Król ścigany jest listem gończym. Chodzi o groźby sprzed kilku lat. Były reprezentant polskich młodzieżówek, w czasach gry w barwach Podbeskidzia Bielsko-Biała, miał zatarg z sąsiadami. Podczas jednej z awantur na klatce schodowej piłkarz użył słów, które określa się mianem "groźby karalnej". Z tymi ludźmi nie dało się porozumieć. Miałem dość ciągłych zarzutów, kłótni, trochę mnie poniosło i powiedziałem kilka słów za dużo. Niektóre z nich mogłem sobie darować - opowiada zawodnik.
Po pięciu latach od zdarzenia sąd zdecydował, że piłkarz musi zapłacić grzywnę, jeśli tego nie zrobi, trafi za kratki. Na razie jednak tego nie zrobił i dlatego Komenda Powiatowa w Wodzisławiu Śląskim wysłała za nim list gończy. Król o wszystkim wie. Obecnie przebywa w Chicago. Chcę zapłacić karę i odciąć się od Polski. Kontaktowałem się telefonicznie z policją w Wodzisławiu Śląskim. Sąd zdecydował, że muszę zapłacić 3 tysiące grzywny za groźby pod adresem byłego sąsiada. Jeżeli tego nie zrobię, wyjadę na czterotygodniowe wczasy. Do więzienia - mówi na łamach serwisu "sportowefakty.pl" Król.
Skoro były piłkarz chce zapłacić, to czemu jeszcze tego nie zrobił? Nie chcę przyjeżdżać do Polski. Nie może zrobić tego moja babcia, bo jest ciężko chora. Ja też nie mogę, ponieważ nie mam polskiego konta w banku. Musiałbym przyjechać do Bielska i zapłacić karę osobiście, w kasie. Mieszkam w Chicago i mówię o tym głośno, nie ukrywam się. Dogadałem się już ze znajomym, że przeleję mu pieniądze i zapłaci karę. Chcę to zrobić, mieć z głowy. W naszym kraju jest jak było: Polak Polakowi nogę podstawi. W Chicago też się z tym spotykam - tłumaczy zawodnik.