Przed wylotem kadry do Kataru premier Morawiecki spotkał się z piłkarzami i miał mi obiecać, że nagrodzi ich finansowo, jeśli awansują do 1/8 finału. Premia miała wynosić 30-50 milionów zł. Po tym jak sprawa wyszła na jaw na kadrowiczów i szefa rządu spadła ogromna krytyka.
To nie my przynieśliśmy i stworzyliśmy ten problem. Obiecano nam ogromną kwotę za awans. Przyjęliśmy to do wiadomości, ale od początku słuchało się tego wszystkiego z dużym niedowierzaniem. Już trochę w tym życiu widzieliśmy. Nie z takich rzeczy powstawały afery. Wstaliśmy od stołu i powiedzieliśmy sobie w wąskim gronie: "Panowie, będzie z tego syf". Że to jest złe. Że to uderzy głównie w nas" - mówi na łamach portalu meczyki.pl Krychowiak.
Reprezentant Polski nie zgadza się z krytyką, która spadła na niego i jego kolegów. Nie rozumiem tego. Przecież my o nic się nie prosiliśmy. Nie wyciągaliśmy po nic rąk. To były pieniądze, których nikt od nikogo nie chciał. Nie wiedzieliśmy nawet, czy to jest do końca na poważnie. Zostaliśmy tą propozycją po prostu zaskoczeni, ale ustaliliśmy, że jeśli to ma się faktycznie zmaterializować, to duża część tej kwoty musi pójść na cele charytatywne. Tylko taki ruch może w jakiś sposób uratować nas od tej niezręcznej sytuacji. Taka jest prawda. Ja o żadną kasę się nie prosiłem, po nic nie wyciągałem ręki, a robi się z nas chciwych bogaczy - tłumaczy zawodnik.
Po wybuchu afery szef rządu powiedział, że żadnych premii finansowych z publicznych pieniędzy dla piłkarzy nie będzie.