"Żadnej piłki nożnej w tym roku!" - przed swoim przestarzałym telewizorem Jean Bassil nie szczędzi złości. W swoim małym sklepie z telefonami komórkowymi na północy Bejrutu Bassil pilotem przeskakuje między mniej lub bardziej szarymi kanałami. Wystąpił przeciwko libańskim urzędnikom, których duża część społeczeństwa oskarża o korupcję i niekompetencję.
„Pozbawili mnie jedynej rzeczy, która zapewnia mi rozrywkę pośród tych wszystkich złych wiadomości” — wykrzyczał 58-letni siwowłosy mężczyzna.
Na ulicach stolicy Libanu powiewają flagi Brazylii, Argentyny czy Niemiec, choć entuzjazm jest mniejszy niż na poprzednich mundialach, bo kryzys gospodarczy poważnie dotknął Libańczyków. W pogrążonym w kryzysie kraju zubożali fani mundialu mają duże problemy, aby obejrzeć mecze z Kataru. Część z nich korzysta ze streamingu w telefonie.
"Dla mnie jest to niemożliwe. Widzę tylko jednym okiem” - przyznał Bassil.
Formalnie pozbawiony głowy państwa od 1 listopada Liban, pogrążony w całkowitej zapaści gospodarczej, jest kierowany przez ustępujący rząd niezdolny do podejmowania ważnych decyzji. Rząd, który liczył na darmową transmisję aż do rozpoczęcia mundialu, nie był w stanie wypłacić pięciu milionów dolarów, o które prosił kanał BeINSports, aby sprzedać telewizji publicznej prawa do retransmisji.
Ze względu na kryzys finansowy, który rozpoczął się pod koniec 2019 roku, tylko najbardziej zamożni Libańczycy mogą sobie pozwolić na chodzenie do kawiarni i oglądania meczów transmitowanych na gigantycznych ekranach.
My, Libańczycy, po tych trzech latach poczuliśmy, że potrzebujemy tej rozrywki. Staramy się bawić w kawiarni… na tyle, na ile pozwala nam sytuacja ekonomiczna” — powiedział 18-letni Samer Idriss z brazylijską flagą w dłoni.
Wyjaśnił, że powolność łącza Wi-Fi w Libanie i wysokie koszty 4G odstraszają go od oglądania meczów w streamingu. A niemal całkowity brak władzy, kiedy państwo zapewnia tylko jedną lub dwie godziny dziennie internetu, komplikuje sytuację. Samer płaci 250 000 funtów libańskich (sześć dolarów) za wejście do kawiarni. Niektóre z tych przybytków pobierają nawet podwójną opłatę, fortunę dla wielu Libańczyków.
„Nie możemy zapłacić 125 dolarów za abonament w sieci kablowej tv, więc liczymy na kawiarnie, płacąc 150 000 LL (3,75 dolara) za wejście lub w streamingu” - przyznał ze swej strony Zein Nasreddine, ochroniarz, z popularnej kawiarni na południowych przedmieściach Bejrutu.
Niektórzy pozbawieni środków do życia kibice śledzą nawet mecze razem na chodniku, stojąc przed oświetlonymi kawiarniami, podczas gdy ulice pogrążają się w ciemności z powodu braku prądu.
Charbel Ghoussoub i jego siostra woleli zostać w domu. Zebrali się razem, aby wykupić abonament u operatora telewizji kablowej podczas mistrzostw świata za 90 dolarów, czyli więcej niż średnia płaca minimalna, co jest luksusem.
„Udało im się nawet pozbawić Libańczyków prostej przyjemności, jaką jest bezpłatne oglądanie mistrzostw świata” - żalił się 35-letni Charbel, który krytykuje rząd za „bezczynność".
Według Banku Światowego kryzys gospodarczy, który nawiedził Liban od 2019 roku, był jednym z najgorszych we współczesnej historii. Siła nabywcza większości Libańczyków spadła w obliczu załamania się lokalnej waluty i galopującej inflacji. Dane ONZ wskazują, że ponad 80 procent populacji kraju żyje poniżej granicy ubóstwa.