W Hiszpanii dryblerów kochają, na nogi uważać specjalnie nie trzeba, jest ciepło, a i podatki płaci się stosunkowo małe...Ronaldo zostaje, bo w Anglii to on drybluje najlepiej i ma ekskluzywną etykietkę "najczęściej faulowanego zawodnika". Wkrótce będzie takim bożyszczem, jakim był David Beckham - nawet dla tych, którzy go wyzywali od zakał futbolu. Bo w Anglii zdrajcom się wybacza, jeśli swoją grą proszą o wybaczenie, w Hiszpanii - rzuca się pod nogi świńskie ryje, jak niegdyś
Luisowi Figo...

Temu, że został w Manchesterze, trudno się dziwić. Kiedy Ruud van Nistelrooy na jednym z treningów poradził mu, aby poszedł "poskarżyć się tatusiowi", czyli menedżerowi Alexowi Fergusonowi, "tatuś" bez skrupułów sprzedał Holendra do Realu. A Portugalczyka objął ojcowską opieką. Pod często przymykanym okiem Fergusona Ronaldo może wszystko, inni z tej samej drużyny - o wiele mniej. Kiedy Portugalczyka oskarżono o gwałt, klub robił wszystko, aby oczyścić go z zarzutów. Udało się, bo "dowody były niewystarczające".

Kiedy nie stawił się na kontrolę antydopingową po jednym z meczu portugalskiej młodzieżówki (kontrolerzy zauważyli w jego szatni strzykawki) - klub sprawę zatuszował. Ronaldo miał też problemy z angielską drogówką - owszem. Policja wydała specjalne oświadczenie, że przekroczył prędkość - owszem. Jakiś mandat? Aresztowanie? Nic z tych rzeczy. Sprawa ucichła tak szybko, jak się pojawiła.

Wiadomo - swojego skarbu trzeba pilnować jak oka w głowie. Robić wszystko, aby nic mu się nie stało. Ronaldo dla Manchesteru jest bezcenny. "Czy widzieliście kiedykolwiek skrzydłowego, który strzela 20 goli w sezonie?" - spytał Ferguson. "On w wieku 22 lat ma umiejętności na miarę Pelego i Maradony" - zachwyca się Szkot.

Ronaldo jest bezcenny także dla całej Premiership. Być może, gdyby Portugalczyk nie zagrał w rewanżowym meczu z Romą, Anglia nie miałaby trzech klubów w półfinale Ligi Mistrzów. Poza tym ludzie po prostu chcą oglądać szybkie, zwinne, przebojowe gwiazdy, a nie rzeźników pokroju Bena Thatchera. Ronaldo średnio co tydzień jest wybierany przez telewizję "Sky Sports" "najlepszym piłkarzem meczu". Nieważne, że nie co tydzień strzela gola, czy zalicza asystę. Ważne, że zadziwi jakimś dryblingiem, sztuczką techniczną, czy niekonwencjonalnym podaniem. Bo dla widzów futbol to niekiedy jazda figurowa na łyżwach - liczy się wrażenie, a nie tylko skuteczność. A Ronaldo na przyzwyczajonych do prostej piłki Anglików wrażenie robi piorunujące.

Na ostatnim mundialu ponoć "wymusił" na arbitrze czerwoną kartkę dla Wayne'a Rooney'a (klubowego kolegi) w ćwierćfinałowym meczu z Anglią. Anglicy przegrywali już z wielu spektakularnych powodów - zbyt dużej wilgotności powietrza, złej jakości murawy, zawirowań w głowach piłkarzy, spowodowanych konfliktem na Bliskim Wschodzie... A dlaczego Anglia przegrała tym razem? Bo Ronaldo zdradził. Dziś nawet najbardziej zatwardziali fani - ci sami, przez których Ronaldo musiał mieć ochronę przez całą dobę, siedem dni w tygodniu - są gotowi mu to wybaczyć.

Czasami może denerwować kogoś co najwyżej faktem, że nie gra dla jego drużyny. Frustrujące jest to, że on kiwa twoich pupili, a oni nie są w stanie go powstrzymać. Myślisz sobie to, co powiedział Patrice Evra: "Jego nie można powstrzymać. Jeśli ktoś marzy o zatrzymaniu Ronaldo, to chyba musi go zastrzelić". Ale jednocześnie nabierasz do niego coraz większego szacunku. To chyba najtrudniejsze w futbolu - zyskać szacunek wrogów. Ronaldo się udało.

Reklama

Gdy przychodził do Manchesteru, klub na dzień dobry dał mu koszulkę z numerem "7", w której występowali George Best, Eric Cantona i David Beckham. Ronaldo jej nie przyjął, chciał grać w takiej samej, w jakiej występował w Sportingu Lizbona. Ostatecznie klub postawił na swoim. I dobrze, bo "siódemka" dostała się w godne ręce. Alan Shearer, ten sam, który zasugerował Rooney'owi, że powinien "dać z piąchy" Ronaldo zaraz po przyjeździe z Niemiec, twierdzi, iż Portugalczyk dośrodkowuje i podkręca jak Beckham. Cantony też w nim jest sporo.

Gdy grał jeszcze w barwach Sportingu Lizbona, został wyrzucony z turnieju towarzyskiego, bo rzucił krzesłem w nauczyciela. Kilka lat później, w meczu Ligi Mistrzów z Benficą Lizbona, niemiłosiernie wygwizdywany przez portugalskich kibiców, pokazał im środkowy palec. Tym razem - o dziwo - bez kary się nie obeszło. "Dlaczego wzbudzam tyle kontrowersji? Może dlatego, że jestem za dobry" - wzrusza ramionami Ronaldo.

To narcyz i pyszałek, a jakże, ale ma swój urok. Hazard, czyli to co dla innych gwiazdorów Premiership jest powodem do wstydu, dla niego jest powodem do dumy. Z Fergusonem założył się o 400 funtów, że strzeli w tym sezonie Premiership 15 goli. Strzelił już 16. Kiedy z Wysp wyjechał Beckham, miejscowa prasa brukowa znalazła sobie nowy obiekt do analizy. Ile ważą w sumie kolczyki Ronaldo, a ile kosztuje jego żel? Gdzie się tak opalił i dlaczego brytyjscy geje stwierdzili, że ma najseksowniejszy tors na świecie?

Ronaldo nie przejmuje się ani atakami dziennikarzy, ani docinkami kolegów. "To jedyny piłkarz Manchesteru, który ma własne lusterko w szatni. Najpierw nakłada żel na włosy, a potem mizdrzy się przed lustrem przez godzinę" - śmieje się Evra.

Jeszcze rok temu śmiano się, że nie tylko w szatni zachowuje się jak panienka. Na boisku przewracał się tak często jak dryblował. Szef angielskich sędziów dziwił się, że taki świetny piłkarz okazuje się zwykłym nurkiem. "Arbitrzy faworyzują obrońców. Po każdym faulu wstaję zamiast się zwijać z bólu, więc wszyscy myślą, że nic mi się nie stało" - odpowiadał Ronaldo. Gdy przestał się przewracać, zaczęto go faulować z jeszcze większą zapalczywością. "Już po dwóch minutach powinniśmy go poturbować tak, aby nie miał ochoty na grę. Tylko w ten sposób możemy go powstrzymać" - powiedział bramkarz reprezentacji Belgii Stijn Stijnen. Ronaldo zatrzymać się nie udało.

Jest faworytem angielskich bukmacherów w wyścigu po nagrodę dla najlepszego piłkarza świata 2007 roku. Jego najgroźniejszym rywalem ma być Didier
Drogba. Jakiś zakładzik?