Dwa lata temu polscy lekkoatleci zajęli drugie miejsce w drużynowych mistrzostwach Europy w Lille. Jeszcze nigdy w historii tej imprezy nie byli tak wysoko. W klasyfikacji generalnej przegrali tylko z Niemcami.
Na pewno będziemy walczyli o najwyższe cele. Nasza kadra jest mocnym pretendentem do tytułu mistrza Europy. Wiadomo, że inne reprezentacje, które tutaj przyjadą, nie oddadzą wygranej bez walki. Mam nadzieję, że ściany nam pomogą - podkreślił zawodnik bydgoskiego Zawiszy.
Wojciechowski wskazał, że bardzo chciałby reprezentować Polskę w tych zawodach, ale ma świadomość w jakiej formie jest w tym roku Piotr Lisek (OSOT Szczecin), a w każdej konkurencji może wystąpić tylko jeden zawodnik z danego kraju.
Skład będzie znany na początku sierpnia. Zobaczymy, jak to będzie. Jestem gotowy, żeby reprezentować biało-czerwone barwy, ale bez względu na to czy ja czy Piotrek znajdzie się w składzie - o naszą formę możecie być spokojni - ocenił halowy mistrz Europy z Glasgow.
Tyczkarz zgodził się z tym, że pewnym utrudnieniem dla zawodników jest termin mistrzostw świata w Dausze, które odbędą się na przełomie września i października, bo jest konieczność robienia kilku szczytów formy.
Po sobie wiem, że zrobiliśmy bardzo dobrą robotę. Dzięki przerwie w sezonie, która jest teraz, możemy jeszcze ciężej popracować. Myślę, że na mistrzostwach świata nie będzie źle, a być może lepiej niż kiedykolwiek - dodał Wojciechowski, który w tym sezonie skoczył do tej pory 5,87. Lisek wyśrubował rekord kraju do poziomu 6,02, ale jego główny rywal na krajowym podwórku podkreśla, że też ma w torbie kolejne tyczki, które mogą wynieść go bardzo wysoko.
Wojciechowski zaapelował, żeby na stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka przyszły tłumy fanów i dopingowały polskich sportowców, ale i zagraniczne gwiazdy, bo w jego ocenie imprezy tej rangi i na tym poziomie w Bydgoszczy jeszcze nie było.