Reprezentacja Brazylii lepiej rozpoczęła mecz, wygrywając premierową odsłonę. Po trzech setach to jednak biało-czerwoni prowadzili 2:1. Nie zdołali zamknąć spotkania w czwartej partii, ale wygrali drugiego tie-breaka z rzędu, awansując do finału turnieju.
"Po pierwszym przegranym secie trener apelował do nas, żebyśmy byli cierpliwi, bo rywale grali bardzo dobrze w przyjęciu. Mimo że my mocno zagrywaliśmy, to oni potrafili utrzymywać piłki w grze. Wytrzymaliśmy to" - przyznał Bieniek.
Środkowy reprezentacji Polski podkreślił, że kluczowe było doprowadzenie do zejścia z boiska dwóch przyjmujących brazylijskiej ekipy i jej liderów - Joandry'ego Leala oraz Ricardo Lucarellego.
"Leala +złamaliśmy+ przede wszystkim zagrywką, w pierwszym secie bardzo dobrze się bronił, później zaczął mieć problemy. Jak sobie nie radzisz w jednym elemencie, to zaczynasz mieć kłopoty z każdym. To był jeden z kluczy do zwycięstwa, ale także kontuzja Lucarellego, bo on był jednym z najważniejszych zawodników" - powiedział środkowy.
Sobotnie spotkanie nie było dla Polaków najłatwiejsze, ale w tie-breaku pomogło im doświadczenie z ciężkiego starcia z Amerykanami w ćwierćfinale.
"Mieliśmy już w tych rozgrywkach ciężkie momenty, już +krwawiliśmy+, więc gdy przychodzi taki trudny czas, to już wiemy, jak reagować. Tak było w meczu ze Stanami Zjednoczonymi, tak było też w tym spotkaniu. To jest nasza przewaga. Finał to jednak najważniejsze starcie, chcemy ten turniej zakończyć wygraną" - zapowiedział Bieniek.
W finale Polacy zagrają ze zwycięzcą meczu Włochy - Słowenia, który aktualnie trwa. Spotkanie o złoto również odbędzie się w katowickim Spodku - o godzinie 21.