Po 16 rundach na czele rozgrywek jest Lech z dorobkiem 35 punktów, 32 ma druga Pogoń Szczecin, dorobek trzeciej Lechii to 30, czwarty Raków zgromadził o punkt mniej, ale ma jedno spotkanie zaległe.
Mimo wysokiej pozycji w tabeli zespoły z Gdańska i Częstochowy mają powody do niepokoju. Lechiści dwa tygodnie temu nie potrafili utrzymać dwubramkowej przewagi ze Stalą Mielec i zremisowali 3:3, a w poprzedniej kolejce zostali rozbici przez Pogoń, przegrywając w Szczecinie 1:5. To pierwsza ligowa porażka biało-zielonych pod wodzą trenera Tomasza Kaczmarka.
Z kolei Raków, który w środę awansował do 1/8 finału Pucharu Polski, gdzie występuje jako obrońca trofeum, musi sobie radzić z szumem medialnym wokół trenera Marka Papszuna. Szkoleniowca, który z klubem spod Jasnej Góry przeszedł drogę z drugiej ligi na szczyt ekstraklasy, chce jak najszybciej zatrudnić Legia Warszawa.
Za Lechią przemawia atut własnego boiska, na którym w tym sezonie pozostaje niepokonana, oraz fakt, że w środku tygodnia nie rozgrywała meczu. Za gośćmi - przede wszystkim bilans meczów z najbliższym rywalem; w ekstraklasie oba zespoły spotkały się czterokrotnie i Raków odniósł trzy zwycięstwa, w tym 3:0 i 3:1 w Gdańsku.
Lidera z Poznania czeka wyjazdowa potyczka z Zagłębiem, które prowadzi były trener "Kolejorza" Dariusz Żuraw.
Z jednej strony ekipa z Lubina jest ostatnio bardzo niewdzięcznym rywalem dla Lecha, który nie wygrał żądnego z siedmiu poprzednich meczów ligowych, a na zwycięstwo czeka od 20 kwietnia 2018.
Z drugiej - Zagłębie jest pogrążone w kryzysie. W siedmiu ostatnich spotkaniach powiększyło dorobek o dwa punkty, a przeciw liderowi zagra po trzech kolejnych porażkach w lidze oraz przegranej 1:2 w Gdyni z pierwszoligową Arką w 1/8 finału Pucharu Polski.
"Jesteśmy w trudnym momencie, nie potrafimy wykorzystać swoich sytuacji, a rywalowi wystarczy, że wrzuci piłkę w nasze pole karne i zdobywa z tego bramki" - przyznał Żuraw.
Wicelider ze Szczecina pojedzie na drugi kraniec Polski do Niecieczy, by zmierzyć się z plasującą się tuż nad strefą spadkową Bruk-Bet Termalicą. Pod znakiem zapytania stoi występ kontuzjowanych przed tygodniem Rafała Kurzawy i greckiego obrońcy Konstantinosa Triantafyllpoulosa.
Na boisku beniaminka do tej pory kibice w ośmiu meczach oglądali aż 28 goli, tymczasem w ośmiu wyjazdowych występach z udziałem "Portowców" padło ich tylko 12.
Kolejkę numer 17 rozpoczną w piątek Stal Mielec i Wisła Płock. Postawa obu drużyn to największe pozytywne zaskoczenie tej części sezonu. Mielczanie, którzy przed tygodniem we Wrocławiu doznali pierwszej porażki po serii siedmiu spotkań z punktami, z dorobkiem 21 pkt plasują się na 10. miejscu, a "Nafciarze" mają dwa "oczka" więcej i zajmują siódmą lokatę. Do tego dwa tygodnie temu przełamali wyjazdową niemoc i pokonując Wartę Poznań 2:1 zdobyli pierwsze punkty w roli gości.
Emocji i goli nie powinno zabraknąć w spotkaniu dziewiątego w tabeli Górnika Zabrze, który wygrał dwa poprzednie mecze, z szóstym Śląskiem Wrocław. Dojdzie tam do pojedynku czołowych ligowych strzelców - Hiszpanów Jesusa Jimeneza z Erikiem Exposito.
Z kolei przetrzebiona kontuzjami Legia Warszawa, która po serii siedmiu ligowych porażek przełamała się w starciu z Jagiellonią Białystok (1:0), ale nie zdołała opuścić strefy spadkowej, zagra na wyjeździe z Cracovią. Broniący tytułu stołeczny zespół ma dwa spotkania zaległe.
Na 14 grudnia przełożono mecz Radomiaka Radom z Piastem Gliwice, a powodem są zakażenia koronawirusem w śląskim klubie.