W składzie mediolańczyków na mecz w Londynie nie znalazł się ani jeden Włoch. Jedyny, który był najbliżej pierwszego składu, młody Mario Balotelli, został w kraju, ponieważ poróżnił się z trenerem Jose Mourinho. "W Interze są sami obcokrajowcy. Gdzie są Włosi w naszych czołowych drużynach? Włoski futbol to Palermo, Cagliari, Genoa czy Chievo. Ale te kluby nie grają w europejskich pucharach" - narzeka selekcjoner reprezentacji Włoch Marcello Lippi.

Reklama

Trener Anglików Fabio Capello też narzeka, ale już nie tak głośno - że w Arsenalu jest jeden Anglik. Kilka lat temu UEFA i FIFA chciały to zmienić, wprowadzając przepis, który nakazywałby, aby w pierwszym składzie grało co najmniej sześciu rodzimych piłkarzy. Jednak mógłby on zostać szybko zaskarżony do Trybunału w Strasburgu, więc powoli się z niego wycofywano. UEFA ograniczyła się do zmian w regulaminie, który mówi, że w 25-osobowej kadrze klubu na Ligę Mistrzów musi być co najmniej czterech wychowanków i czterech rodzimych piłkarzy. Efekt tego taki, że obecnie pod tym względem nie jest tak źle, jak straszyła kilka lat temu UEFA (dzięki regulacjom, z Interem zagrał młody bramkarz Chelsea Ross Turnbull). Liczba obcokrajowców w drużynach, które w tym sezonie awansowały do 1/8 finału Ligi Mistrzów, poza dwoma, trzema skrajnymi przypadkami, takimi jak Inter, utrzymuje się na rozsądnym poziomie.

W składzie Lyonu (trudno powiedzieć, czy pierwszym, ponieważ na tym poziomie kluby stosują dużą rotację zawodników) jest siedmiu Francuzów, w Bordeaux również, w składzie Realu - sześciu Hiszpanów, Barcelony - pięciu, Milanu - sześciu Włochów, Fiorentiny - też sześciu, w składzie VfB - siedmiu Niemców, a Bayernu - pięciu. Najmniej rodzimych piłkarzy, którzy w miarę regularnie grają w pierwszym składzie, jest w Interze (1), Arsenalu (1), Chelsea (3) i Sevilli (3). Klubowi trenerzy w ogóle się tym nie przejmują. A szczególnie Mourinho. "Dajmy spokój tym wyliczeniom. Ja nie zaglądam nikomu do paszportu, tylko patrzę, jak gra" - powiedział Portugalczyk.

Kibice też nie narzekają. Dopóki Inter wygrywa, nikt oficjalnie nie protestuje, że w składzie ich drużyny jest za dużo Brazylijczyków czy Argentyńczyków. W środę wczesnym rankiem dziesiątki fanów przywitały swoich bohaterów na mediolańskim lotnisku Malpensa. Nikt nie przejmował się tym, że większość z nich nie potrafiło bez błędów gramatycznych podziękować kibicom za przybycie. "Nie bądźmy małostkowi. Wszyscy wygrywamy i wszyscy przegrywamy" - stwierdził Mourinho.

Reklama

Angielska prasa znów się nim zachwyca. We wtorek przyjechał na stadion swojego byłego klubu i pokonał Chelsea w wielkim stylu - elegancko, ale i krzycząc, gestykulując, a na koniec skacząc z radości. "Cieszyłem się tak jak nigdy wcześniej. Najpierw przy linii, a potem w szatni. To było wspaniałe zwycięstwo. Poczułem, że fani Interu to moi fani, że to są moi piłkarze. Moi! Brazylijczycy, Argentyńczycy, Macedończyk, Serb, wszyscy" - cieszył się Portugalczyk.