Przed kończącą sezon serią spotkań liderem była Borussia, która miała dwa punkty przewagi nad Bawarczykami. Ekipa BVB miała wszystko w swoich rękach, a do pełni szczęścia brakowało jej zwycięstwa nad FSV Mainz, które przegrało cztery poprzednie mecze, a gospodarze ostatni raz punkty na własnym stadionie stracili 8 października z... Bayernem (2:2).
Piłka jeszcze w grze. Koniec marzeń o tytule może nastąpić ewentualnie, gdy sędzia zakończy nasz mecz w Kolonii albo gwizdnie po raz ostatni w Dortmundzie - powiedział prezes Bayernu Oliver Kahn, a dyrektor sportowy Hasan Salihamidzic dodał: Musimy wierzyć, mieć nadzieję i trzymać kciuki.
Na trybunach Signal Iduna Park zasiadł komplet 81 365 kibiców, którzy już pięć godzin przed pierwszym gwizdkiem oblegali okolice stadionu. Wszyscy liczyli, że ich ulubieńcy przełamią hegemonię Bawarczyków i zdobędą pierwszy tytuł od 2012 roku, gdy w drużynie było jeszcze polskie trio: Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek.
Pierwszy gol Bayernu
Pierwszy gol padł w Kolonii, gdzie Bayern objął prowadzenie w ósmej minucie po trafieniu Francuza Kingsleya Comana. Konsternacja w Dortmundzie nastąpiła chwilę później, gdy Norweg Andreas Hanche-Olsen po kwadransie dał prowadzenie gościom z Moguncji.
Kolejny cios fanów "żółto-czarnych" dotknął, gdy w 19. minucie Iworyjczyk Sebastien Haller, tragiczny bohater tego sezonu, na początku którego zdiagnozowano u niego nowotwór jądra, nie wykorzystał rzutu karnego. Minęło pięć minut, a Austriak Karim Onisiwo uzyskał drugiego gola dla przyjezdnych.
"Podwójny szok w Dortmundzie" - zaznaczył wtedy w relacji live z ostatniej kolejki magazyn piłkarski "Kicker".
Raphael Guerreiro przywrócił krótkie nadzieje
Nadzieję miejscowym przywrócił Portugalczyk Raphael Guerreiro, który w 69. minucie trafił na 1:2, a euforia na obiekcie w Dortmundzie zapanowała, gdy w Kolonii w 81. minucie gospodarze wyrównali na 1:1. Przy remisie Bayernu, nawet porażka nie przeszkodziłaby Borussii w wywalczeniu tytułu.
Radość sympatyków BVB trwała jednak tylko osiem minut. Rezerwowy Bayernu Musiala cztery minuty po wejściu na boisko zdobył drugą bramkę dla swojej drużyny i dał prowadzenie 2:1. To 12. w sezonie trafienie 20-latka, pierwsze od lutego, ale chyba najważniejsze w sezonie.
"Dzięki jokerowi Musiali Bayern ponownie mistrzem" - ogłosił "Kicker", bo choć w Dortmundzie padło wyrównanie i skończyło się 2:2, to takie rezultaty oznaczały 11. z rzędu i 33. w historii tytuł dla monachijczyków.
Bayern z lepszym bilansem bramek
W końcowej tabeli zarówno Bayern, jak i Borussia zgromadziły po 71 punktów, ale bilans bramek, który w takim wypadku jest kolejnym kryterium, dużo lepszy mają obrońcy tytułu - plus 54 wobec plus 39 dortmundczyków.
"Dortmund niedowierza. Strata tytułu z Mainz" - napisała tuż po zakończeniu obu meczów agencja prasowa DPA, a "Kicker" podsumował: "Szalony finał sezonu. Bayern utrzymuje prymat".
