Po upływie regulaminowego czasu gry i dogrywki było 1:1. O losach awansu zdecydował więc konkurs rzutów karnych. W nim lepsi okazali się Portugalczycy, którzy wygrali 5:3. Pechowcem w naszym zespole okazał się Jakub Błaszczykowski. Jego strzał obronił bramkarz rywali. Jednak, jak zauważyli internauci, zrobił to niezgodnie z przepisami. Patricio wyszedł za linię bramkową, zanim były kapitan naszej kadry oddał strzał.
Takie zachowanie nie jest zgodne z regułami gry. Potwierdził to szef sędziów UEFA. - Zasada jest prosta. Jeśli podczas wykonywania rzutu karnego bramkarz nie stał na linii, a gol nie padł, "jedenastkę" należy powtórzyć - powiedział Pierluigi Collina. Co prawda słowa Włocha padły w kontekście rzutu karnego oddanego w meczu Chorwatów z Hiszpanami, ale idealnie pasują do sytuacji z ćwierćfinałowego pojedynku Polaków z Portugalczykami.
Niestety, nic to już nie zmieni. Felix Brych mógł nakazać powtórkę "jedenastki", ale zachowanie Patricio najwidoczniej umknęło jego uwadze. Teraz jest "po ptakach". Pomyłki sędziego są "wliczone" w ten sport i o żadnym powtórzeniu meczu nie ma mowy. Doskonale sprawę zdawali sobie z tego działacze PZPN, którzy nawet nie wnosili żadnej skargi. W przeszłości przecież zespoły odpadały z mundiali lub Euro po golach ze spalonego, nieuznanych prawidłowo strzelonych bramkach czy też trafieniach ręką.
W tym miejscu wszystkim tym, którzy twierdzą, że reprezentacja Polski została oszukana, warto zwrócić uwagę na fakt, że w meczu ze Szwajcarią w trakcie serii rzutów karnych lewa noga Łukasza Fabiańskiego również nie miała kontaktu z linią bramkową, gdy jeden z rywali posłał piłkę obok słupka...