"Zgodnie z tym, co ustaliliśmy dzień wcześniej z władzami Ekstraklasy S.A., w tej chwili nie ma mowy o zmianie liczby drużyn w ekstraklasie. Zarząd PZPN podjął też decyzję, że rozgrywki ligowe rozpoczną się w terminie. Trzeba pogodzić się z tym, że kształt ekstraklasy najbardziej zależy od Wydziału Dyscypliny i Komisji do spraw Licencji. Wszyscy domagaliśmy się przecież rozliczenia za korupcję, więc musimy razem przez to wszystko przejść. Miejmy nadzieję, że uporamy się z tym tak szybko, jak to tylko możliwe" - mówił członek zarządu i rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński.

Reklama

Nad pomysłem opóźnienia startu rozgrywek ekstraklasy coraz poważniej zastanawiała się stacja telewizyjna Canal+, która nabyła prawa do pokazywania meczów ligowych. Nie podoba jej się, że w kolejnym sezonie w ekstraklasie mogą grać kluby z wyrokami degradacji za korupcję. Tak jak w poprzednich rozgrywkach było w przypadku Zagłębia Sosnowiec. Zarząd uznał jednak, że na razie nie ma wystarczających przesłanek do tego, żeby przekładać start rozgrywek.

"Wyrok degradacji wobec Korony Kielce uprawomocni się jeszcze przed startem bieżących rozgrywek. Związkowy Trybunał Piłkarski zbierze się 18 lipca i wtedy będzie po sprawie. Zarząd PZPN podjął decyzję, że miejsce Korony w ekstraklasie zajmie kolejny najwyżej sklasyfikowany zespół poprzedniego sezonu drugiej ligi, Znicz Pruszków" - tłumaczył Koźmiński.

Władze PZPN uważają także, iż na razie nie ma co oglądać się na sprawę uwikłania w aferę korupcyjną Jagiellonii Białystok. "W stosunku do Jagiellonii nie ma na razie żadnego wyroku Wydziału Dyscypliny. Nie ma więc tematu degradacji tego klubu" - podkreślał rzecznik PZPN.

Na zarządzie odniesiono się także do kwestii ewentualnej fuzji Groclinu Grodzisk Wielkopolski z Polonią Warszawa. "Ustaliliśmy, że Zbigniew Drzymała i Józef Wojciechowski mają jeszcze trochę czasu na dopięcie wszystkich szczegółów. Ta sprawa musi zostać załatwiona najpóźniej na dwa tygodnie przed ligą. Zarząd uznał, że trzeba pójść na rękę panu Drzymale, bo przecież wpompował on bardzo dużo pieniędzy w polski futbol. I teraz, kiedy ma drobne kłopoty, nie można się tak po prostu odwrócić do niego plecami" - wyjaśniał Koźmiński.

Ostatnią kwestią, jaką rozpatrywał zarząd PZPN było odwołanie Polonii Bytom od decyzji o nie przyznaniu jej licencji na grę w ekstraklasie. "Przedstawiliśmy dokumenty, z których jasno wynika, że za opóżnienia w naszej dokumentacji fiansowej odpowiedzialny jest Zakład Ubezpieczeń Społecznych, a nie my. Komisja Odwoławcza do spraw Licencji zupełnie nie chciała tego wziąć pod uwagę i jeszcze raz rozpatrzyć naszego wniosku o przyznanie licencji. Nie zgadzamy się z tą decyzją i dlatego zwróciliśmy się do ostatniej instancji, czyli zarządu PZPN" - mówił prezes bytomskiego klubu Damian Bartyla.

Działacze Polonii podważali też obiektywizm przewodniczączącego Komisji Odwoławczej PZPN Zbigniewa Sadowskiego. Na niekorzystnej decyzji dla bytomskiego klubu najbardziej korzysta Widzew Łódź, który spada tylko o jedną klasę rozgrywkową, a nie dwie jak byłoby w przypadku uzyskania licencji przez Polonię. Przedstwiciele Polonii uważają, że Sadowskiemu zależało na korzystnym rozstrzygnięciu dla Widzewa, bo w przeszłości był z nim mocno związany jako wiceprezes Łódzkiego ZPN-u. Sadowski w 2004 r już raz „pomógł” Widzewowi, kiedy z naruszeniem przepsiów związkowych przyznał klubowi licencję na grę w II lidze, mimo że ten nie do końca zgodnie z prawem pozbył się długów.

Ostatecznie jednak zarząd PZPN postanowił, że sprawa licencji Polonii zostanie załatwiona na specjalnym posiedzeniu zarządu w poniedziałek. "Chcemy pomóc bytomskiemu klubowi i szukamy drogi prawnej, która pozwoliłaby zmienić decyzję o nie przyznaniu mu licencji na grę w ekstraklasie. Oczywiście wina za taką a nie inną sytuację leży także po ich stronie, ale mamy dylemat moralny, czy za takie przewinienia można niszczyć tak zasłużony klub" - tłumaczył Koźmiński.