Dla obu zespołów było to niezwykle ważne starcie, wygrana pozwoliłaby Polkom umocnić się w czołowej ósemce klasyfikacji i przybliżyć się do turnieju finałowego.
Reprezentacja Belgii przed sobotnim spotkaniem miała zaledwie jedno zwycięstwo na koncie, a więc dla niej był to ostatni dzwonek, by w ogóle zachować szansę na bilet do Ankary. Po trwającym ponad dwie godziny pojedynku i dramatycznym tie-breaku, Polki przegrały na własne życzenie 2:3. W decydującym secie prowadziły już 10:6 i wydawało się, że już nic je nie zatrzyma. Tymczasem przez własne błędy biało-czerwone oddaliły się od awansu.
Trenerzy obu drużyn wystawili najmocniejsze szóstki. Tradycyjnie już pierwszoplanową rolę w belgijskiej ekipie grała Britt Herbots, która przez dwa ostatnie pracowała razem z... Lavarinim w Igorze Gorgonzola Novara. To do niej rozgrywająca Jutta van de Vyver kierowała większość piłek, w całym meczu aż 84. I choć polskie siatkarki często "w ciemno" stawiały ręce przed Herbots, ta radziła sobie nawet na potrójnym bloku.
Oba zespoły od początku spotkania grały falami, po dobrych momentach następował kryzys, a taki przytrafił się Polkom już na początku pierwszej partii. Wprawdzie doprowadziły do remis 12:12, ale potem znów Belgijki dzięki bardziej cierpliwej grze. Biało-czerwone z kolei popełniły zbyt dużo błędów - dziewięć przy tylko trzech rywalek. To właśnie ta różnica zadecydowała o porażce w pierwszej partii.
Po trzyminutowej przerwie polski zespół wrócił na boisko wrócił zupełnie odmieniony. Biało-czerwone poprawiły przede wszystkim zagrywkę, blok i skuteczność w ataku. Po udanych zbiciach Weronki Szlagowskiej i Olivii Różański prowadziły już 8:2. Rywalki nie zamierzały się poddawać, Celina Van Gestel zaczęła wspierać Herbots w ataku i zmniejszyły straty do czterech "oczek" (15:19). Finisz w wykonaniu Polek był imponujący - wygrały sześć kolejnych akcji.
Potem znów do głosu doszły Belgijki. Lavarini sięgnął po Martynę Czyrniańską, która wzmocniła siłę ofensywną reprezentacji, ale rywalki utrzymywały kilkupunktową przewagę. W końcówce ten dystans wyniósł już tylko dwa punkty (19:21), w kilku sytuacjach Polkom pomogła wideoweryfikacja. Niestety, w końcówce Czyrniańska i Szlagowska zepsuły zagrywki, odbierając sobie szansy na odwrócenie losów seta.
Skuteczna gra Czyrniańskiej pozwoliła Polkom na doprowadzenie do tie-breaka, a w nim emocje sięgnęły zenitu. Po wyrównanym początku, sprawy w swoje ręce wzięła Martyna Łukasik, która punktowała w ataku i bloku, a do tego ofiarnie podbijała piłki w obronie. Wydawało, że już nic nie zatrzyma biało-czerwone, ale Belgijki nie rezygnowały i po dwóch dość szczęśliwych zagraniach Herbots był remis 12:12.
Przy kolejny remisie (13:13) trener Belgii Gert van de Broek na zagrywkę posłał Manon Stragier. Rezerwowa zawodniczka najpierw zaserwowała asa, a potem jej serwis sprawił mocno kłopotów przyjmującym i po kontrze Silke Van Avermaet zdobyła decydujący punkt.
Polki z bilansem jednej wygranej i trzech porażek zakończyły rywalizację na Filipinach. Po ośmiu spotkaniach mają na koncie cztery zwycięstwa i tyle samo porażek. W niedzielę wrócą do kraju, gdzie będą przygotowywać się do kolejnego turnieju - w Sofii (29 czerwca - 4 lipca). W stolicy Bułgarii zmierzą się z Włochami, Chinami, Dominikaną i gospodyniami imprezy.
Wcześniej - 23 i 24 czerwca - biało-czerwone zagrają w Radomiu dwa towarzyskie mecze z Koreą Południową.