Nikt nie przewidziałby takiego scenariusza. To niewiarygodne. Straciliśmy wyrównującego gola, spotkało nas to, co było naszą bolączką przez cały sezon. Uratował nas Musiala. Szał. Wiem, że wielu ludzi, którzy interesują się piłką nożną, uważa i ma poczucie, że nie zasłużyliśmy na ten tytuł. I przyznam, że rozumiem takie stwierdzenia, bo druga połowa sezonu była w naszym wykonaniu mało przekonująca, chaotyczna. Ale nastał ten magiczny moment i znowu mistrzowska patera jest nasza. Liczyłem na to, ale szczerze mówiąc traciłem momentami wiarę - podkreślił piłkarz Thomas Mueller, który świętował już 12. tytuł z Bayernem.
Sukces Tuchela
Do sukcesu poprowadził go po raz pierwszy trener Thomas Tuchel, który pod koniec marca zastąpił Juliana Nagelsmanna. Zaczął od zwycięstwa nad... Borussią (4:2), ale później przyszły niepowodzenia w Lidze Mistrzów i Pucharze Niemiec, w których ekipa z Bawarii odpadła na etapie ćwierćfinałów.
Szkoleniowiec prawdopodobnie zostanie w klubie, natomiast tuż po zakończeniu sezonu w mediach, m.in. w dzienniku "Bild", pojawiły się informacje, że Bayern po pełnym potknięć i napięć sezonie, który rozpoczął się od zamieszania wokół Roberta Lewadowskiego i jego transferu do Barcelony, rozstanie się z zarówno z szefem sekcji piłkarskiej Kahnem oraz dyrektorem sportowym Salihamidzicem. Niedługo później te informacje stały się oficjalne, a potwierdził je prezydent klubu Herbert Hainer.
Byłego klubowego i reprezentacyjnego bramkarza zastąpi dotychczasowy wiceprezes Jan-Christian Dressen, a nazwisko nowego szefa pionu sportowego nie jest jeszcze znane.
W Monachium radość i rozliczenia, a w Dortmundzie tylko smutek. 40-letni trener Edin Terzic, który przed ostatnią kolejką, mówił, że ewentualnego celebrowania tytułu na swoim stadionie jego piłkarze nie kupią za żadne pieniądze, stanął przed trybuną z najwierniejszymi fanami i nie mógł powstrzymać łez. Płakali też piłkarze.
Marco Reus czekał na mistrzostwo
Na mistrzostwo z wielkim utęsknieniem czekał kapitan Borussii Marco Reus. 33-latek, który w sobotę zaczął jako rezerwowy, to jeden z najbardziej utalentowanych niemieckich piłkarzy ostatniej dekady, ale często nękany kontuzjami. Trafił do Dortmundu tuż po zdobyciu ostatniego tytułu, w 2014 roku został mistrzem świata, jednak później przeżył wiele rozczarowań i opuścił kilka wielkich imprez. Wielu mu wypomina, że brak mistrzostwa kraju to znacząca rysa na jego sportowym życiorysie.
Z klasą zachował się szef klubu z Dortmundu Hans-Joachim Watzke. "Gratuluję zarówno działaczom, jak i sztabowi szkoleniowemu i wreszcie zawodnikom skutecznej obrony tytułu po bardzo ekscytującym sezonie" - przekazał w komunikacie.
W ostatniej kolejce gole zdobyli Jakub Kamiński z VfL Wolsfburg i Marcin Kamiński dla Schalke 04 Gelsenkirchen.
Ten pierwszy premierowy sezon w Bundeslidze zakończył czwartym w rozgrywkach trafieniem. Polak grał do 66. minuty, a "Wilki" uległy pogodzonej już ze spadkiem Hercie Berlin 1:2.
Z kolei drużyna z Zagłębia Ruhry, mimo drugiej w sezonie bramce polskiego obrońcy, przegrała na wyjeździe z RB Lipsk 2:4 i po roku ponownie żegna się z Bundesligą. Schalke 04 z dorobkiem 31 pkt zajęło 17., przedostatnie miejsce w tabeli. Dwa punkty więcej zdobyło VfB Stuttgart i zagra w barażach o utrzymanie.
Natomiast Robert Gumny z FC Augsburg (0:2 z Borussią Moenchengladbach) już pod koniec pierwszej połowy został ukarany czerwoną kartką. Jego zespół, w którym zabrakło kontuzjowanego i opuszczającego klub po sezonie bramkarza Rafała Gikiewicza, zajął 15. lokatę.