Po tym jak Śląsk pokonał w ostatniej kolejce Miedź Legnica (4:2), a Wisła Płock przegrała z Rakowem Częstochowa (1:2), wrocławianie nie tylko wydostali się ze strefy spadkowej, ale mają swój los we własnych rękach. Sprawa jest prosta: jeżeli wygrają w sobotę na Łazienkowskiej, na pewno utrzymają się w ekstraklasie. Problem w tym, że w tym sezonie Legia u siebie jeszcze nie przegrała.

Reklama

W ostatnich miesiącach na stadionie Legii mało ktoś coś ugrał, ale to jest piłka nożna. Wczoraj widziałem, choć nie wiem jak się ten mecz zakończył, że Francja grała z Gambią na mistrzostwach świata i przegrywała 0:1. Wszyscy się patrzyli ze zdziwieniem: jak to jest, że zawodnicy mało istotni wygrywają czy prowadzą z wielką Francją? W sporcie wszystko jest możliwe. Najważniejsza jest odwaga, najważniejsza jest pewność siebie, najważniejsze jest pokonać słabości wewnątrz siebie i we własnej głowie – skomentował Magiera.

Porażka nie oznacza automatycznie, że Śląsk spadnie z ekstraklasy. Stanie się tak tylko wtedy, jeżeli Wisła pokona na wyjeździe Cracovię. W przypadku remisu na Łazienkowskiej wrocławianie będą mogli jeszcze liczyć na korzystny wynik Korony Kielce, która zmierzy się w Łodzi z Widzewem.

Prawda jest taka, że na sto procent tylko zwycięstwo daje nam utrzymanie. To wiemy. Natomiast kolejne możliwości są tak duże, że nawet na to nie patrzę. Koncentruję się tylko na tym, aby przygotować morale zespołu i sprawić, żeby ta drużyna miała w sobie tyle energii, żeby uwierzyła w to, że na Łazienkowskiej można wygrać – krótko odpowiedział trener Śląska.

Legia należy do tej wąskiej grupy drużyn, które w ostatniej kolejce nie mają już o co grać. Zespół z Warszawy zajmuje drugie miejsce w tabeli i niezależnie od wyniku z Śląskiem, na tym drugim miejscu pozostanie.

Nie ma lepszego zakończenia sezonu niż wyjść i zagrać przy 30 tysiącach ludzi. Gdzie ten stadion będzie tętnił i dudnił, gdzie będziemy mieć w uszach nieprawdopodobny doping. Będzie 1100 kibiców Śląska, którzy też będą nas wspierać. To spotkanie będzie szczególne i trzeba sobie będzie z tym poradzić. Nad tym pracujemy w ostatnich dniach – dodał Magiera.

Reklama

Wszystkie mecze ostatniej kolejki będą rozgrywane o tej samej porze. Szkoleniowiec Śląska przyznał, że na pewno ktoś ze sztabu trenerskiego będzie śledził wyniki innych spotkań, ale zaraz dodał, że nie chciałby, aby reakcja ławki rezerwowych dekoncentrowała piłkarzy na boisku.

Każdy moment, gdzie reakcja ławki będzie odpowiednia lub nieodpowiednia, nerwowa lub spokojna, może wpłynąć na zespół. Zawodnicy mają się skoncentrować na sobie, na grze, na tym, aby wyjść na boisko i grać. Resztę zostawmy ludziom, którzy będą siedzieli na ławce rezerwowych – wyjaśnił.

Śląsk do Warszawy pojedzie w niemal najsilniejszym składzie. W autokarze zabraknie tylko kontuzjowanego Patryka Janasika.

Magiera podsumowując zgodził się ze stwierdzeniem, że zespół zrobił w ostatnich tygodniach duży postęp, ale podkreślił, że na uśmiechy i radość będzie czas, jeżeli Śląsk utrzyma się w ekstraklasie.

Nic nie jest jeszcze zrobione. Zrobione będzie, jeżeli będziemy mieć więcej punktów od zespołów, które będą na trzech ostatnich miejscach. Wtedy możemy tak powiedzieć. Natomiast jeszcze jest daleka droga, jeszcze jest 90 minut plus doliczony czas gry na to, aby potwierdzić dobrą dyspozycję z ostatnich dni i z ostatnich meczów. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której jakikolwiek z piłkarzy będzie myślał, że już coś zostało zrobione. Bo tak nie jest – dodał.

Początek meczu Legia – Śląsk w sobotę o godz. 17.30.