W ostatniej kolejce Ligi Mistrzów obrońca Romy Cristian Chivu biegał w specjalnej masce, która miała chronić jego nos, złamany w meczu z Lyonem. Z kolei bramkarz Chelsea Petr Cech miał na sobie coś, co przypominało hełm radzieckiego czołgisty. Jeszcze do niedawna bano się o jego życie, po tym jak pomocnik Reading Stephen Hunt uderzył go kolanem w głowę. Czeski bramkarz musiał przejść skomplikowaną operację i kilka terapii u psychologa.

Wiadomo - futbol robi się coraz brutalniejszy. Skoro piłkarze noszą ochraniacze na nogach, to dlaczego nie mieliby nosić ochraniaczy na głowie? Kilka tygodni temu John Terry podziękował lekarzom za uratowanie życia. Obrońca Chelsea w finale Pucharu Ligi został kopnięty z całej siły w głowę przez Abou Diaby'ego z Arsenalu. Ofiara straciła przytomność, sprawca skręcił sobie nogę. "Codziennie czekam aż klubowy lekarz zapuka do moich drzwi i powie mi kto jest kontuzjowany. Tamtego dnia byłem szczęśliwy, bo nie zapukał. Jednak potem już pukał i pukał, i pukał…" - stwierdził podłamany menedżer Chelsea Jose Mourinho. "Myślałem, że John tego nie przeżyje, ale to prawdziwy człowiek z żelaza" - powiedział Cech. On wciąż gra, ale przecież nie każdy jest człowiekiem z żelaza.

"Nawarstwione mikrourazy mózgu"

Cztery lata temu zmarł 59-letni były piłkarz West Bromwich Jeff Astle. Koroner stwierdził, że zgon nastąpił wskutek "nawarstwionych mikrourazów mózgu", spowodowanych ciągłym uderzaniem piłki głową. Astle był typowym środkowym napastnikiem - wiele ze swoich 179 goli strzelił "główką". Po śmierci Astle'a stwierdzono, że rozwijała się u niego choroba Alzheimera. Badania na zwierzętach pokazały, że wskutek kilku, kilkudziesięciu niewielkich urazów mózgu, wydzielana jest proteina o nazwie amyloid, toksyczna dla innych komórek. Wydzielanie amyloidów jest silnie powiązane z powstawaniem choroby Alzheimera. Angielscy lekarze nie mieli wątpliwości: im więcej główkujesz, tym większe prawdopodobieństwo, że będziesz miał problemy z zapamiętywaniem niektórych rzeczy.

Co na to Jacek Gmoch, który w latach 60. grał na pozycji stopera i - jak sam mówi - w czasie swojej kariery nagłówkował się co niemiara? "Nie mam zaników pamięci, a młodzieniaszkiem nie jestem. W Polsce byłem prekursorem angielskiego stylu gry, wyrabiałem sobie mięśnie, o których się mówiło, że się przydają, ale chyba tylko na jazdę konną. Jasne, że uderzałem piłkę głową, wielokrotnie w trakcie meczu, ale żebym miał później jakieś urazy mózgu? Co to, to nie" - bagatelizuje sprawę Gmoch.

Tysiące główek na sezon

Szacuje się, że piłkarz przeciętnie w trakcie sezonu "główkuje" 800 razy, lecz w przypadku niektórych obrońców liczba ta wzrasta do dwóch tysięcy. W 1998 roku przebadano 53 zawodowych holenderskich piłkarzy. 45 proc. z nich miało jakiś uraz mózgu. "Porównaliśmy wyniki badań piłkarzy z wynikami badań pływaków i lekkoatletów. Piłkarze mieli poważne problemy z zapamiętywaniem i percepcją. Dla mnie nie ma wątpliwości, że to rezultat permanentnego uderzania piłki głową" - powiedział dr Eric Matser.

Reklama

Zgadzają się z tym norwescy lekarze, którzy przebadali 33 byłych reprezentantów swojego kraju. Okazało się, że ponad jedna trzecia z nich ma nie tylko regularnie powtarzające się zawroty głowy, poważne problemy z zapamiętywaniem, ale także z rozwiązaniem prostych testów na inteligencję. Podobne badania zrobili Amerykanie. Efekt? Procent poszkodowanych wzrasta do 80! Dziennik "USA Today" napisał: "Piłkarze, którzy główkują w meczu 10 lub więcej razy, mają średnią IQ 103. Natomiast ci gracze, którzy główkują tylko raz, albo wcale, mają IQ około 112".

Zaskakująca jest niewiedza na ten temat. "Szczerze mówiąc nie znam tematu" - powiedział DZIENNIKOWI prof. Ryszard Grucza z Instytutu Sportu. "Czy notoryczne <główkowanie> może powodować poważne urazy mózgu? Nie sądzę" - dodał.

"To dla mnie szok, nie wiem co o tym myśleć" - stwierdził Antoni Szymanowski, który kiedyś grał jako obrońca, a teraz zajmuje się szkoleniem piłkarzy. "Zawroty głowy to ja mam, ale gdy dzień wcześniej wypiję za dużo alkoholu. Problemy z pamięcią? Podobno od jedzenia mięsa można dostać sklerozy. Piłka nie jest kamieniem i nie wiem w jaki sposób może czynić spustoszenie w mózgu. Moi podopieczni nie skarżą się na żadne dolegliwości&hellip;

Prawie jak bokserzy

Dla niedowiarków przypomnijmy jeszcze o raporcie amerykańskiego Komitetu Medycyny Sportowej. Wynika z niego, że urazy mózgu wśród zawodowych piłkarzy (w większości obrońców) są jedynie w 10 proc. mniejsze od tych, jakie doznają bokserzy wagi lekkiej. Pod wpływem tych badań Angielska Federacja Piłkarska przeznaczyła 116 tys. funtów na dziesięcioletni program badający zależność między uderzaniem piłki głową a powstawaniem urazów mózgu. Wkrótce tą kwestią ma się zająć dokładnie UEFA.

"Nasz problem polega na tym, że w Polsce takich badań się nie prowadzi" - mówi Gmoch. "Kiedyś tak oberwałem w tył głowy, że straciłem pamięć na parę godzin. Ale nikt takim czymś się nie przejmował, piłkarze nie badali stanu swojego mózgu i dalej nie badają. Kto wie, w jakim stanie za kilka lat będą Cech czy Terry... Żebyśmy wszyscy mieli spokojne głowy, chyba należałoby wprowadzić ochronne kaski, umożliwiające <główkowanie>, ale najpierw trzeba przeprowadzić serię odpowiednich badań i testów. Kaski problemu jednak nie rozwiązują. Szacunek dla przeciwnika, ostrożność, bezwzględne kary dla faulujących - oto co najważniejsze" - tłumaczy.

Czy więc piłka nożna przyszłości to zawodnicy w strojach niemal hokejowych lub tych przypominających futbol, ale amerykański?