Z przewagi mistrzów Polski długo nic jednak nie wynikało, bo Śląsk dobrze zagęszczał pole gry i skutecznie się bronił. Dopiero po kwadransie Michał Skóraś dwa razy "zakręcił" zawodnikami gospodarzy i w obu przypadkach zagrywał do Filipa Marchwińskiego, a ten w obu przypadkach źle trafił w piłkę.

Reklama

Ciekawie naprawdę zrobiło się dopiero po pół godzinie. Po przypadkowym podaniu Patryka Olsena sam na sam z bramkarzem Lecha wychodził John Yeboach i został powalony przez Radosława Murawskiego. Arbiter ukarał zawodnika gości żółtą kartką, ale po analizie wideo zmienił decyzję i sięgnął po czerwoną. Śląsk miał rzut wolny z osiemnastu metrów, do piłki podszedł Erik Exposito i trafił do siatki. Wydaje się, że lepiej przy strzale Hiszpana mógł się zachować bramkarz Dominik Holec.

Gol nieco zmienił obraz gry, bo Śląsk potrafił teraz dłużej utrzymać się przy piłce i oddalił ciężar gry od własnej bramki. Lech po stracie bramki najpierw ruszył do przodu, później się cofnął i sprawiał wrażenie, że wyczekuje na przerwę.

Druga połowa rozpoczęła się od efektownego uderzenia z dystansu Skórasia. Po rzucie wolnym zawodnicy Śląska wybili przed pole karne piłkę, do której dopadł zawodnik Lecha, od razu huknął, ale trafił tylko w poprzeczkę. Kilka chwil później powinno być 1:1. Fatalnie pomylił się Konrad Poprawa i po zagraniu Filipa Szymczaka Georgij Citaiszwili miał już tylko z kilku metrów trafić do siatki, ale trafił w Rafała Leszczyńskiego.

Kolejne minuty też należały do przyjezdnych i wcale nie było widać, że grają osłabieni. Śląsk miał znacznie większe problemy grając w przewadze niż wcześniej, kiedy siły były wyrównane. Lech zaczynał się napędzać i wówczas katastrofalny błąd popełnił Citaiszwili. Gruzin naciskany przez Viktora Garcię, podał wprost pod nogi Yeboacha. Niemiec przełożył piłkę na lewą nogę, przymierzył zza pola karnego i było 2:0.

Strata drugiego gola nie zmieniła nastawienia Lecha, który nie odpuszczał i nadal dążył do odrobienia strat. Doskonałą okazję na kontaktowego gola miał Antonio Milic, ale Leszczyński popisał się świetną interwencją. To nie był koniec emocji. Najpierw drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką został ukarany Garcia i siły zostały wyrównane. Lech rzucił się do ataku i szybko został skontrowany a Nahuel Leiva podwyższył na 3:0. Arbiter wskazał na środek boiska, ale później długo trwała analiza wideo i sędziowie dopatrzyli się zagrania ręką Hiszpana. Było więc nadal 2:0 i goście nacierali.

Kontaktowego gola zdobył na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu Skóraś. Chwilę później sędzia wskazał, że dolicza aż siedem minut. Śląsk już nie wychodził z własnej połowy, a jedynie wykopywał piłkę ze swojej szesnastki. Wrocławianie utrzymali prowadzenie do końca i tym samym trzeci raz pokonali w tym sezonie Lecha, bo wcześniej uczynili to już dwa razy w Poznaniu – raz w lidze i raz w Pucharze Polski. Dla mistrzów Polski była to natomiast pierwsza porażka w tym sezonie na wyjeździe.

Reklama

Śląsk Wrocław – Lech Poznań 2:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Erik Exposito (34), 2:0 John Yeboah (57), 2:1 Michał Skóraś (88)
Żółta kartka – Śląsk Wrocław: Martin Konczkowski, Victor Garcia, Patrick Olsen; Lech Poznań: Nika Kwekweskiri
Czerwona kartka za drugą żółtą – Śląsk Wrocław: Victor Garcia (72)
Czerwona kartka - Lech Poznań: Radosław Murawski (33-faul)
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)
Widzów: 13 922
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński – Łukasz Bejger, Konrad Poprawa, Daniel Gretarsson – Martin Konczkowski, Patrick Olsen, Adrian Bukowski (70. Michał Rzuchowski), Matias Nahuel Leiva (89. Karol Borys), Victor Garcia – John Yeboah (78. Piotr Samiec-Talar), Erik Exposito
Lech Poznań: Dominik Holec - Alan Czerwiński (62. Joel Pereira), Antonio Milic, Filip Dagerstaal, Pedro Rebocho – Heorhij Citaiszwili (70. Joao Amaral), Nika Kwekweskiri, Radosław Murawski, Filip Marchwiński (70. Afonso Sousa), Michał Skóraś – Filip Szymczak







Autor: Mariusz Wiśniewski.