Wszystko zaczęło się od meczu barażowego decydującego o awansie do mistrzostw świata. To Henry zapewnił w nim Francji wyjazd do RPA, dzięki słynnemu podaniu ręką poprzedzającemu gol Williama Gallasa. Miliony ludzi przed telewizorami widziały więcej niż sędzia - francuski napastnik z miejsca został ogłoszony wrogiem publicznym numer 1, nie tylko w Irlandii. W geście solidarności kibice na całym świecie zagrozili bojkotem reklamowanych przez Henry'ego produktów. - Zagrałem ręką, ale sędzia na to pozwolił, jego pytajcie, czy to w porządku - powiedział Henry. Odpowiedź na pytanie, czy piłkarz bez elementarnego wyczucia fair play nadaje się na idola, wydawała się jasna.

Kolejny cios padł ze strony Tigera Woodsa znanego jako wzór cnót rodzinnych (właściwie nieznanego, bo trudno znaleźć wśród osób publicznych kogoś, kto chroni swoją prywatność bardziej niż słynny golfista). Na idyllicznym obrazie pożycia państwa Woods pojawiła się rysa, kiedy wyszły na jaw informacje o nocnej eskapadzie za kierownicą cadillaca escalade zakończonej na drzewie tuż pod ich domem. Od początku w tej sprawie więcej było pytań niż odpowiedzi - dokąd jechał o drugiej w nocy? Jak była rola żony Elin, która podobno wybiła kijem golfowym szybę samochodu? Dlaczego zwlekał ze złożeniem wyjaśnień policji?

Milczenie Woodsa tylko wzmagało spekulacje, tym bardziej że krótko przed wypadkiem brukowce połączyły nazwisko golfisty z pewną atrakcyjną Amerykanką. Plotkarze dośpiewali sobie resztę - obrażenia na twarzy Woodsa to nie skutek wypadku, ale raczej gwałtownej kłótni małżeńskiej.

Wreszcie Woods przerwał milczenie - bez wchodzenia w szczegóły przyznał, że zawiódł rodzinę i żałuje swojego występku. Tymczasem świat żądał wyjaśnień - zdaniem niektórych komentatorów Woods był winien szczerość wiernej publiczności, która znała go jako idealnego ojca i męża. Niektóre gazety napisały nawet o upadku gwiazdy.

Szybko okazało się jednak, że nawet jeśli w małżeństwie Woodsa jest kryzys, jego pozycji najlepiej opłacanego sportowca świata nic nie zagraża. Sponsorzy stanęli za nim murem. Firmy, które w sumie płacą mu ponad 100 milionów dolarów rocznie, nadal pragną się kojarzyć z golfistą numer 1. - Nike wspiera Tigera i jego rodzinę. Nasza relacja pozostanie bez zmian - zapewnił światowy producent sprzętu sportowego. W podobnym tonie wypowiedziały się NetJet, PepsiCo, Electronic Arts, TLC Vision, a także Procter and Gamble, właściciel Gillette. Ta ostatnia firma dokładnie tak samo zachowała się zresztą w przypadku Henry'ego. - To nie nasze zadanie komentować decyzję sędziego w czasie meczu, ale nasza relacja z Thierrym Henrym się nie zmieni - powiedział rzecznik firmy.

Cytowani w prasie całego świata specjaliści od marketingu sportowego są zgodni - w dłuższym okresie wizerunek tych sportowców nie ucierpi. - Nagłe odwracanie się od sportowców przysporzyło więcej problemów niż pozostanie ze sponsorowanymi w trudnych sytuacjach - twierdzi Tomasz Rachwał, prezes agencji Polish Sport Promotion. - Przykładem takiego zjawiska może być Lance Armstrong. Wielu sponsorów nie chciało utożsamiać się z jego chorobą, zostało z nim tylko Nike i bardzo na tym skorzystało.

Przypadkowi Woodsa bliżej do Michaela Phelpsa, który po wybryku z marihuaną stracił opiewający na milion dolarów kontrakt z Kellogg. Ale większość sponsorów - m.in. Omega, Speedo, PureSport czy Hilton - nie podjęły wtedy żadnych działań i raczej nie żałują.

- Pozostanie u boku Woodsa pewnie wyjdzie wszystkim na dobre, bo przecież przez jakiś czas będzie się pojawiać bardzo dużo zdjęć i informacji o nim - mówi Rachwał. Jego zdaniem nie chodzi tu tylko o starą zasadę: nie ważne jak, ważne, żeby pisali. - Istnieje jeszcze coś takiego jak odpowiedzialność społeczna sponsora. Takie zachowanie kreuje wizerunek firmy, która jest ze sportowcem i wspiera go w każdej sytuacji. Na dobre i na złe. Kiedyś podobną taktykę stosowała Telekomunikacja Polska z reprezentacją naszych piłkarzy, którzy ciągle przegrywali.

Zwykła przyzwoitość to z pewnością niejedyny powód, dla którego sponsorzy trzymają się Woodsa. Firmy po prostu potrafią liczyć. Kiedy w 1996 roku Nike podpisywało z nim kontrakt nie miało nawet osobnej linii produktów do golfa. Stworzyli ją razem od podstaw - dziś sprzedaż w tym sektorze jest warta 800 milionów dolarów. 30 milionów rocznie dla Woodsa nie wydaje się w tej sytuacji sumą wygórowaną.

- Nawet jeśli wczoraj zdradził żonę, to jutro pójdzie na pole golfowe, wygra kolejny turniej i wprawi kibiców w zachwyt. Sportowcy tego pokroju mogą być spokojni o obecne i przyszłe kontrakty, o ile nie popełnią jakiejś zbrodni - zapewnia Rachwał.

















Reklama