Tak złego wyniku w rozgrywkach Mundialu nie miała Hiszpania od 1963 roku, kiedy to przegrała ze Szkocją 2:6. Wtedy jednak nie była mistrzem świata. Mecz z Holandią miał być przypieczętowaniem finału sprzed czterech lat w Johannesburgu, stał się jednak kompromitacją. „Światowe poniżenie”, „Smutny debiut mistrza”, „Horror”, „Nie do poznania” - to niektóre z tytułów dzisiejszych gazet. „Zawiodła obrona, atak, dynamika gry, a na końcu nerwy” - ocenił spotkanie komentator El Mundo Deportivo.
Dziennikarz "Marki" wytknął błędy Casillasowi, Pique i Ramosowi i skrytykował Diego Costę, który - jego zdaniem - sprowokował rzut karny, a sędzia dał się na to nabrać.
Oceniający starcie zgodnie przyznali, że Holandia rozegrała świetny mecz. „To był śmiertelny atak, egzekucja, zemsta”- wylicza komentator "Asa" mając na myśli rewanż za przegraną Holendrów sprzed czterech lat. Na porażkę drużyny del Bosque miała jednak wpłynąć nie tylko słaba gra ale też - zdaniem komentatora "La Razón" - pełnia księżyca, data i dzień tygodnia. „Gdyby nie piątek trzynastego to skończyłoby się inaczej” - twierdzi.
Żeby wyjść z grupy, aktualni mistrzowie świata muszą wygrać dwa najbliższe mecze: z Chile i Australią. Inaczej Hiszpanie podzielą losy Francji, która po wygraniu mundialu we własnym kraju cztery lata później odpadła w Korei, w pierwszej turze rozgrywek.