Próbowaliśmy jechać na Pascala, ale trochę nie wyszło. Ja byłem dobrze ustawiony, mogłem być na mecie może nawet ciut wyżej, ale zahaczyłem o kogoś. Zdziwiłem się, że przyjechałem ze sprinterami. Szóste miejsce po walce z nimi to nie jest źle – powiedział.
Majka był uśmiechnięty, rozluźniony, ale i ostrożny w ocenie swojej dyspozycji. Po raz ostatni startował ponad dwa miesiące temu w Giro d’Italia.
Czuję się dobrze, choć nie aż tak jak w 2014 roku, gdy przyjechałem na Tour de Pologne po Tour de France, miałem nogę i wygrałem nasz wyścig. Tutaj przygotowuję się do hiszpańskiej Vuelty. To jest bardzo dobre przygotowanie, szarpane, mocne tempo. Nie mam stu procent formy, ale to nie znaczy, że nie będę walczył. Trasę znam, jest ciężka i dzisiaj widać było, że wszyscy już to czują w nogach – ocenił.
Zapytany o to, który z dwóch pozostałych górskich etapów wyścigu będzie trudniejszy, wskazał na czwartkowy z metą w Kościelisku.
Mamy dwie karty, którymi możemy grać: mnie i Davide Formolo. Chodzi o to, aby drużyna wygrała, a nie o cele indywidualne. Jedziemy jako drużyna – podkreślił.
Majka polemizował też z opinią Ackermanna, który chwilę wcześniej powiedział dziennikarzom, że idealnym scenariuszem byłoby przekazanie w czwartek żółtej koszulki polskiemu liderowi ekipy Bora. Fajnie by było, ale z drugiej strony ciężko będzie kontrolować wyścig z pozycji tego, kto ma żółtą koszulkę, zwłaszcza na rundach w Bukowinie Tatrzańskiej. Ciągniemy wyścig od początku, a Maciek Bodnar ma w nogach więcej niż wszyscy inni, ciągnie od pięciu dni. Chłopaki dawali z siebie wszystko. To nie jest tak, że mrugniemy okiem i wszystko się fajnie ułoży – podsumował.
Majka po raz piąty startuje w Tour de Pologne. Wygrał go w 2014, a w 2017 roku był drugi. Po pięciu etapach tegorocznej edycji zajmuje 17. miejsce ze stratą 24 sekund do Ackermanna.