W 59. minucie bramkę, po błędzie obrony, zdobył Daniel Niculae.

Polska - Rumunia 0:1 w 59. minucie

Żółte kartki: Robert Lewandowski, Adam Kokoszka (Polska), Mirel Radoi, Paul Codrea (Rumunia).

Polska: 1-Tomasz Kuszczak - 19-Marcin Kowalczyk, 4-Adam Kokoszka, 14-Michał Żewłakow (kapitan), 17-Piotr Brożek, 16-Jakub Błaszczykowski, 10-Ludovic Obraniak, 5-Dariusz Dudka, 18-Kamil Kosowski, 11-Irenusz Jeleń, 8-Robert Lewandowski.

Reklama

Rumunia: 12-Costel Pantilimon - 3-Razvan Rat, 4-Iulian Apostol, 5-Cristian Chivu (kapitan), 6-Mirel Radoi, 8-Paul Codrea, 9-Ciprian Marica, 10-Cristian Tanase, 14-Mihai Roman, 21-Daniel Niculae, 22-Vasile Maftei.

Nie udał się Franciszkowi Smudzie debiut w roli selekcjonera kadry narodowej. Piłkarze reprezentacji Polski pokazali, że poważnego kryzysu, w jakim znajdują się od prawie dwóch lat, nie można zażegnać jedynie poprzez zmianę trenera. Po przeciętnej grze biało-czerwoni ulegli w Warszawie Rumunii 0:1.

Spotkanie na Łazienkowskiej obejrzało pięć tysięcy widzów, czyli... komplet. Z powodu przebudowy obiektu Legii trybuny nie mogły pomieścić więcej osób. Od początku spotkania zgromadzeni widzowie głośno dopingowali zawodników, dając wyraźnie do zrozumienia, że o żadnym bojkocie kadry nie ma mowy (co miało miejsce przy okazji październikowego meczu ze Słowacją).

Reklama

Nie obyło się jednak bez obraźliwych epitetów pod adresem właścicieli Legii, zagłuszanych gwizdami przez tych kibiców, którzy przyszli dopingować reprezentację. Oni najczęściej skandowali nazwisko Franciszka Smudy. Nowy selekcjoner kadry kilkakrotnie odwracał się w kierunku fanów i bił im brawo.

Przed meczem w niektórych miejscach boiska wysypano piach (chodziło o wyrównanie murawy), co sprawiło, że piłkarze chwilami mieli problemy z dokładnym wybiciem lub podaniem piłki. Na dodatek, gracze nie szczędzili sobie razów, w efekcie czego już przed przerwą sędzia pokazał cztery żółte kartki.

W pierwszej połowie ciekawe akcje można było policzyć na palcach jednej ręki. Biało-czerwoni najbliżej zdobycia gola byli w 27. minucie, gdy po świetnym podaniu Ludovica Obraniaka groźnie na bramkę Rumunów strzelił Ireneusz Jeleń. Bramkarz gości Costel Pantilimon zdołał wybić piłkę. Kilka minut później fatalny błąd w defensywie popełnił Adam Kokoszka, ale Ciprian Marina nie potrafił skorzystać z prezentu. W doliczonym czasie pierwszej części niecelnie strzelił Obraniak. Pozostałe akcje Polaków, często inicjowane przez bardzo aktywnego na lewej stronie Kamila Kosowskiego (wrócił do kadry po dwuletniej przerwie), kończyły się z reguły wybiciem piłki przez obrońców rywali.

Po przerwie groźniej zaatakowali goście. W 57. minucie Tomasz Kuszczak zdołał jeszcze obronić niebezpieczny strzał Banela Nicolity, ale wkrótce potem był bez szans po uderzeniu z linii pola karnego Daniela Niculae. Zdobywca gola dla Rumunii to klubowy kolega z Auxerre Dariusza Dudki i Ireneusza Jelenia. W 67. minucie mogło być już 0:2, ale Kuszczak znakomicie powstrzymał Niculae. Zdenerwowany selekcjoner Rumunów Razvan Lucescu bezradnie rozłożył ręce - to była naprawdę wyborna sytuacja.

W odpowiedzi Jeleń strzelił głową, ale za lekko. Akcjom biało-czerwonych wciąż brakowało wykończenia. Zniecierpliwiony takim obrotem sprawy Smuda zdecydował się w końcu na zmiany, stawiając na debiutantów w dorosłej kadrze. W miejsce Roberta Lewandowskiego na boisku pojawił się Patryk Małecki, a za Kamila Kosowskiego wszedł legionista Maciej Rybus, owacyjnie przyjęty przez miejscowych kibiców.

Roszady niewiele jednak dały, bo to Rumuni wciąż dyktowali warunki gry. I gdy wydawało się, że polscy piłkarzy nie będą już w stanie przeprowadzić groźnych akcji, w 87. minucie w sytuacji sam na sam znalazł się Sławomir Peszko. Strzelił jednak lekko i bardzo niecelnie. W doliczonym czasie Peszko znów był sam przed bramkarzem, zdołał go nawet minąć, ale został dogoniony przez obrońców rywali.