Warta Poznań - Korona Kielce 5:1 (3:0)
Bramki: 1:0 Jewgienij Szykawka (8-samobójcza), 2:0 Jan Grzesik (31-głową), 3:0 Miłosz Szczepański (45), 4:0 Miłosz Szczepański (60), 5:0 Robert Ivanov (73), 5:1 Kacper Kostorz (90+1).
Żółta kartka - Warta Poznań: Konrad Matuszewski.
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 1 017.
Warta Poznań:Adrian Lis - Jan Grzesik, Robert Ivanov, Dawid Szymonowicz, Dimitris Stavropoulos, Konrad Matuszewski (66. Kamil Kościelny) - Kajetan Szmyt (66. Maciej Żurawski), Niilo Maenpaa (76. Szymon Sarbinowski), Miguel Luis (87. Jakub Paszkowski), Miłosz Szczepański (66. Jakub Kiełb) - Adam Zrelak.
Korona Kielce:Marcel Zapytowski - Dominick Zator (71. Jacek Kiełb), Piotr Malarczyk, Miłosz Trojak, Marius Briceag - Jakub Łukowski (61. Jacek Podgórski), Ronaldo Deaconu, Dalibor Takac (61. Kacper Kostorz), Nono (46. Adam Deja), Dawid Błanik (61. Marcus Godinho) - Jewgienij Szykawka.
Warta odniosła najwyższe zwycięstwo od powrotu do ekstraklasy
Warta rozbiła beniaminka z Kielc 5:1 odnosząc najwyższe zwycięstwo od powrotu do ekstraklasy, czyli od 2020 roku. To była jednocześnie dopiero druga wygrana podopiecznych Dawida Szulczka na własnym stadionie. Korona po dobrych ostatnich spotkaniach - siedem punktów w trzech meczach - zagrała w Grodzisku Wielkopolskim katastrofalnie.
"Zieloni" to jedna z najsłabszych drużyn pod względem skuteczności - przed tą kolejką miała zaledwie 21 goli na koncie i tylko Lechia Gdańsk, Śląsk Wrocław oraz Zagłębie Lubin były gorsze.
Tymczasem w pierwszej połowie spotkania poznaniacy strzelili więcej bramek niż stworzyli ku temu okazji. Już w 8. minucie po dośrodkowaniu Konrada Matuszewskiego z rzutu rożnego niefortunnie główkował Jewgienij Szykawka i zaskoczył swojego bramkarza.
Krótko po stracie gola Korona przycisnęła, bardzo mocno uderzył Marius Briceag, ale Adrian Lis zdołał odbić piłkę. Kielczanom animuszu starczyło na kilka minut, bo później mecz się wyrównał. Poznaniacy nie pozwalali rozwinąć skrzydeł rywalom, a sami próbowali szukać okazji na podwyższenie wyniku.
Drugi gol padł po akcji obrońców – Konrad Matuszewski dośrodkował w pole karne, a Jan Grzesik w niełatwej sytuacji zdołał uprzedzić rywala i głową trafił do siatki. Piłkarze beniaminka wciąż nie mieli argumentów w ofensywie, ich akcje kończyły się po kilku podaniach, a Lis nie narzekał na nadmiar pracy.
Gospodarze nadawali ton wydarzeniom
Bardzo dobrze zorganizowani w każdej formacji gospodarze cały czas nadawali ton wydarzeniom. W końcówce pierwszej połowy Adam Zrelak zza pola karnego trafił w słupek, ale warciarze utrzymali się przy piłce. Akcję ponowił Kajetan Szmyt, który zagrał do Grzesika, a ten prostopadle podał do Miłosza Szczepańskiego. Pomocnik Warty barkiem skierował piłkę do bramki.
Podopieczni trenera Kamila Kuzery po przerwie zabrali się do pracy, ale jakość ich akcji nadal pozostawiała wiele do życzenia. Wciąż brakowało im kreatywności i pomysłu na rozmontowanie solidnie grającej defensywy miejscowych.
Warciarze oddali inicjatywę, ale ta rola najwyraźniej pasowała. W 60. minucie fatalnie zachował się wprowadzony w drugiej połowie Adam Deja, który za lekko podawał do swojego bramkarza. Piłkę przejął Szczepański, który w sytuacji sam na sam uderzył mocno pod poprzeczkę i Marceli Zapytowski był bez szans.
22-letni bramkarz Korony nie ponosił winy przy wcześniejszych straconych bramkach, ale w 73. minucie przytrafił mu się katastrofalny błąd. Grzesik wrzucił piłkę z autu w pole bramkowe gości, a Zapytowski nie zdołał jej utrzymać w dłoniach. Futbolówka spadła pod nogi Fina Roberta Ivanova, który nie mógł nie skorzystać z takiego prezentu.
Emocje na tym się skończyły, poznaniacy bardziej skupili się na obronie własnej bramki, ale nie udało im się zachować czystego konta. W doliczonym czasie gry rezerwowy Kacper Kostorz z kilkunastu metrów pokonał Lisa.