W 31. min Trent Alexander-Arnold wykonał rzut rożny, po którym bramkę głową zdobył Portugalczyk Diogo Jota. Błąd przy wyjściu z bramki popełnił golkiper Burnley - James Trafford.
Goście wyrównali tuż przed przerwą, gdy Josh Brownhill dośrodkował z rzutu rożnego, a Dara O'Shea strzelił gola głową.
W drugiej połowie gospodarze udowodnili swoją wyższość nad beniaminkiem walczącym o utrzymanie, czego efektem były trafienia Kolumbijczyka Luisa Diaza i Urugwajczyka Darwina Nuneza. Po meczu piłkarze Liverpoolu byli oklaskiwani przez niemal 60 tysięcy kibiców zgromadzonych na Anfield.
"Naprawdę mogę sobie wyobrazić, jak czuje się teraz Vincent Kompany, ponieważ zrobił wiele dobrych rzeczy i sprawił, że jego zespół był dla nas naprawdę niewygodny" – powiedział w telewizji Sky Sports trener Liverpoolu Juergen Klopp.
"Burnley sprawiało problemy i musieliśmy strzelać gole we właściwych momentach. Potrzebowaliśmy Caoimhin Kellehera. Nasz bramkarz zagrał naprawdę dobry mecz" - ocenił niemiecki szkoleniowiec.
Rezerwowy zazwyczaj bramkarz zastąpił w podstawowym składzie chorego Brazylijczyka Allisona Beckera.
"The Reds" przed starciem z Burnley odczuwali presję, gdyż wcześniej Manchester City pokonał Everton 2:0 po dwóch golach Erlinga Haalanda, dla którego były to pierwsze zdobywcze bramkowe od końca listopada zeszłego roku. Norweg ze względu na kontuzję pauzował od 6 grudnia niemal do końca stycznia.
"Dwa miesiące przerwy dla jego ogromnego ciała, to było dużo. Powoli będzie łapał rytm. Powiedziałem mu, że musi być cierpliwy, ale optymistycznie nastawiony. Super, że wrócił, na pewno pomoże nam w dalszej części sezonu" - przyznał trener obrońców tytułu Josep Guardiola.
Walka o mistrzostwo Anglii jest bardzo wyrównana. Liverpool w 24 meczach zgromadził 54 pkt, czyli o dwa więcej od "Obywateli", którzy 20 lutego zagrają jeszcze zaległe spotkanie z Brentfordem.