Hiszpańscy dziennikarze podają, że to pierwszy przypadek w historii, gdy któryś z klubów - pierwszej czy drugiej ligi - ma limit na minusie. Nie jest to jednak nowa wiadomość dla "Barcy". Taki spadek limitu wynika z uwzględnienia w nim niemal pół miliarda euro strat na zamknięcie poprzedniego sezonu.

Reklama

Real Madryt jest na szczycie listy z limitem 739 mln euro na plusie. W tym przypadku finanse klubu nie drgnęły nawet o jedno euro. Sevilla zanotowała drugi najwyższy limit, wynoszący 200 mln euro, o 30 mln w tej walucie więcej niż limit Atletico Madryt. Klubem z ekstraklasy z najniższym limitem na plusie było Levante z 32 milionami euro.

Josep Bartomeu winowajcą?

Limit Barcelony był stopniowo zmniejszany w ciągu ostatnich kilku sezonów z powodu jej problemów finansowych. W zeszłym roku było to 97 milionów euro. Tym razem kwota została dodatkowo zmniejszona, ponieważ straty klubu były o prawie 240 milionów euro większe niż oszacowała liga.

Klub z Katalonii nadal będzie mógł pozyskiwać nowych piłkarzy, jeśli zechce, ale będzie to związane z dalszymi ograniczeniami wydatków. Jego możliwość pozyskiwania nowych graczy będzie zależeć od tego, ile klub będzie w stanie zaoszczędzić i ogólnie zarobić. Każdy klub ligi hiszpańskiej ma inny limit wynagrodzeń obliczony na podstawie szeregu czynników, które obejmują przychody, koszty i długi. Limit płacowy składa się między innymi z pensji piłkarzy, zarobków trenerów i ich asystentów, wydatków na szkółkę i jej zawodników, opłacanych podatków i składek na ubezpieczenia związane z piłkarzami, amortyzacji dotyczącej transferów, premii, itp. Jest proporcjonalny do około 70 procent przychodów klubu. Do tego w przypadku klubów z wieloma sekcjami zalicza się te same wydatki związane z innymi dyscyplinami.

Większość problemów finansowych Barcelony przypisywana jest jej byłemu prezydentowi Josepowi Bartomeu, który zrezygnował ze stanowiska w 2020 roku. Wówczas zaprzeczył wykroczeniom, po tym gdy publicznie padały oskarżenia o nieprawidłowości w jego administracji i konflikcie z Leo Messim. Zadłużenie klubu w pewnym momencie sięgnęło 1,3 mld euro.

Media analizują, że po opublikowaniu limitów płacowych prezes "Barcy" Joan Laporta mocno przyhamował euforię wokół zapowiedzi sprowadzenia latem Erlinga Halanda. Władze Borussii Dortmund norweskiego piłkarza wyceniają na 175 mln euro.