Francuzi nie zaskoczyli nas. Wiedzieliśmy, co mogą zrobić. Myślę, że oni sami zdali sobie sprawę, że muszą się trochę wziąć w garść po dwóch ostatnich meczach, bo naprawdę mieli w nich bardzo dużo szczęścia, że zostali w turnieju. Nie wykorzystywali w nich pełni jakości, którą mają. Z nami od początku zagrali bardzo agresywnie – analizował Michalak.
Pierwsza kwarta, w której po obu stronach parkietu dominowała obrona, nie zapowiadała jeszcze wysokiej porażki biało-czerwonych. Koszykarze znad Sekwany wygrali ją 15:9, a 24 punkty zdobyte przez obydwa zespoły przez 10 minut okazały się najmniejszym dorobkiem we wszystkich meczach tegorocznego Eurobasketu.
W kolejnych odsłonach "Trójkolorowi" nie folgowali ani na chwilę w defensywie, kolejne akcje Polaków blokowali Rudy Gobert i Moustapha Fall, w ataku dzielili się piłką i skutecznymi rzutami (m.in. 15/26 "za trzy") systematycznie powiększali przewagę.
Drużynie z takim potencjałem fizycznym, grającej w ten sposób, ciężko było się przeciwstawić. Rywale punktowali nas przez całe spotkanie, męczyli, wykorzystywali swoje przewagi. Nie ukrywajmy, tutaj wyszła różnica potencjału – przyznał najlepszy tego dnia, obok A.J. Slaughtera, strzelec biało-czerwonych.
Obydwaj zdobyli po dziewięć punktów. Była to najwyższa porażka Polaków w fazie pucharowej ME od 1987 roku, kiedy przegrali w ćwierćfinale z Jugosławią 81:128.
Michalak: Nie ma problemu, że przegraliśmy w takim wymiarze
Nie ma problemu, że przegraliśmy w takim wymiarze. Ponosiliśmy już wysokie porażki w tym turnieju i po każdej się podnosiliśmy. Paradoksalnie w tej sytuacji nie ma znaczenia, jaką różnicą przegrałeś. Czy jednym czy 40 punktami - wciąż gramy o trzecie miejsce. Teraz celem jest zdobycie brązu i powrót do domu z medalem - skomentował.
Czy na postawę drużyny w piątkowym meczu mogły mieć wpływ trudy rywalizacji?
"W fazie pucharowej rzuca się już na parkiet wszystko, co się ma. Przegraliśmy w niej jeden mecz. W każdym dawaliśmy z siebie wszystko. Chłopaki z podstawowej piątki grali po 30-35 minut. To na pewno kosztuje dużo zdrowia. Jakkolwiek każdy z nas ma w głowie i sercu to, że zostawi 100-200 procent na parkiecie, pewnych rzeczy się nie przeskoczy i nie jest to żadna wymówka. Wiemy, że mecz w niedzielę będzie dla nas życiową szansą, którą chcemy wykorzystać" – zaznaczył zawodnik, który od nowego sezonu będzie grał w tureckim Manisa Buyuksehir Belediye.
Z Niemcami o brąz
Rywalem ekipy trenera Igora Milicica w tym spotkaniu będzie reprezentacja Niemiec, która w drugim półfinale uległa mistrzowi świata Hiszpanii 91:96. Michalak był królem strzelców Bundesligi w sezonie 2020/21.
"Niemcy grają na tym turnieju dobry basket, wyeliminowali Grecję, są gospodarzami. Musimy wygrać ten mecz o trzecie miejsce. Zregenerujemy się i będziemy walczyć" - zapewnił.
W niemieckim zespole występuje trzech zawodników ligi NBA: rozgrywający Dennnis Schroeder (Houston Rockets), Franz Wagner (Orlando Magic) i Daniel Theis (Indiana Pacers). Pięciu innych gra w zespołach Euroligi: Niels Giffey (Żalgiris Kowno), Mando Lo i Johannes Thiemann (Alba Berlin), Andreas Obst i Nick Weiler-Babb (Baern Monachium).
Spotkanie Polski z Francją obejrzało 11 563 widzów. Kibice biało-czerwonych stanowili większość na trybunach Mercedes Benz Areny.
Byliśmy świadomi, że naprawdę dużo osób przyjeżdża. Doping był niesamowity. Graliśmy jak u siebie. Fani w biało-czerwonych barwach mocno nas wspierali mimo tego, że przegrywaliśmy, że ostatecznie ponieśliśmy bardzo wysoką porażkę. Mam nadzieję, że nasi kibice będą nas tak samo dopingować w ostatnim występie – podsumował Michalak, który w reprezentacji rozegrał 43 mecze i zdobył 323 punkty.
Niedzielny mecz Polski z Niemcami o brązowy medal rozpocznie się o godz. 17.15. Finałowe spotkanie Francji z Hiszpanią zaplanowano na 20.30.
Z Berlina - Marek Cegliński