Przy pierwszym kontakcie z piłką poczułem ból, i to dość mocny. Nie wiem, czy jeszcze w tym sezonie zagram. Dwa, trzy tygodnie (przerwy) na pewno. Jestem przekonany, że dość mocno naderwałem mięsień. Było mi ciężko zagrać piłkę, zrobić podanie, przyspieszenie. Wahałem się, czy już prosić o zmianę, ale zaciskałem zęby i starałem się pomóc drużynie jak tylko mogłem - powiedział Glik w wywiadzie dla TVP.

Reklama

Zawodnik włoskiego Benevento przyznał, że był gotowy do gry "tylko na 50 procent" i że wcześniej przyjął środki przeciwbólowe, ale nic poza starciem ze Szwecją się nie liczyło, bo to był "mecz dziesięciolecia".

Nic poza tym meczem mnie nie interesowało. Nie interesowało mnie, co będzie jutro, pojutrze. Liczyło się tylko tu i teraz. To był nasz mecz dziesięciolecia i go wygraliśmy. Jestem mega szczęśliwy - cieszył się.

Nie graliśmy ładnego futbolu. Chciałoby się wygrywać, dokładając przy okazji dobry styl, ale dziś było jak było. Spełniłem swoje kolejne marzenie. Czwarty awans (na imprezę mistrzowską) to dla mnie wielka sprawa - podkreślił.

Dodał, że awans na mundial w Katarze był wyjątkowy, bo wywalczony po raz pierwszy po meczu barażowym.

Takiego meczu nie graliśmy nigdy w historii. Dla nas wszystkich to była nowość. Dla mnie, dla Roberta (Lewandowskiego), dla wszystkich. Gatunkowo był to bardzo ciężki mecz - zakończył Glik.