Oba zespoły przegrały tylko po jednym meczu w tym sezonie. Przewaga dziewięciu punktów lidera Arsenalu nad trzecim w tabeli Newcastle wynikała ze zdecydowanie mniejszej liczby remisów (1-7) zespołu trenera Mikela Artety.
W Londynie zespoły stworzyły jednak mało klarownych sytuacji do zmiany wyniku. Inicjatywę posiadali "Kanonierzy". Ich ataki z reguły umiejętnie rozbijali rywale, niekiedy uciekając się do fauli w środkowej części boiska. Gospodarze dostosowali się do nieprzepisowej gry. W efekcie zamiast goli kibice na Emirates Stadium ujrzeli festiwal żółtych kartek (w sumie dziewięć). W doliczonym czasie gry pierwszej połowy, po rzucie rożnym, brazylijski pomocnik gości Joelinton był bliski uzyskania prowadzenia. Jego strzał głową minimalnie poszybował nad poprzeczką.
Po przerwie napastnik Arsenalu Gabriel Martinelli w podobnej sytuacji również mógł pokonać bramkarza. Tym razem piłka skozłowała obok słupka. W finałowych minutach bohaterem spotkania nie został Eddie Nketiah. Bramkarz "Srok" Nick Pope zachował czyste konto, broniąc jego strzał nogami. W doliczonym czasie gospodarze domagali się rzutu karnego po zagraniu ręką, ale sędzia nie dopatrzył się przewinienia.
Na remisie najwięcej skorzystał czwarty zespół rozgrywek Manchester United, który na własnym boisku pokonał 3:0 drużynę z dolnej części tabeli Bournemouth i zrównał się punktami z Newcastle.
Liderem jest Arsenal - 44 pkt. Drugi w klasyfikacji Manchester City ma 36 pkt., trzecie jest Newcastle - 35. Broniący tytułu Manchester City (35) w czwartek zmierzy się w Londynie z dziesiątą w tabeli Chelsea - 25.