Te nowe okoliczności to pisma z ZUS i Urzędu Skarbowego, które przemawiają na korzyść Polonii. Poświadczają, że bytomianie nie mają żadnych zaległości ani długów za poprzedni rok kalendarzowy. Problem w tym, że te dokumenty Polonia próbowała pokazać już na drugim etapie procesu licencyjnego. Wówczas Zbigniew Sadowski, przewodniczący komisji odwoławczej, miał powiedzieć: za późno! - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".

Reklama

Wychodzi więc na to, że wystarczyła odrobina dobrej woli, by spektakl, który naraża na śmieszność całą polską piłkę, już dawno się zakończył. Działacze Polonii sugerują, że przewodniczący jest uwikłany w grę interesów. I faktycznie, pan Sadowski powinien być wyłączony z tej sprawy, gdyż kiedyś był wiceprezesem Widzewa Łódź i działaczem tamtejszego okręgu. Cztery lata temu przyznał licencję Widzewowi, a Wydział Dyscypliny PZPN, właśnie w związku z tą sprawą, skierował wniosek do prokuratury. Teraz Widzew jest żywo zainteresowany tym, by Polonia licencji nie otrzymała, bo wówczas łodzianie zostaną karnie zdegradowani nie do II, ale do I ligi.

Zainteresowany losem Polonii jest również Znicz Pruszków. W przypadku niepowodzenia Polonii Znicz zagra w ekstraklasie. "Każda decyzja będzie zła" - mówi Wiesław Wieczorek z komisji odwoławczej, ale szerzej sprawy komentować nie chce. Sadowski z kolei nie odbiera telefonu, gdyż obawia się, że jego słowa mogą zostać opacznie zinterpretowane. Wydaje się jednak, że przewodniczący, by uratować twarz, powinien wycofać się z głosowania w sprawie Polonii. Tylko wtedy pozostanie poza wszelkim podejrzeniem. Generalnie sprawa bytomskiego klubu pokazuje, jak duże są podziały w PZPN.