Chorwacja to aktualny wicemistrz świata, cztery lata temu w finale uległa Francji. Mimo to drużynę z Bałkanów mało kto stawiał wśród faworytów katarskiego mundialu.

Podopieczni trenera Zlatko Dalica nie grają widowiskowo, ale potrafią być niesamowicie skuteczni. W fazie grupowej zanotowali bezbramkowe remisy z Marokiem oraz Belgią i pokonali Kanadę 4:1. Tyle wystarczyło, aby znaleźć się w 1/8 finału.

Reklama

Następnie dopiero po rzutach karnych wyeliminowali Japonię. Gdy w ćwierćfinale stanęli naprzeciw rozpędzonej Brazylii wydawało się, że ich przygoda się zakończy. Chorwaci znów jednak zagrali dobrze w obronie, a kolejny niesamowity dzień miał bramkarz Dominik Livakovic.

Reklama

Skapitulował dopiero w dogrywce po uderzeniu Neymara, ale Chorwacja zdołała się dźwignąć. W 117. minucie oddała jedyny w meczu celny strzał. Do siatki po rykoszecie trafił Bruno Petkovic i potrzebne były rzuty karne. Livakovic zatrzymał strzał Rodrygo, a chwilę później "Canarinhos" pożegnali się z mundialem.

Kiedy ma to największe znaczenie, Chorwacja zawsze odnosi sukces. Nikt nie powinien nas lekceważyć. To nie koniec, gramy dalej. Możemy osiągnąć wielkie rzeczy - podkreślił Dalic.

Chorwacja, po tym jak zakończyła marzenia Neymara o mistrzowskim złocie, teraz to samo chce zafundować Messiemu.

Reklama

Nie musimy się nikogo obawiać. Po prostu musimy się postarać pokazać to, co potrafimy najlepszego. Naszą siłą jest jedność, to że gramy i zachowujemy się jak rodzina - powiedział były obrońca Legii Warszawa Josip Juranovic.

Argentyna mundial zaczęła od sensacyjnej porażki z Arabią Saudyjską 1:2. Później pokonała Meksyk 2:0 i w takim samym stosunku Polskę.

W 1/8 finału zgodnie z oczekiwaniami poradziła sobie z Australią (2:1), ale w ćwierćfinałowym meczu z Holandią zespół trenera Lionela Scaloniego przeżył chwile grozy. Argentyna prowadziła już 2:0, jednak roztrwoniła przewagę. "Pomarańczowi" do dogrywki doprowadzili tuż przed ostatnim gwizdkiem. Ostatecznie o wszystkim decydowały rzuty karne, które Holendrzy wykonywali słabo. Spudłowali dwa pierwsze i powstałej straty już nie odrobili.

Bez względu na dalsze rezultaty Argentyny wielką szansę na przejście do historii ma Messi. 35-latek wystąpił w swojej karierze w 24 mundialowych meczach. To tylko o jeden mniej od niemieckiego rekordzisty Lothara Matthaeusa. We wtorek będzie mógł wyrównać jego wynik, a poprawić w finale lub spotkaniu o trzecie miejsce.

Messiemu w dorobku brakuje tylko tytułu mistrza świata. Siedem razy wybierany był najlepszym piłkarzem globu, rok temu z Argentyną wywalczył Copa America, czyli mistrzostwo Ameryki Południowej. Z Barceloną czterokrotnie triumfował w Lidze Mistrzów i dziesięć razy zdobył mistrzostwo Hiszpanii.

W mistrzostwach świata Chorwacja i Argentyna mierzyły się wcześniej dwukrotnie, w obu przypadkach w fazie grupowej. W 1998 roku 1:0 wygrała ekipa z Ameryki Południowej, a w 2018 Chorwacja 3:0.

W środę, w drugim półfinale broniąca tytułu Francja zagra z Marokiem.