O tym, jak ważne było to spotkanie dla miejscowych kibiców mogła świadczyć rekordowa w tym sezonie frekwencja. Sympatycy gospodarzy zawiesili z tej okazji bojkot – spowodowany konfliktem z klubem - polegający na braku dopingu na własnym stadionie.
Gospodarze nie wygrali w czterech poprzednich kolejkach i też bardzo zależało im na komplecie punktów, nie mówiąc o kwestiach prestiżowych.
Przed meczem szkoleniowiec Górnika Jan Urban, który w przeszłości prowadził legionistów, twierdził, że warszawski zespół w końcu musi zacząć wygrywać po tak słabej serii. W niedzielę przełamania nie było.
Trener zabrzan zaskoczył wszystkich, desygnując do wyjściowej jedenastki 15-letniego debiutanta, pomocnika Dariusza Stalmacha z zespołu trzecioligowych rezerw.
Spotkanie rozpoczęło się z kilkuminutowym opóźnieniem w związku z koniecznością uprzątnięcia serpentyn z murawy. W pierwszej połowie groźniejsze sytuacje stworzyli zabrzanie. Po główce Adriana Gryszkiewicza piłkę z bramki Legii wybił Mateusz Wieteska, a potem Podolski trafił w poprzeczkę.
Gospodarze zdobyli dwie bramki w ciągu dwóch minut. Najpierw Janza posłał piłkę między nogami stołecznego bramkarza, potem Cezary Miszta obronił co prawda uderzenie Jesusa Jimeneza głową, ale wobec poprawki stojącego przed nim Podolskiego był bezradny.
Tuż przed przerwą szansę na podwyższenie prowadzenia miał jeszcze Robert Dadok, ale tym razem golkiper Legii nie popełnił błędu. Goście w pierwszej części poza kilkoma dośrodkowaniami na pole karne rywala i rzutami rożnymi nie zagrozili bramce Grzegorza Sandomierskiego.
W przerwie trener Legii Marek Gołębiewski zrobił trzy zmiany. Jego zespół od razu zaatakował i błyskawicznie odrobił straty. Po dośrodkowaniu Josue z rzutu wolnego bramkarza głową z bliska pokonał Wieteska. Kolejna akcja Legii zakończyła się uderzeniem Ernesta Muciego między nogami Sandomierskiego.
Mistrzowie Polski naciskali, cieszyli nawet z trzeciego gola, ale okazało się po analizie wideo, że padł ze spalonego i sędzia go nie uznał.
Górnik otrząsnął się po dwóch ciosach, wyszedł z oblężenia i też starał się rozstrzygnąć losy spotkania na swoją korzyść. Był blisko w 90. minucie, kiedy Krzysztof Kubica co prawda pokonał Misztę, ale ze spalonego. To nie był koniec emocji, bowiem pomocnik Górnika sześć minut później też głową, ale już prawidłowo, ustalił wynik.
Górnik Zabrze - Legia Warszawa 3:2 (2:0)
Bramki: 1:0 Erik Janza (37), 2:0 Lukas Podolski (39), 2:1 Mateusz Wieteska (52-głową), 2:2 Ernest Muci (53), 3:2 Krzysztof Kubica (90+6-głową)
Żółta kartka - Górnik Zabrze: Robert Dadok, Alasana Manneh. Legia Warszawa: Ihor Charatin, Bartosz Slisz, Artur Jędrzejczyk, Josue
Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław)
Widzów: 23 103
Górnik Zabrze: Grzegorz Sandomierski - Przemysław Wiśniewski, Rafał Janicki, Adrian Gryszkiewicz - Robert Dadok, Dariusz Stalmach (67. Krzysztof Kubica), Bartosz Nowak (60. Piotr Krawczyk), Alasana Manneh (86. Filip Bainovic), Erik Janza - Jesus Jimenez, Lukas Podolski (86. Mateusz Cholewiak)
Legia Warszawa: Cezary Miszta - Mattias Johansson, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk - Yuri Ribeiro (46. Kacper Skibicki), Josue, Ihor Charatin (46. Bartosz Slisz), Filip Mladenovic - Ernest Muci (76. Rafael Lopes), Tomas Pekhart (46. Mahir Emreli), Luquinhas (90. Szymon Włodarczyk)