"Koszmar Polaków" , "Słowacka sensacja" i "Przegrali na własne życzenie” - brzmiały nagłówki artykułów szwedzkich mediów, dla których mecz Szwecji z Polską 23 czerwca miał być kluczowy dla awansu. Teraz sytuacja się diametralnie zmieniła - wirtualnie silny rywal w rzeczywistości okazał się bezzębny, a teoretycznie najsłabszy ma teraz trzy punkty.

Reklama

”Gdzie był gwiazdor Lewandowski, a raczej piłki dla niego, których nie widzieliśmy? Bo gdyby dostał chociaż jedno dobre podanie, to byłoby co najmniej 2:2” - skomentował kanał telewizji SVT.

”W pierwszej połowie Słowacy okazali się zaskakująco niebezpieczni dla przeciwnika i prowadząc 1:0 już byli sensacją. Po wyrównaniu uspokoili się, lecz w drugiej połowie, co zaskakujące, polscy piłkarze mieli energię na zaledwie 15 minut” - napisał dziennik ”Expressen”.

”Żaden moment tego meczu nas, jako grupowego rywala tych zespołów, nie przestraszył. Słowacja ma trzy punkty, a Polska nieoczekiwanie wielki kryzys. Paulo Sousa na bitwę ze Słowacja wysłał drużynę co prawda bez kontuzjowanego Arkadiusza Milika, lecz z większą liczbą pytań niż odpowiedzi, wiec wynik meczu był taki, jak widzieliśmy” - napisał ”Aftonbladet”

Media komentując czerwoną kartkę dla Grzegorza Krychowiaka zwróciły uwagę, że Polacy popełniali stosunkowo dużo niepotrzebnych fauli, więc "tak musiało się skończyć", a to - jak podkreślił SVT - "niewątpliwie doprowadziło do drugiej bramki Słowaków”.

Szwedzcy bukmacherzy przed meczem stawiali zdecydowanie na zwycięstwo Polski, lecz w przerwie diametralnie zmienili swoje typy i za wygraną Polski płacili już w proporcji 1:5,5, a Słowacji tylko 1:1,8.