W tym roku Brazylia sprzedała już ponad 600 graczy za około 70 milionów dolarów. Nawet na bananach tyle się nie zarabia. Wiadomo jakie krążą opinie o brazylijskich piłkarzach - że to lenie, a do tego pijacy. Prezes Brazylijskiej Federacji Piłkarskiej Ricardo Teixeira nie zdziwił się, że jego piłkarze nie zdobyli rok temu mistrzostwa świata, skoro kilka razy wracali do hotelu po 5 rano w stanie wskazującym na spożycie. Na dłuższą metę nikt się tym nie zraża.

Reklama

Franciszek Smuda przed meczami z Pogonią mówił, że Brazylijczycy to najlepsi piłkarze świata. Zdania do dziś nie zmienił. Tak jak i inni trenerzy. W zeszłym roku Brazylia sprzedała piłkarzy za łączną sumę 131 mln dolarów. To więcej niż wyniósł eksport owoców papaja (30 mln dol.), jabłek (31 mln), zboża (64 mln ) i krabów (83 mln). W roku 2004 z Brazylii wyemigrowało blisko 1000 piłkarzy (weźmy pod uwagę, że w samym stanie Sao Paulo zarejestrowanych jest ponad 4 tys. graczy). To wersja nieoficjalna, bo części z nich nikt w Europie nie chciał. Po prostu uciekli. Oficjalnie rekordowy był rok 2005, w którym Brazylia sprzedała 857 piłkarzy za łączną sumę 159 mln dol. Eksport bananów w tamtym okresie wyniósł 64 mln ton i przyniósł brazylijskiej gospodarce "tylko" 33 mln dolarów.

Obecnie poza granicami ojczyzny zawodowo kopie piłkę około 5 tys. zawodników pochodzących z Brazylii. W tym roku chętnych na graczy z Kraju Kawy też jest mnóstwo, ale nie wydaje się już na nich tyle, co kiedyś. Jak uważa profesor ekonomii Jose Antonio Alves, kluby europejskie coraz częściej kupują Brazylijczyków, zanim ci osiągną pełnoletniość. Ryzyko takiej transkacji jest duże, ale płaci się o wiele mniej niż za już uznanych gwiazdorów. Wyjątkiem jest tu Alexandre Pato, którego Milan kupił za 30 mln dolarów. Przypadek 17-latka tylko potwierdza, jak duża jest siła stereotypu - że z bardzo zdolnego Brazylijczyka musi wyrosnąć geniusz.

Polskie kluby wychodzą z innego założenia. Sprowadzają zawodników starszych, którzy - jak powiedział kiedyś Dawid Ptak - są tani w eskploatacji, a przy okazji może i coś z nich wyrośnie. Przeważnie jednak nie wyrasta. Kończy się na niechęci do obcokrajowców, bo trudno o szacunek do kogoś, kogo kupuje się za bezcen. Kiedyś zadzwoniliśmy do byłego trenera Pogoni Szczecin. Jechał z drużyną autokarem: "Chwileczkę, zaraz porozmawiamy" - powiedział. "Niech no tylko wysadzę tych swoich murzynków..."

Reklama