W kończącym się roku Lewandowski ustanowił kilka rekordów ligi niemieckiej, m.in. został królem strzelców z największą w historii liczbą goli i piłkarzem, który ma w dorobku najwięcej trafień na obcych stadionach - 120.

O kolejny może się pokusić w piątkowy wieczór. W 2021 roku kapitan biało-czerwonych w meczach Bundesligi uzyskał 42 bramki, wyrównując osiągnięciem zmarłego w sierpniu Gerda Muellera z 1972 roku. Jeśli choć raz pokona bramkarza "Wilków", to zostanie samodzielnym rekordzistą.

Reklama

Gdyby mu się to udało, oznaczałoby to też, że w kończącym się roku Lewandowski zdobędzie co najmniej 69 goli, a tyle w swoim najlepszych 12 miesiącach strzelił osiem lat temu Ronaldo. Z kolei inny wybitny strzelec ostatnich lat - Argentyńczyk Lionel Messi - w 2012 zaliczył 91 trafień w oficjalnych występach.

Polski snajper Bayernu nie powinien mieć z tym większych kłopotów, bo ekipa z Wolfsburga to jeden z jego ulubionych rywali. Do tej pory w spotkaniach z nią 24-krotnie wpisał się na listę strzelców. Do historii przeszedł szczególnie mecz z 22 września 2015, kiedy na początku drugiej połowy "Lewy" pięć razy posłał piłkę do siatki w ciągu dziewięciu minut, a dokładnie 539 sekund.

Reklama

"Często wspominam ten dzień, bo był naprawdę fantastyczny. Jednak wciąż nie potrafię wyjaśnić, jak to się stało. To było niesamowite dziewięć minut i myślę, że nikt tego wyczynu szybko nie powtórzy. W trakcie meczu nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje. Byłem jak w transie, skupiony jedynie na grze. W tym okresie mieliśmy mnóstwo meczów i tak naprawdę potrzebowałem trzech miesięcy, aby dotarło do mnie, co się wydarzyło" - przyznał później sześciokrotny król strzelców Bundesligi, który z 18 trafieniami jest też najskuteczniejszy w obecnym sezonie.

Łącznie Lewandowski w Bundeslidze zdobył 295 goli, a w 353 występach w barwach Bayernu - 323.

Reklama

Zespół z Monachium, który zmierza po 32. tytuł w historii, a 10. z rzędu, jest pewny miana "mistrza jesieni". W 16 kolejkach uzbierał 40 punktów i o sześć wyprzedza Borussię Dortmund oraz już o 12 Bayer Leverkusen, którego czeski napastnik Patrick Schick z 16 bramkami jest najgroźniejszym rywalem Polaka w rywalizacji o statuetkę armatki dla najlepszego strzelca rozgrywek.

Drużyna z miasta Volkswagena nie powinna stawić liderowi zaciętego oporu, bo od tygodni jest w wyraźnym kryzysie. "Wilki" przegrały sześć ostatnich spotkań, w tym cztery w krajowej lidze i dwa w Champions League, gdzie zajęły ostatnią pozycję w grupie. Na wygraną czeka od 6 listopada, co skutkuje spadkiem na 11. lokatę.

Mimo wszystko trener Florian Kohfeldt nie czuje wielkiego ciśnienia przed wyprawą do "jaskini lwa".

"Pozycja wyjściowa jest dość jasno określona - nikt nie oczekuje od nas niczego specjalnego. Wszystko, co ugramy dla siebie, będzie zaskoczeniem na plus. I to jest jakiś pozytyw" - ocenił 39-letni szkoleniowiec, który w październiku zastąpił Holendra Marka van Bommela.

Optymizm opiera m.in. na tym, że jego piłkarz Dodi Lukebakio, który wcześniej grał m.in. w Fortunie Duesseldorf i Hertcie Berlin, żadnej innej drużynie nie strzelał goli częściej niż... Bayernowi. Przeciw monachijczykom zaliczył już pięć trafień.

Za "Wilki", które na zwycięstwo nad Bayernem czekają od stycznia 2015, trzymać kciuki będą nie tylko ich fani, ale też sympatycy BVB i Bayeru.

Wicelidera z Dortmundu w sobotę czeka potyczka w Berlinie z 14. w tabeli Herthą, której barwy reprezentuje Krzysztof Piątek. Z kolei trzeci Bayer zagra w niedzielę na wyjeździe z piątym Freiburgiem. W przypadku zwycięstwa gospodarze mogą skończyć rundę na podium.

Po przerwie świąteczno-noworocznej Bundesliga wznowi rozgrywki 7 stycznia.