Łączny bilans Lionela Messiego i jego kolegów w Katarze to cztery zwycięstwa, dwa remisy, bo tak są traktowane mecze, których rozstrzygnięcie następuje w serii "jedenastek", oraz sensacyjna porażka z Arabią Saudyjską na inaugurację. Zespół z Ameryki Płd. zdobył 15 goli, a stracił osiem.
Analizując poszczególne występy i drogę do tytułu można zaryzykować stwierdzenie, że Argentyna słabo zaczęła, ale z każdym kolejnym meczem nabierała impetu.
Pierwsza runda w wykonaniu zespołu trenera Lionela Scaloniego to duża niepewność, spotęgowana jeszcze przegraną z mającą być outsiderem grupy C Arabią Saudyjską, jednocześnie pierwszą od 37 spotkań. Kolejny mecz z Meksykiem był dla niego z gatunku "o wszystko", a porażka mogła oznaczać konieczność pakowania walizek. Argentyńczycy stanęli jednak na wysokości zadania, wygrali 2:0 i znowu wszystko mieli w swoich rękach.
Na koniec fazy grupowej pokonali Polskę 2:0, a w trakcie meczu kontrolowali sytuację, by awansować z pierwszego miejsca w grupie, co oznaczało, że w 1/8 finału uniknęli obrońców tytułu, a trafili na mających dużo niższe notowania Australijczyków.
Ci jednak stawili faworytowi większy opór niż można się było spodziewać i przegrali tylko 1:2 napędzając mu, zwłaszcza w końcówce, sporo strachu.
W ćwierćfinale Argentyna miała wszystko w garści, wygrywała z Holandią 2:0, ale w samej końcówce dała sobie wbić dwa gole i o awans musiała drżeć do serii "jedenastek", w której głównej roli wystąpił bramkarz Emiliano Martinez.
Półfinał to już pokaz siły czekającej od 1986 roku na trzeci tytuł argentyńskiej drużyny, która pozbawiła złudzeń Chorwację, zwyciężając 3:0. Zachwycili głównie Messi, który zdobył piątą bramkę w Katarze, oraz młody Julian Alvarez, który dołożył dwa gole.
"Szwankujący na początku turnieju argentyński silnik w końcu pracuje na pełnych obrotach" - napisała po końcowym gwizdku francuska agencja prasowa AFP.
To nie zwiastowało niczego dobrego dla jakby tracących początkowy impet Francuzów. Mecz finałowy był jednak świetnym, pełnym dramaturgii i zwrotów akcji widowiskiem. 2:0 dla Argentyny, wyrównanie obrońców tytułu w końcówce, dogrywka według podobnego scenariusza, przy czym obie drużyny zdobyły po jednym golu i rozstrzygnięcie w konkursie rzutów karych, gdzie ponownie klasę pokazał bramkarz Martinez.
Argentyna powtórzyła wyczyn Hiszpanii z 2010 roku, kiedy w RPA ta rozpoczęła turniej od 0:1 ze Szwajcarią, a później - do finału włącznie - nie znalazła już pogromcy.