z kapelusza. W sercu i tak zostanie Brazylijczykiem, ale my przynajmniej będziemy mieć pożytek z jego umiejętności. Może polska reprezentacja dzięki niemu zdobędzie medal w mistrzostwach Europy. I kto wtedy powie, że naturalizowanie go było bez sensu?

Nie wiem czemu wiele osób jest przeciwnych pomysłowi z naturalnizacją piłkarzy. Ja widzę same plusy gry Rogera w biało-czerwonych barwach. Dla innych piłkarzy to będzie dodatkowa motywacja do lepszej pracy. Będą się starać wygrać rywalizację z Rogerem i dzięki temu podniosą swoje umiejętności. Konkurencja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Niemcy są zadowoleni, że mają Klose, Podolskiego, Asamoaha. Drużna gra dzięki nim lepiej i to jest najważniejsze. Nie słyszałem, by ktokolwiek wypominał im, że urodzili się w innych krajach. To ma być sport, rywalizacja najlepszych, a nie polityka. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Dyskusje o tym, czy pozwolić Rogerowi grać w reprezentacji Polski, są bez sensu. Taka paplanina to cofanie się w czasy głębokiej komuny. Beenhakker jest z innego świata i on rozumie to, czego wielu Polaków nadal nie chce sobie przyswoić. Świat się zmienił i trzeba się z tym pogodzić. Trzeba iść do przodu, być elastycznym na zmiany. Nie ma pytania: uczciwe czy nieuczciwe jest dawanie Rogerowi polskiego paszportu. To oczywiste, że należy to zrobić. Cieszyć się gdy będzie strzelać dla Polski bramki i nie żałować tego, że Klose czy Podolski nie grają dla nas tylko dla Niemiec. Tak wybrali i mają do tego prawo.