PAP: Czy ostatnie mistrzostwo Polski było najtrudniejsze do zdobycia odkąd jest pan prezesem Wisły?
Bogdan Basałaj: Wydaje się, że tak. Wynikało to przede wszystkim z wymiany ośmiu zawodników przed sezonem, bo przy takiej rotacji budowanie drużyny jest dosyć ryzykowne. Ciężko było zgrać zespół, bo dodatkowo zimą dołączyło do nas kolejnych pięciu nowych graczy. Dlatego mieliśmy w tym sezonie trudne zadanie.
PAP: Do tego doszedł przecież nowy trener (Robert Maaskant objął zespół w sierpniu ubiegłego roku - PAP).
B.B.: To akurat w naszych warunkach nie jest niczym nadzwyczajnym, bo u nas często zmienia się trenerów. Problemem była duża ilość zawodników różnej narodowości i kultury. Na szczęście piłka nożna jest dosyć prostą grą, a większość piłkarzy mówi po angielsku i nie było większych problemów komunikacyjnych. Aczkolwiek zatrudniliśmy nauczyciela języka polskiego.
PAP: Czy możemy się spodziewać większej liczby piłkarzy pokroju Maora Meliksona?
B.B.: Tu procentuje praca naszego skautingu. Nie zawsze trafia się na zawodnika klasy Maora, bo tacy gracze nie rosną w lesie jak grzyby. Często w rozmowach z piłkarzami, którzy przychodzą do nas z lig lepiej opłacanych niż nasza, pokazuję im zalety mieszkania w Krakowie, nasz piękny stadion oraz cele, o które Wisła gra - czyli zawsze mistrzostwo Polski. Dla zawodników, którzy grali w zespołach środka tabeli, w pewnym momencie nie są ważne pieniądze, ale tytuły. W ten sposób próbuję ich namówić na grę w Wiśle.
PAP: Choć Śląsk Wrocław jest wyjątkiem, to czołowe polskie zespoły oparte są na obcokrajowcach. Nie ma możliwości, aby więcej naszych zespołów opartych było na Polakach?
B.B.: To niemożliwe. Proszę zobaczyć ilu zawodników wyszkolonych za granicą gra w naszej reprezentacji, a dodatkowo staramy się o obywatelstwa dla kilku następnych. To wynika z poziomu polskiej piłki i słabego systemu szkolenia. W środowisku piłkarskim nadal panuje niechęć do zmian i wręcz apatia. Niedługo będziemy mieli kilka pięknych stadionów, a na boiskach będzie brakowało polskich graczy. Dlatego PZPN powinien poważnie zabrać się do roboty, choć sporo zależy też od klubów.
PAP: Dlaczego Liga Mistrzów wciąż jest nieosiągalna dla polskiego klubu?
B.B.: W momencie, kiedy LM zaczęła się komercjalizować i generować olbrzymie przychody, w Polsce nastąpiła zmiana systemu politycznego, a co za tym idzie zmiana finansowania sportu. Poza tym od ostatnich 15 lat niewiele się u nas zmieniło, jeśli chodzi o system szkolenia.
PAP: Ilu piłkarzy Wisła musi sprowadzić latem, aby wreszcie awansować do Ligi Mistrzów?
B.B.: Na pewno musimy podnieść jakość gry zespołu. Myślę, że sprowadzenie od trzech do pięciu nowych graczy, pozwoli nam realnie myśleć o awansie do tych elitarnych rozgrywek.
Rozmawiał Marcin Cholewiński